Junak 804 - „Mieszczuch w podróży" - Motogen.pl

Pod schowek trafił pojemnik z benzyną o pojemności 4 litrów, karimata, suchy prowiant, gps, mapy, siekiera, poradnik „Mistrz survivalu w jeden weekend”, krzemienie, pastylki do uzdatniania wody pitnej i nóż myśliwski. Zupełnie serio: poza paliwem, wrzuciłem pas nerkowy i podpinkę do kurtki. Z racji poprzednich przygód z silnikiem, nie chciałem zbytnio odjeżdżać od Warszawy, dlatego postanowiłem zrobić pierścień: Warszawa-Żelazowa Wola-Modlin-Nasielsk-Serock-Warszawa. Oczywiście, jeśli tylko znajdowałem fajną, asfaltową drogę – postanawiałem w nią skręcić – i w ten sposób nawinąłem 210 km. Dla osoby poruszającej się normalnym motocyklem, jest to dystans do przejechania w czasie trzech godzin, jeśli staramy się jechać zgodnie z przepisami.

Etap pierwszy

Wystartowałem z Bemowa. Do Żelazowej Woli (miejsca urodzin Fryderyka Chopina, człowieka, którego nazwisko dało początek marce wódki eksportowej, a dla osób bardziej obeznanych z kulturą i sztuką – najwybitniejszego polskiego kompozytora) dotarłem trasą przez Leszno. W zasadzie nie jestem w stanie powiedzieć ile czasu mi to zajęło, gdyż w skuterze nie działał akumulator. Każde zgaśnięcie silnika resetuje zegarek. Dość szybko okazało się, że kierunkowskazy nie działają, klakson poszedł w ich ślady, a w zasadzie jedynym sprawnym detalem są reflektory. Tyle, że przy jałowych obrotach obciążają alternator na tyle, by powodował gaśnięcie silnika. Procedura oczekiwania na zmianę sygnalizacji wyglądała następująco: zatrzymujemy się, gasimy światła, wciskamy tylny hamulec dla pewności i delikatnie zwiększamy obroty, w „międzyczasie” obserwując otoczenie. Po zapaleniu się zielonego zwalniamy hamulec, pełen gaz i po przekroczeniu 20-30 km/h przywracamy światła w skuterze. Nieco gorzej sprawa wygląda w przypadku skrętu, ale mając sprawne ręce, jakoś musimy dawać sobie radę. Odcinek do Żelazowej Woli przebiegł bezproblemowo. Po „zawrotce” na parkingu przed muzeum Fryderyka Chopina, podjechałem pod tablicę z nazwą miejscowości i postanowiłem udokumentować to fotografią. Kiedy okazało się, że skleroza i otępienie starcze znów wzięły górę (aparat zostawiłem w domu), miałem dwie opcje; telefon albo GoPro – wybrałem tę drugą opcję, dlatego z góry przepraszam za zupełnie amatorskie zdjęcia. Z Żelazowej Woli postanowiłem cofnąć się do Leszna, skąd skręciłem w trasę na Kazuń a de facto dojechałem do Modlina. W „międzyczasie” zatankowałem skuter.

Etap II

Po zatankowaniu i obliczeniu liczby przejechanych kilometrów, spalanie wynosiło  3,72 l/100 km. Skuter cisnąłem na maksa. To uczciwy wynik, jak na dwusuwową, katowaną pięćdziesiątkę. Zaraz po wyjechaniu ze stacji, na ogonie usiadł mi ciągnik siodłowy. Mimo zjazdu do skrajnie prawej części jezdni, ruch z przeciwka był wystarczająco duży, żeby mógł mnie wyprzedzić. Chwilę później, w asyście klaksonu  kierowca zdecydował się na wspomniany manewr. Na mojej wysokości wystrzeliła jedna z opon naczepy, a chwilę później dostaliśmy z Junakiem gradem odłamków roztrzaskanej gumy. Specyficzne uczucie, ale my pojedziemy dalej, a wesoły kierowca ciężarówki zmarnuje popołudnie na wymianę koła. W Lesznie po skręcie w stronę Modlina miałem mnóstwo czasu na przemyślenia. Nagle słońce zniknęło za chmurami, a mi pozostała walka z czasem, w oczekiwaniu na pierwsze krople deszczu. Junak szedł jak burza. Pięćdziesiąt kilometrów na godzinę (licznikowo) to całkiem sensowny wynik, jak na zablokowany sprzęt. Ergonomia skutera jest całkiem udana. Wszystko łatwo dostępne, pozycja wygodna, wyprostowana, miejsca na nogi wystarczająco dużo, aby schować je przed kroplami deszczu. Również buty bez trudu zmieścimy pomiędzy przednią ścianą a siodłem. Hak na torbę znalazł się na odpowiedniej wysokości. Schowek pomieści kask typu jet – jest nieźle. Jakość wykonania nadwozia przyzwoita – elektryka i jej wady to temat na osobny materiał. Pojazd jest moim zdaniem w ścisłym czubie pod względem funkcjonalności. Wlew paliwa oraz oleju do dozownika są poza schowkiem pod kanapą. Oznacza to, że nie musimy podnosić poduszki siedzenia celem tankowania. Rozlana benzyna także nie będzie miała wpływu na zmianę zapachu czy wyglądu zawartości schowka. Reflektory przednie są skuteczne, a lusterka solidnie rozmieszczone.

Etap III

Powyższe przemyślenia i setki innych związanych z motocyklami zupełnie przysłoniły mi fakt, że prawie nie zmokłem. A może to także kwestia ochrony nóg i stóp oferowanych przez Junaka 804? Faktem jest, że następny przypływ świadomości był dopiero w Modlinie, gdzie zatrzymałem się na pamiątkowe zdjęcie. Zatankowałem zbiornik do pełna, uzupełniłem puste kalorie, odpisałem na smsy i zorientowałem się, że już całkiem późno. Po skutecznym rozprostowaniu zastałych kości podjechałem na nowo otwarty terminal lotniczy; niestety, wszędzie był zakaz zatrzymywania, dlatego po kilku okrążeniach ronda wyruszyłem w stronę Serocka. Pogoda znów się poprawiła, a z wyliczeń wynikało, że drugi etap zaowocował konsumpcją na poziomie 4,12 l/100 km. Moim zdaniem to trochę za dużo. W Pomiechówku odbiłem na Nasielsk wjeżdżając na kilkunastokilometrową drogę, charakteryzującą się kilkoma szybkimi winklami. Niestety, Junak osiąga zbyt małą prędkość, abyśmy zauważyli w zakrętach jakiekolwiek złożenie. Plusem jazdy skuterem z blokadą jest fakt, że cały czas możemy iść pełnym ogniem, a i tak jest mała szansa, że przekroczymy dozwoloną prędkość.  Dojazd do Nasielska upłynął pod znakiem wczuwania się w klimat filmu „Głupi i Głupszy” oraz poszukiwania tras, które można pokonać Junakiem  w ciągu jednego dnia. Jeśli zostanie on w redakcji wystarczająco długo, postaram się pojechać nim na SpeedDay’a do Poznania. Pod Nasielskiem odwiedziłem całkiem miły bar na terenie lotniska Chrcynno. W atmosferze obserwacji skoczków spadochronowych i niewielkich samolotów, zorientowałem się, że jestem w trasie od ponad czterech godzin.

Etap IV

Z Chrcynna skierowałem się na Serock. W czasie jazdy wykonałem kilka prób maksymalnego hamowania – subiektywne odczucia są całkiem obiecujące. Skuter całkiem nieźle wytraca prędkość, szczególnie chwalę tutaj układ przy przednim kole.  Również chęć gwałtownej zmiany kierunków oraz zwrotność są na wysokim poziomie. Zawieszenie zestrojono gdzieś po środku przedziału komfort-sport. Piętą achillesową pozostają przyspieszenia. Junak dostaje zadyszki nawet w czasie jednoosobowej jazdy. Poruszanie się we dwójkę to makabra. Cierpliwość nasza, oraz innych uczestników ruchu, zostaje wystawiona na ciężką próbę.

 

Z Serocka wróciłem na Bemowo przez Zegrze – trasa przebiegała spokojnie, w tym czasie zaliczyłem ostatnie tankowanie. Tym razem konsumpcja wyniosła równo 4,0 l/100 km. Zanim skuter trafił do garażu, podjechałem jeszcze na parking jednego z warszawskich supermarketów. Tutaj wysepki są naturalnym torem wyścigowym (oczywiście w granicach rozsądku), a Junak poczuł wyścigowego ducha. Ten skuter jest wprost stworzony do jazdy w mieście oraz gwałtownych, ciasnych zmian kierunku. Wyprofilowanie podłogi pozwala na zajęcie aktywnej pozycji, a jazda na niewielkim rondzie zdradza, jak chętnie i bez ograniczeń składa się w zakrętach. Szkoda, że dysponuje tak niską mocą.

Podsumowanie

Pokonanie 210 km zajęło mi nieco ponad sześć godzin (z tankowaniami). To wynik, który pokazuje jak nędznym kompanem do turystyki będzie zablokowany skuter 50. Tyle, że w tym czasie miałem chwilę dla siebie, nieźle się bawiłem i miałem wrażenie, że wyciskam ze swojego pojazdu więcej, niż czołówka MotoGP. Jeśli macie ochotę spędzić cały dzień w siodle nie oddalając się zbytnio od miejsca zamieszkania, odkrywać w otoczeniu nowe detale, których nie zauważycie jadąc autem lub motocyklem, to skuter 50-ka będzie dla Was świetnym wyborem. Na koniec postawiłem się w sytuacji 15-latka, który poznał dziewczynę w odległym o 40 km mieście. PKS ma idiotyczny rozkład, a do najbliższego pociągu jest 30 km?! Nie przejmuj się, Junak zawiezie Cię wszędzie!

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany