Blik Customs – The Party - Motogen.pl

Impreza Blik Customs już za nami, a ja z niecierpliwością czekam na kolejną. Pogoda dopisała, spora frekwencja, mnóstwo znakomitych pojazdów mechanicznych i dobra muza. Czego chcieć więcej? Cóż, mnie to w zupełności wystarczyło do szczęścia.
 

Organizatorzy pokazali, że przy odrobinie chęci i bez mega dużych nakładów finansowych można zorganizować całkiem zgrabny i zacny piknik motoryzacyjny. A zapowiedziana liczba różnego typu motoryzacyjnych ciekawostek (motocykle, lowridery, amerykańskie auta) była swego rodzaju zabiegiem marketingowym, który zachęcił właścicieli powyższych do przybycia i w ten sposób spełnił obietnice chłopaków z Blik.
 

Już przed godziną 14:00, czyli planowanym rozpoczęciem imprezy, tłumnie gromadziła się publika. Na scenie trwały ostatnie przygotowania, a z głośników płynęły soczyste dźwięki – to za sprawą DJ’a, Tomka "Kuczijo" Tracza, serwującego rockabilly i swing wprost z kabiny klimatycznego hot-rod’a, zbudowanego kiedyś przez Krzyśka Szydłowskiego w przypływie twórczej weny… W tłumie wyróżniały się klimatyczne kobiety, odziane w stylu Pin-Up. W jednym z garaży można było obejrzeć na żywo pracę aerografisty, który artystycznie wyżywał się na masce pick-up’a Chevy. Uwagę publiki przyciągał również grill, gdzie, zawieszony na mobilnym dźwigu do demontażu silników samochodowych, opiekał się powoli kawał mięsiwa.
 

Nie zabrakło też muzyki live. Wystąpiły dwa składy; na początku zagrało Na Uboczu Trio, serwując mieszankę bluesa, rocka i jazzu. Późnym popołudniem na scenę weszli The Surftones, którzy poderwali publikę do tańca w rytmach starego rock’n’roll’a.
 

Przez całą imprezę przewijały się najróżniejsze pojazdy. Począwszy od różnych wersji Garbusów i pierwszych serii Transporterów poprzez amerykańskie salonki, full-size sedany, robiącego niesamowite wrażenie pick-up’a GMC z 1978 roku, który w polskich warunkach jest czystą abstrakcją (rozmiar ma znaczenie) itd., itp. Nie zawiodła ekipa Lowrider.pl (biały lowrider Bel Air na szprycowanych felach i Warszawa El Bombino wciąż przyciągają wzrok) oraz chłopaki z Belzebubs CC. Na motocyklistów też można było liczyć. Przez cały dzień przez siedzibę Blik przewijały się najróżniejsze jednoślady, a naszą szczególną uwagę zwróciły MZ i Moto Guzzi w stylu cafe racer, Flathead H-D, którym powoził najbardziej postrzelony protetyk świata, Radek. Niespodziankę sprawili również panowie w barwach Hells Angels, którzy grupą przybyli na piknik. Tak na marginesie, mamy w Polsce wreszcie chapter tego najbardziej rozpoznawalnego klubu!
 

Podczas pikniku odbyła się licytacja na rzecz Fundacji Przeciwko Leukemii im. Agaty Mróz. Publiczność licytowała obrazy i grafiki, przekazane na ten szczytny cel, oraz lot szybowcem. Akcję poprowadził, znany z Antyradia, Olek Ostrowski przy skromnym udziale mojej osoby. Co ciekawe, znaleźli się też darczyńcy, którzy przekazywali różne kwoty na działalność Fundacji zupełnie poza licytacją. Brawo i wielkie dzięki!
 

Kilka osób uroniło łzy, kiedy potężny monster truck zmiażdżył popisowo legendę polskiej motoryzacji, małego Fiata. Dzielny Maluszek długo opierał się atakom potwora na ponad 1,5-metrowych kołach. Niestety, został zmiażdżony i smutno zalegał przed bramą Blików…
 

Chłopaki z Blik zapowiadają kolejne imprezy. Mają już w planach zlot dla amerykańskich wynalazków, który odbędzie się w Babicach koło Warszawy, oraz powtórkę pikniku przy ul. Księżycowej. Warto więc śledzić ich poczynania, bo, jak widać po pierwszym evencie, pomysły na imprezy mają niezawodne.