Spis treści
Royal Enfield Continental GT jest inny niż wszystkie dostępne na rynku. Jego konstrukcja sięga pierwszej połowy XX wieku i bez względu na to, na jak wiele złośliwości nie sililibyśmy się w stosunku do Harleya-Davidsona, to przy Royalu i tak amerykański produkt będzie wypadał jak myśliwiec F-22 Raptor przy RWD-5 Żwirki i Wigury.
Jestem tak zrobiony, bo lepiej się nie da
Continental GT nie jest pierwszym Royalem Enfieldem, jakim jeździłem. Ba, nie jest nawet drugim czy trzecim. Jeździłem wieloma motocyklami tej marki, ale wcześniej jakoś żaden nie przypadł mi aż tak do gustu. Nie wiem, może nutka cafe racera skradła moje serce, a może jego przaśność i prostolinijność? Albo zwyczajnie – szczerość.
Ten motocykl właściwie niczego nie udaje. Właściwie, bo plastikowe zegary, kierunkowskazy, przełączniki na kierownicy i rozrusznik psują nieco efekt, ale ogólny odbiór i tak wciąż pozostaje bardzo pozytywny. Royal Enfield Continental GT zdaje się być wyrazem emocji, jakie towarzyszą jego budowie i krzyczy do nas: jestem tak zrobiony, bo lepiej się nie da. Czy Continental GT ma wady? Mam wrażenie, że ma ich całe mnóstwo. Ma cały arsenał wad, którymi dzieli się z nami z pełną szczerości szczodrością.
Już sam rozruch bywa często zagadką. Choć od niedawna można użyć magicznego guziczka rozrusznika, to tak naprawdę przed porannym rozruchem dobrze jest przeprosić się ze starym, dobrym kopniakiem i kilkoma ruchami „rozruszać” silnik. Wówczas Royal chętniej zapali. Sam jednak nie mogłem wyzbyć się przyjemności odpalania Continentala z „kopki”. Operacja nie jest trudna i daje sporo satysfakcji. Motocykl ma dźwigienkę ssania – przy niższych temperaturach warto jej użyć. Royal dość długo się rozgrzewa. Nawet po kilku minutach jazdy potrafi „przykaprysić” i zdusić się przy starcie ze skrzyżowania. Taka jego uroda.
Zobacz dane techniczne motocykla Royal Enfield Continental GT w naszym katalogu motocykli
Jak się nim jeździ – na następnej stronie>>>
Pyrkanie w okolicach setki
Przyspieszenie do setki nie imponuje i trzeba pogodzić się, że większe skutery będą mogły z nami wygrywać uliczne utarczki na starcie. Ale kiedy posłucha się Royalowego singla, przestaje to mieć znaczenie. Mnie się ten sprzęt po prostu podoba, z tymi wszystkimi swoimi niedoskonałościami.
Nie rozwija zawrotnych prędkości. Już przekroczenie 100 km/h znacząco podnosi poziom wibracji i pozostaje z nami do osiągnięcia prędkości maksymalnej, która wynosi „prawie sto czterdzieści”. Ale jazda z tą prędkością, choć możliwa (przy odpowiednim ukształtowaniu terenu, bo pod górkę jej nie utrzyma), nie jest taką frajdą jak pyrkanie w okolicach setki. Setki, która jest dość bezpieczna, bo zarówno opony Pirelli Demon, jak i przedni zacisk Brembo nie tylko dość dobrze utrzymują motocykl na drodze, to jeszcze bardzo skutecznie go spowalniają.
Przednie zawieszenie nie ma najmniejszego cienia regulacji, ale wydaje się być dobrze wyważone, jeśli chodzi o kompromis pomiędzy komfortem a prowadzeniem. Tylne elementy resorująco-tłumiące są wspomagane gazem i tutaj mamy możliwość zmiany napięcia wstępnego sprężyn.
Początkowo jeżdżąc Royalem, popełniłem małe faux pas, bo wykazując się totalną ignorancją, usiadłem na niego w tekstylnych spodniach. Zostałem za to od razu srogo ukarany, gdyż rozgrzana rura przypaliła mi je, pozostawiając na sobie część nogawki. Na takiego klasyka wsiadamy tylko w skórze! Na klasycznym motocyklu, kierowca powinien umieć się zachować i przywdziać odpowiedni do pojazdu strój!
Continental GT jest prawdziwy, motocyklowy. Wiadomo, że nie przypadnie do gustu goniącym za osiągami i technologią. Wielu w ogóle nie zrozumie sensu istnienia tej żywej skamieliny. Ale nie przeceniajmy możliwości obcowania z zupełnie nowym motocyklem weterańskim. Pewnie, że takiego Royala dobrze mieć jako drugi lub trzeci motocykl. Ale warto! Zwłaszcza że jego cena wcale nie odstrasza. Jest co najmniej kilka droższych od Enfielda stodwudziestekpiątek.
Jak dla mnie Royal Enfield Continental GT jest prychający, bez mocy, archaiczny i powolny. Jednym słowem: jest doskonały.
Zobacz dane techniczne motocykla Royal Enfield Continental GT w naszym katalogu motocykli
Opinia Kuby Olkowskiego na następnej stronie>>>
Zdaniem Kuby Olkowskiego
W ciągu kilku lat pracy w Motogen.pl zauważyłem, że raz, może dwa razy w sezonie pojawia się testowy motocykl, który szczerze chciałbym mieć w garażu. Jakie kryteria musi spełniać ów pojazd? Tylko dwa: musi mi się podobać i dawać radość z jazdy. I w te założenia idealnie się wpisuje Royal Enfield Continental GT.
Co mi się w nim podoba? Nie został zdominowany przez elektronikę, księgowych, komputery z programami optymalizacyjnymi, QRM, 5S i wszelkie sposoby zarządzania jakością i wydajnością, opracowane przez psychopatów z Uniwersytetu Toyoty.
Enfielda zaprojektowali w latach 50. analogowi, żywi inżynierowie wg dobrej, angielskiej szkoły. Jest śliczny; w miejscu, gdzie spodziewamy się metalu jest …metal, gdzie powinien być zbiornik paliwa znajdziemy zbiornik paliwa, a co w zasadzie przestało być oczywiste, żeberka silnika naprawdę służą do chłodzenia.
Linia i klimat Enfielda nawiązują trochę do cafe-racerów, trochę do oldskulowych wyścigówek. Mi się po prostu podoba. Nie jest pojazdem retro. To motocykl sprzed lat, w którym podjęto próbę dostosowania do obecnych czasów.
Powiedzmy szczerze, prowadzi się przeciętnie, hamuje raczej słabo, zawieszenie jest… Po prostu jest.
I ta właśnie niedoskonałość przenosi nas w czasy konfrontacji. Z samym sobą, cienką linią pomiędzy odwagą a głupotą; popsułeś zakręt albo hamowanie – żaden zero-jedynkowy asystent nie będzie Ci ratował tyłka. Twój błąd, Twój problem, Twoje życie.
Urok i siła długoskokowego singla generują banana przy każdym ruchu manetką; jazda z prędkością zbliżoną do maksymalnej (sporty osiągają ją na jedynce) to adrenalina porównywalna z wyścigami motocyklowymi.
Wsiadając na Enfielda macie wrażenie, że jesteście profesjonalnym kierowcą motocyklowym. Że właśnie rozpoczyna się walka na śmierć i życie, a samo dojechanie do mety to wygrana. Po prostu stajecie się motocyklistą z krwi i kości a nie emogłupkiem z memów dla gimbusów.
Oczywiście, nie chciałbym Royal Enfielda jako pierwsze moto. Chciałbym go, jako motocykl drugi. Tylko po to, żeby stał w salonie i cieszył oko. A w ciepły wieczór przetestował granicę mojej odwagi i umiejętności. Takich wrażeń nie odda żaden nowy sport wyposażony w ultraskuteczne hamulce, kontrolę trakcji, zawieszenie czy elektronikę. Dlatego chcę Enfielda.
Zobacz dane techniczne motocykla Royal Enfield Continental GT w naszym katalogu motocykli
Zostaw odpowiedź