R7, CBR650, RS660, Ninja 650 – czy klasa „supersport” będzie teraz wyglądać w taki sposób? - Motogen.pl

Wczorajszej prezentacji nowego modelu marki Yamaha, R7, towarzyszyło pewne rozczarowanie na forach. Moim zdaniem zupełnie nieuzasadnione, ale o tym dalej…

„Co, 10 KM mniej niż konkurencja? Stara R7 w grobie się przewraca”. „Aprilia ma dużo więcej mocy”. „To nie będzie jeździć”…takie teorie czytałem w necie, na podstawie suchych danych technicznych. O sensownych, radialnych hamulcach nikt nie wspominał. I zacząłem się zastanawiać, dlaczego „społeczeństwo” tak bardzo zafascynowane jest tabelkami. Czy kilka koni mechanicznych więcej to dowód bycia większym twardzielem, zwycięstwa w wyścigu, który się nie odbył? Jakie znaczenie ma kilka koni mechanicznych wobec np. lepszych hamulców czy perfekcyjnego rozkładu mas albo idealnej ergonomii?!

R7
Yamaha R7

Nawet jeśli ktoś pomyśli, że wymienione maszyny są „sportami”, umówmy się, to obudowane wersje popularnych, super udanych nakedów, przystosowane do szybszej i bardziej dynamicznej jazdy. W większości ich technologia nie jest kosmiczna, a wielkoseryjna, osiągi przypominają te w codziennych nakedach. Wobec motocykli sportowych segmentu 600 ccm sprzed kilku lat są konstrukcjami mocno zacofanymi. Mają jednak inne cechy. Są poręczne, przyjazne, przy odrobinie silnej woli można być na nich skutecznym na średniej długości, krętych torach.

Czego chce społeczeństwo?

Okazuje się, że społeczeństwo nie potrzebuje ekstremalnych konstrukcji sportowych, tylko pojazdów o cechach, jak wspomniałem. Będących ogniwem pomiędzy niewielkimi „trzysetkami” a turystycznym enduro o dużej pojemności, które docelowo wybierze dorastający w sensie rozwijający się kierowca. Czy aktualni motocykliści chcą bolidy o mocy 120/130 KM, z doskonałymi osiągami, których prowadzenie poza torem, jest, delikatnie mówiąc mocno problematyczne, niewygodne i bywa przerostem formy nad treścią? Moim zdaniem nie. I nie ma w tym nic złego. Rynek podąża za oczekiwaniami klientów.

RS660
Aprilia RS660

Wracając do wspomnianej R7: katalogowo nie jest prymusem w kwestii danych technicznych. Ale wygląda na to, że ma całkiem przyzwoite hamulce, jeśli będzie dobry rozkład mas i sensownie zestrojone przeniesienie napędu, może się okazać, że niedobór kilku koni mechanicznych nikomu nie będzie przeszkadzał wobec jej przebiegu oraz krzywej momentu obrotowego. Dlatego, dopóki nie pojeżdżę tym modelem, nie będę go hejtował.

Pamiętam, że przy prezentacji SV650 wszyscy pukali się w głowę, po co Suzuki to robi, przecież ma mocniejszego GSXa600F w tym samym segmencie. Kto jeździł obydwoma motocyklami, wie, że SV poza mocą szczytową, ma dużo fajniejsze właściwości jezdne i jest zwinniejsza. A „sosu” w najczęściej używanym, środkowym zakresie obrotów, ma znacznie więcej. A w tabelkach wygląda gorzej. Oczywiście zgodzę się z argumentem, że w przypadku motocykla uważanego za sportowy, dane techniczne są ważne, a właściwie były ważne. Czy dla młodych motocyklistów jest to kluczowe? Czas pokaże…

Same plusy?

Wspomniana, rozwijająca się klasa wobec supersportów sprzed kilku lat ma sporo plusów. Jest tańsza, bardziej dostępna, poręczniejsza i mam wrażenie, ewoluuje z wysoko postawionej poprzeczki dla nowych kierowców w stronę pojazdów bezpieczniejszych, bardziej rozwojowych pod względem doskonalenia techniki jazdy. W sensie bardziej poręcznych do szkoleń, rozwoju, a nie kręcących szybsze czasy.

Ninja 650
Kawasaki Ninja 650

Inna sprawa, że to nie wyklucza bycia szybkim na wspomnianych modelach. Przykład? Zerknijcie na film gdzie koleś na MT07 trzyma tempo kierowcy na Tuono 1100 V4. To świadczy, że potencjał takich maszyn jest olbrzymi. Stricte sportowe 600 dla większości kierowców były nie do ogarnięcia w 100%. Nawet jeśli powodem sprzedaży był brak mocy, na torze często okazywało się, że skill delikwenta był dużo, dużo mniejszy niż możliwości wspomnianej sześćsetki. Wykorzystanie pełnych możliwości wspomnianych w tytule maszyn przez amatora będzie chwilę trwało, a do limitów wielu a w zasadzie zaryzykuję tezę, że przynajmniej 60% kierowców nawet się nie zbliży.

Gorsza, mimo lepszych „tabelek”

Jednostkę Yamahy wykorzystywaną w Tracerze 700, MT-07 czy Tenere 700 uważam za mega udaną. I naprawdę jestem ciekawy Yamahy R7. Jednak ocenę pozostawiam do czasu jazdy. Może się okazać fajnym rozwojowym jednośladem. Kilka sezonów temu porównywałem CBR650 ze swoją starą Hondą CBR600F3. I uwierzcie, że mimo mniejszej masy i większej mocy maksymalnej F3 była znacznie gorsza w średnim zakresie obrotów. Miała mniej naturalną pozycję, a hamulce były lata świetlne do tyłu.

Prowadziła się gorzej a przecież w czasach świetności była solidną pozycją w klasie supersport. Oczywiście dzieli je przepaść pod względem roku produkcji. Ale jestem pewien, że duża część młodzieży krytykującej nowe modele po przesiadce ze starego Thundercata czy ZX6 z połowy lat 90 na Ninję 650, czy R7 wyposażonych w elektronikę, będzie przynajmniej tak samo szybka a przy tym jednak znacznie bezpieczniejsza.

Tymczasem chyba czas zacząć się przyglądać temu segmentowi, wszak intuicja podpowiada, że to nowy kierunek koncentracji sił producentów. Po epoce chopperów sportów i turystycznych enduro mam wrażenie, że nadchodzi segment poręcznych motocykli sportowych o średniej pojemności…


Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany