Yamaha Tricity 125 – trójkołowa rewolucja - Motogen.pl

Mieliśmy ostatnio okazję pojeździć przez kilka dni Yamahą  Tricity 125. Testowaliśmy już ten oryginalny trójkołowy skuter w ubiegłym roku podczas premierowej prezentacji w Amsterdamie. Żeby się nie powtarzać, odświeżamy tamten test i uzupełniamy go o wnioski z tegorocznych jazd.

 

No właśnie… Ile kosztuje Tricity? Zapytałem o to importera, gdy tylko zadzwonił z zaproszeniem na test:

 

– OK, a ile Tricity kosztuje?
– Strzelaj!
– Trzydzieści tysięcy złotych!
– Nie…
– Dwadzieścia?
– Nie…
– To ile?
– Niecałe piętnaście

 

W tej chwili zapaliła mi się lampka. Dokładnie 14 990 zł za trzykołowy skuter klasy 125 ccm, który pojawił się w samą porę, bo tuż przed wejściem w życie nowych przepisów, pozwalających na jazdę nim z prawem jazdy samochodowej kategorii B. To może być hit!

Poligon doświadczalny

Jako miejsce międzynarodowej premiery nowej Yamahy wybrano Amsterdam. Złośliwi dziennikarze twierdzili, że z lenistwa, bo właśnie w stolicy Holandii znajduje się siedziba główna Yamaha Motor Europe. Wieczorny spacer po rozrywkowej dzielnicy „De Wallen” mógł też przytłumić zmysły, abyśmy nazajutrz na luzie podeszli do testu, ogólnie pozytywnie patrząc na świat i śmiejąc się przy każdej okazji. Ja mam inne zdanie, ponieważ Amsterdam okazał się idealnym miejscem do sprawdzenia wszystkich cech Tricity. Miasto zdominowane przez rowery, pełne jest śliskich, wybrukowanych uliczek, nietypowych i wąskich rozwiązań komunikacyjnych, a to wszystko podane w atmosferze kontrolowanego chaosu.

Na trzy łapy

Zobacz jak działa zawieszenie Tricity, sprawdź naszą galerię!

Dość już teoretyzowania, przyjrzyjmy się samej Tricity. Kwestię wyglądu zawsze pozostawiam indywidualnej ocenie, ale tym razem zabiorę głos. Nie można powiedzieć, że Yamaha jest ładna. Lepiej pasują do niej raczej określenia poprawna i nowoczesna. Bardzo cienka część nadwozia pomiędzy kołami, a przekrokiem, dwa koła z przodu i wysoka sylwetka mogą przywoływać skojarzenia z wózkiem dla emeryta, ale negatywne głosy milkną gdy przyjrzymy się jakości wykonania. Aby zmniejszyć koszty, nowa Yamaha produkowana jest w Tajlandii, ale po dokładnym obejrzeniu każdego detalu można śmiało powiedzieć, że bez uszczerbku na poziomie montażu charakterystycznym dla tego japońskiego producenta.

Przebieg testu

Trasa testowa podzielona została na dwie części. Pierwsza obejmowała przejazd przez centrum i ulice starego miasta w godzinach szczytu. Druga kierowała malowniczymi drogami bocznymi dookoła Amsterdamu.

 

OK, ale jak tym się jeździ? W skrócie – fenomenalnie! Na moją skrzynkę pocztową wpłynęło sporo pytań o to jak w praktyce należy poruszać się Tricity. Wiele osób podnosiło też kwestię tego, że w przeciwieństwie do rozwiązania znanego w Piaggio, w Yamasze nie ma żadnej blokady przednich mechanizmów zawieszenia.

 

Kliknij tutaj lub w obrazek, aby pobrać katalog motocykli i skuterów 125

 

Jak wiec najprościej się do tego zabrać? Wyobraźcie sobie, że Yamaha Tricity to normalny skuter i niczym się nie przejmujcie. Po prostu podnosimy ją z bocznej podstawki lub zrzucamy z centralnej i od tej chwili wszystkie zasady, jakie znane są Wam w przypadku normalnego jednośladu, obowiązują również tu. No może nie wszystkie, bo przyczepność przodu zaskoczy każdego.

 

Tuż po ruszeniu nie musimy niczego uczyć się na nowo, odkręcamy gaz i sprawnie ruszamy przed siebie, a genialne przednie zawieszenie robi całą robotę za nas. Jazda na Tricity to stabilność przez wielkie S, a przy okazji przednie zawieszenie mimo układu daleko odbiegającego od klasyki, wciąż przekazuje kierowcy wszystkie dane do tego, abyśmy wiedzieli, co dzieje się z przednimi kołami.

 

Japończycy nie zepsuli nawet tego, o co obawiałem się najbardziej – możliwości składania w zakrętach. Pomimo usilnych prób, w warunkach drogowych tylko raz udało mi się przytrzeć stopką centralną, ani razu nie poczułem ograniczenia pochylenia, które mogłoby wynikać z konstrukcji przedniego zawieszenia. Efekt jest taki, że na drodze nigdy nie osiągniemy kresu możliwości ani złożenia, ani trakcji.

Czemu Tricity jest takie genialne?

Takano San – to on stworzył Yamahę Tricity.

Nie przesadzam, a to nie jest artykuł sponsorowany. Yamaha Tricity wywarła na mnie tak dobre wrażenie, że nie boję się stwierdzenia iż jest to jedna z najważniejszych premier tego roku. Co ciekawe, za jej projekt nie odpowiadał dział skuterów, ale Takano San, który w Yamasze pracował przy rozwoju pojazdów MotoGP. Stąd też jego dążenie do kilku celów, które udało się osiągnąć. To właśnie on spowodował, że Tricity ma perfekcyjny rozkład masy 50/50, a zbiornik znajdujący się idealnie w centralnej części skutera nie wpływa na prowadzenie niezależnie od stanu paliwa.

 

Tricity 125 jest bardzo dobrym wyborem dla dwóch grup klientów – początkujących, ale też świadomych zaawansowanych. Osoby, które dopiero zaczynają przygodę na skuterze będą miały bezpieczniejszy start. Niestraszna jest już jazda po mokrym i śliskim asfalcie, nie trzeba bać się krawężników, torów kolejowych, studzienek i innych „eliminatorów” początkujących. Nową Yamahą na kilkunastocentymetrowe schodki możemy podjechać nawet pod dużym kątem, możemy też jechać po pochylonej powierzchni cały czas pozostając wyprostowanym.

 

Z mojej perspektywy – osoby, która jeździ już kilkanaście lat Tricity jawi się jako bardzo skuteczny i szybki środek miejskiego transportu. Kierowca z wieloletnim stażem jeździ całkiem szybko i sprawnie, ale ostrożnie, bo pewnie nie raz miał okazję zaliczyć mniej czy bardziej groźną wywrotkę. Kiedy zaliczycie upadek przez rozsypany piasek, plamę oleju czy śliską kostkę brukową, zwłaszcza w zakrętach zaczynacie instynktownie zwalniać i monitorować oczami drogę czy nie czeka tam przykra niespodzianka. Jadąc na Tricity zupełnie przestajecie się czymś takim przejmować i pakujecie się w zakręty bez najmniejszego stresu. Od 125 ccm nie można oczywiście wymagać niesamowitych osiągów, ale nie o nie chodzi. Raz rozpędzeni do zakresu prędkości 40-60 km/h po prostu nie zwalniacie nawet na najbardziej krętych i zdradliwych odcinkach drogi, na których ja jadąc tradycyjnym jednośladem już dawno bym zwolnił. Chyba jeszcze nigdy tak szybko nie jechałem przez miasto, jadąc tylko 50 km/h.

 

 

Tricity jest też po prostu do bólu praktyczna. Schowek pod siedzeniem zmieści kask integralny, płaska podłoga umożliwi przewiezienie gabarytowego bagażu, mamy haczyk na siatkę na zakupy i przede wszystkim dobrą ochronę przed wiatrem i deszczem. Jeśli dołożymy dużą szybę, motokoc na nogi i kufer może się okazać, że trudno będzie znaleźć równie skutecznego i praktycznego rywala do poruszania się po mieście, który zapewnia stabilność rodem z samochodu.

Jakieś wady?

Oczywiście, że tak. Sami konstruktorzy przyznają, że jak każdy prekursor, Tricity nie jest pozbawiona wad, nad którymi będą pracować. Ja zauważyłem dwie, o których warto pamiętać.

 

Po pierwsze nieważne jak bardzo uda ograniczyć się przyrost masy (Tricity z paliwem waży 152 kilogramy) to i tak do tego dochodzą dodatkowe opory toczenia trzeciego koła. W efekcie przy nieco wyższych prędkościach silnikowi brakuje tchu. Konstruktorzy nie ukrywali, że Tricity został stworzony do miasta i na takie warunki zestrojony. Przyspieszenia w zakresie do 60 km/h są zadowalające, ale powyżej tego zaczyna się walka o pęd. Osiągnięcie 80 km/h trwa już dłuższą chwilę i przez pewien czas wydawało mi się nawet, że jest to prędkość maksymalna. Dopiero po wyjechaniu na trasę na długim odcinku prostej, przy sylwetce rodem z MotoGP na licznik wskoczyło 100 km/h. Teoretycznie do miasta i krótkiego podmiejskiego wypadu to wystarczy, ale jeśli przesiądziemy się ze zwykłej 125, czuć będziemy niedobory mocy.

