Relacja z III rundy WMMP w Moście - Disco Inferno - Motogen.pl

Długo można się zastanawiać co się stało, dlaczego, kto zawinił i gdzie byli rodzice. Dawno nie było takiej zadymy. Pisałem już o tym wcześniej – zapoczątkował ją jeden z zawodników Rookie 1000, który wywalił się ostro już we środę. Efekt – zgruzowany motocykl, szwy na ręku, ogólnie mało fajnie. No i później już samo poszło.

Ale pomińmy dzwony i paciaki oraz drobniejsze gleby, które są przypadłością sportu zwanego wyścigami motocyklowymi. Zaznaczyć należy tylko jedną rzecz: w tym sezonie z klasyfikacji wypadli Sławek Grausam i, prawdopodobnie, Paweł Szkopek. Tu piszę prawdopodobnie, ponieważ znając życie i sposób w jaki Paweł podchodzi do wyścigów, możemy spodziewać się, że stanie on na uszach, aby jeszcze w tym roku pojawić się na torze i stanąć do walki. Osobiście życzę mu, aby nastąpiło to jak najszybciej, chociaż obrażenia odniesione podczas kontaktu z metalową bandą, nie należą do najlżejszych i ogólnie nie jest ciekawie. OK, dobra, pomijamy już takie tematy!
 

Autodrom Most.
Kawał historii. Wyścigi w Moście, to nie tylko historia najnowsza, rozpoczynająca się wraz z oddaniem do użytku znanego nam toru. To kawał czasu, kiedy odważni ścigali się po torach ulicznych. Ale od początku…
Pierwsze wyścigi w Moście odbyły się tuż po zakończeniu II Wojny Światowej. 25 maja 1947 roku, na torze wytyczonym wokół lokalnego browaru, rozegrano pierwszy wyścig motocyklowy. W kolejnych latach wyścigi odbywały się na ulicznych torach wytyczonych w obrębie miasta, lub w jego okolicach. W niedługim czasie Most wpisał się na stałe do kalendarza rozgrywek o tytuły mistrzowskie. Po raz pierwszy miało to miejsce w roku 1965. We wczesnych latach 70-tych tor został wytyczony w pobliżu stacji kolejowej, a jego część stanowiła nowo wybudowana droga szybkiego ruchu (istniejąca do dnia dzisiejszego, oczywiście mocno zmodernizowana). Tor miał wtedy 3450 metrów długości i cieszył się bardzo dużą popularnością. W roku 1979 rozegrano na nim pierwszy wyścig prestiżowej Interserie. Tym sposobem samochody sportowe na stałe zagościły w Moście. Jednak przepisy dotyczące bezpieczeństwa podczas wyścigów nie wróżyły świetlanej przyszłości dla ulicznych torów. To było powodem, dla którego bardzo poważnie zaczęto myśleć o budowie toru dedykowanego wyścigom, będącego zamkniętym obiektem, odseparowanym od dróg publicznych. Historia wyścigów na zaimprowizowanych torach ulicznych zakończyła się w roku 1983, kiedy odbyła się pierwsza, oglądana przez około 100.000 widzów, impreza na nowym Autodrom Most. Warto wspomnieć, że do tego momentu, od zakończenia wojny, w Moście rozegrano 35 wyścigów samochodowych i 22 motocyklowe.

Budowę Autodrom Most, który znamy, i który na stałe wpisany jest w kalendarz WMMP, wspólnie z rozgrywkami Alpe Adria Cup i Mistrzostw Czech, rozpoczęto w roku 1978, na terenie nieczynnej kopalni odkrywkowej Vrbenský. Wstępny projekt powstał w roku 1976 i został przygotowany przez grupę entuzjastów pod kierownictwem Václava Paura. W chwili obecnej może się to wydawać niemożliwe, że założenia dotyczące nowego toru, jego konfiguracji, stref bezpieczeństwa, etc. powstały tylko na podstawie obserwacji poczynionych podczas krótkich wizyt na Hockenheim oraz informacji z prasy i materiałów telewizyjnych, które dały autorom jakiekolwiek pojęcie o przepisach i wymogach stawianych przez FIM i FIA. Gotowy tor pozyskał trzyletnią licencję FIM, a później licencję FIA.

W roku 1995 dokonano rekonstrukcji i przebudowy toru, po tym, jak m.in. utracono licencje obu federacji. Pojawił się mur przy parku maszyn, zwieziono tony ziemi i żwiru, który posłużył do przygotowania nowych stref bezpieczeństwa. Był to moment, w którym Autodrom Most zyskał wygląd i kształt znany nam do dzisiaj.

Od kilku lat, podczas zawodów motocyklowych, prosta start-meta zamykana jest szykaną, która wymusza znaczne ograniczenie prędkości. Stało się tak po tym, jak coraz więcej motocyklistów, idąc pełnymi kotłami przez prostą, wpadało w szybki, lewy zakręt z prędkościami grubo przekraczającymi 200km/h. Tam miał przyjemność pacnąć kiedyś Janusz Oskaldowicz, a w 2005 roku Grzesio „Kuleczka” Jędrzejewski wysłał mi dramatycznego sms’a informującego o tym, co sobie połamał i w jakiej ilości (obydwa dzwony na treningach organizowanych na torze, podczas których prosta pozostawała otwarta). Przy okazji, Grześ pogrzebał wtedy wszelkie szanse na dalsze starty i zabił swoje Ducati…