StuntGP 2012 w wersji światowej - Motogen.pl

Po zeszłorocznym sukcesie organizator StuntGP Maciej Szudzichowski postanowił postawić kolejny krok naprzód. Nadając imprezie rangę międzynarodową rozpalił oczekiwania zarówno uczestników jak i widzów. Sprawdźcie czy na Bydgoskiej arenie miało miejsce rozczarowanie czy świętowanie?

 

World Stunt Grand Prix 2012 brzmi dumnie. Ambitne plany organizatora postawiły przed nim bardzo ciężkie zadanie. Na szczęście nie zawiodła nas ani frekwencja zawodników, ani poziom organizacji. Impreza dla niektórych rozpoczęła się już w czwartek. Do Bydgoszczy zjechali stunterzy z takich państw jak: Francja, Finlandia, Austria, Rosja, Białoruś, Litwa, Czechy i Anglia. Gdy zobaczyliśmy listę startujących na której widniały 74 nazwiska wiedzieliśmy, że piątkowe kwalifikacje będą ciężkie…

 

Ciężkie dla sędziów, cała reszta bawiła się wyśmienicie. Plac treningowy gotował się od trącej po nim gumy z opon i metalu z klatek. Stunterzy nakręcali się nawzajem i napompowani adrenaliną wjeżdżali na arenę kwalifikacyjną. Podczas trzech minut każdy z nich musiał pokazać swoje najlepsze tricki. Oceniani byli jak zwykle w pięciu kategoriach: Wheelie, Stoppie, Drift, Acrobatics i Overall. W każdej z nich mogli zdobyć maksymalnie 20 punktów od jednego sędziego. Tak więc maksymalna ilość punktów za przejazd wynosiła 300. Jury składało się z następujacych postaci: AcFarias, Cyril Aguilera i Andrzej Drzymulski. Dawno nie mieli przed sobą tak ciężkiego zadania. Największe szanse na sukces posiadali zawodnicy, których przejazd był zróżnicowany. Niestety osoby, które wymiatały na jednym kole, a nie wykonywały, żadnych akrobacji traciły sporo punktów. Oprócz pro stunterów w piątek mogliśmy zobaczyć kilka indywidualności. Najbardziej pozytywny był Pan o imieniu Aleksiej. Były konstruktor przybył do Bydgoszczy razem ze swoim synem. Bodajże 12 letni chłopak opanował już takie tricki jak circle wheelie, czy rolling burnout. Tata z kolei jest właścicielem najbardziej oryginalnego motocykla wszechczasów. Jego kawasaki ER6N zamiast klasycznego stelaża posiada wielką platformę, po której stunter może się poruszać podczas kręcenia cyrkli. Owa platforma była nawet dodatkowo amortyzowana! Jednak najbardziej szokowało nas przednie zawieszenie. Lagi zostały odwrócone tak, że zaciski są skierowane do przodu, a do nich zamontowany został stelaż z kółkami. Chroni on kierowcę przed przekroczeniem punktu balansu na przednim kole.

 

Piątkowe kwalifikacje miały na celu wyłonienie 30 zawodników startujących w sobotnich półfinałach. Poziom był jednak tak wysoki i wyrównany, że postawienie kreski odcinającej wiele postaci od dalszej jazdy było bardzo ciężkie. W efekcie końcowym sędziowie zdecydowali, że w sobotę zobaczymy 31 zawodników.

 

Koncentracja w drugi dzień zmagań musiała sięgnąć limitów. Nie dość, że w niedzielnym finale mieliśmy zobaczyć tylko 15 stunterów to na dodatek punkty zebrane w sobotę liczyły sie do klasyfikacji końcowej. Niestety z rywalizacji odpadł Kevin „Kafon” Parussin. Podczas upadku na treningu motocykl zmiażdżył mu stopę poważnie łamiąc dwie kości. Francuski zawodnik zdecydował się na powrót do swojego kraju. Decyzja wyeliminowała kolejną postać. Julien Welsch „Razerback” zrezygnował ze startu i zawiózł swojego kolegę do francuskiego szpitala. Nie wpłynęło to jednak znacząco na poziom show zafundowanego przez stunterów. Byliśmy świadkami orgii tricków i mixu przeróżnych styli jazdy.