Co dalej?

Tricity 125 jest pierwszym przedstawicielem gamy pojazdów nazwanej przez Yamahę „New Mobility”. Skoro jest pierwszym, to tylko kwestią czasu jest pojawienie się kolejnych, a sami przedstawiciele Yamaha Motor Europe powiedzieli z uśmiechem na koniec prezentacji ” Aha i nie pytajcie nas o to, kiedy pojawi się Tri-Max 530 w ofercie, my nic nie wiemy”. Rozwój gamy silnikowej jest więc tylko kwestią czasu. A dziś już wiemy, że na rynkach gdzie Tricity jest dostępny, sprzedaż ruszyła lawinowo. Oczami wyobraźni widzę europejskie stolice, gdzie Tricity będzie bardzo często spotykanym pojazdem, po cichu też liczę na podobny sukces w Polsce. Przy cenie 14.900 zł Yamaha nie powinna mieć najmniejszego problemu ze znalezieniem klientów, a Tricity wprowadza nową erę trójkołowców. Już nie drogich, ekskluzywnych pojazdów dla motocyklowych hipsterów, ale praktycznego i przystępnego cenowo artykułu pierwszej potrzeby w zakorkowanej metropolii.

film

 

Kilka dni jazdy po Warszawie i okolicach

 

Zdaniem Kuby Olkowskiego: Yamaha Tricity 125 to jeden z najciekawszych skuterów kategorii 125 ccm. Na czym polega jego wyjątkowość? Oczywiście chodzi o przednie zawieszenie, wykorzystujące dwa koła. W efekcie uzyskano dość specyficzny sposób prowadzenia.


Zacznijmy od zalet: dzięki większej płaszczyźnie styku opon z podłożem, Yamaha efektywnie hamuje. Nie porównywałem jej bezpośrednio z innymi skuterami 125, ale odczucia sugerują, że to ścisły czub, jeśli chodzi o skuteczność hamowania.


Podczas skrętu koła odchylają się także w płaszczyźnie pionowej, dzięki czemu uzyskujemy fenomenalną zwrotność. W czasie pokonywania wolnych, ciasnych zakrętów odnosimy wrażenie, jakby przód jeszcze bardziej zacieśniał promień skrętu. O ile ciasne winkle skuter pokonuje rewelacyjnie, o tyle w szybkich odczuwałem niepewność wynikającą z braku czytelnej informacji o ewentualnym uślizgu przodu. Dowolny jednoślad 125 ccm z konwencjonalnym przednim zawieszeniem jest w tej kwestii bardziej przewidywalny.


Poruszanie się w korkach z małymi prędkościami (do 10-15km/h) jest wyjątkowo stabilne, nie musimy non stop korygować kierunku ruchu wykonując intensywne ruchy kierownicą.


Dwa koła z przodu to także zwiększona masa skutera (156kg) i większa powierzchnia styku opon z asfaltem, a więc większy opór toczenia. To, co korzystnie wpływa na hamowanie, przeszkadza w przyspieszaniu. Tricity odbierałem od importera, oddając jednocześnie Yamahę Majesty S wyposażoną w identyczny silnik. W podobnych warunkach Tricity jest wolniejsza od Majesty o niemal 15km/h.


Przyzwyczajenia wymaga reakcja przedniego zawieszenia w czasie pokonywania progów zwalniających – jeśli najedziemy na próg tylko jednym kołem, przodem skutera zauważalnie i nieco niespodziewanie „zabuja”.


Trochę brakowało mi schowka z przodu. Także hak umieszczono na przedniej ścianie skutera zbyt nisko i nie ma żadnego zabezpieczenia uniemożliwiającego zgubienie bagażu.


Największe zalety Yamahy Tricity to wysoka jakość wykonania, płaski przekrok oraz skuteczny układ hamulcowy z ABS-em. Bardzo liczy się też wyjątkowość wynikająca z nieszablonowej konstrukcji przodu.


Na koniec warto wspomnieć, że nie znam aktualnie produkowanego pojazdu w kategorii 125 ccm, który nawet wśród laików wzbudzałby tak ogromne zainteresowanie…

Jedna odpowiedź

  1. Bronislaw

    Witam ogolnie dowiedzialem sie duzo ale dla mnie nic nie napisano o przednim zawieszeniu /jakie sa awarie tego ukladu

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany