Skąd pomysł na testy opon? Otóż w ubiegłym roku wymieniono nawierzchnię na torze Phillip Island. Poprzednia warstwa miała już za sobą czternaście lat stażu. Inżynierowie chwalili się, że nowy asfalt pozwoli na kręcenie lepszych czasów i uzyskiwanie większych prędkości. Jak powiedzieli, tak zrobili. Czasy w WSBK i MotoGP faktycznie były lepsze, ale odbyło się to kosztem opon.
Ubiegłoroczna runda MotoGP w Australii miała nietypowy przebieg. W klasie Moto2 wyścig skrócono do 13 okrążeń, a w przypadku MotoGP zawodnicy mieli do przejechania 19 okrążeń w trybie flag to flag. To oznaczało, że w wyścigu klasy królewskiej zawodnicy będą mieć przymusowy pit stop, podczas którego zmieniali motocykle. Zjazd do alei serwisowej musiał nastąpić nie później niż na dziesiątym okrążeniu.
Po tej nieudanej rundzie postanowiono zorganizować testy opon. Na torze Phillip Island stawili się Dani Pedrosa, Valentino Rossi, Jorge Lorenzo, Cal Crutchlow, Andrea Dovizioso, Esteve Rabat, Nico Terol, Mika Kallio i Jordi Torres.
Zawodnicy testowali różne mieszanki, ale nie mogą zdradzić szczegółów. Wiadomo tylko tyle, że pierwszy dzień testów miał na celu krótkie wypróbowanie różnych typów mieszanek, a podczas kolejnych dwóch dni zawodnicy będą testować wybrane zestawy na dystansie wyścigowym. Jorge Lorenzo zdradził, że najpierw zawodnicy wyjechali na oponach z zeszłorocznego wyścigu, a później otrzymali trzy różne mieszanki i z każdą z nich robili dwa okrążenia. To właśnie do Lorenza należał najlepszy czas tego dnia – 1:29.213.
Zarówno Lorenzo jak i Pedrosa stwierdzili, że jedna z nowych mieszanek była znacznie lepsza. Innego zdania był Crutchlow, który wykręcił drugi czas dnia i powiedział, że ubiegłoroczne opony są ok.
Zawodnicy Moto2 testowali z kolei aż 9 nowych mieszanek. Najszybszy wśród nich był Esteve Rabat, który pokonał dystans 100 okrążeń i ukończył dzień z czasem o 2.3 sekundy gorszym od Lorenza.