W czwartek, 13 sierpnia, motocykliści znowu pojawili się na bramkach autostrady A4. Sposób działania wyglądał tak samo jak za pierwszym razem – każdy motocyklista dokładnie i skrupulatnie płacił za swój przejazd.
Tym razem motocyklistów było więcej, choć także policja była lepiej przygotowana i kierowała protestujących do specjalnie wyznaczonych dla nich bramek. Niestety, nie obyło się bez przykrych incydentów – w czasie oczekiwania na podjazd do bramek od strony Krakowa doszło do dwóch kolizji, gdy motocyklista najechał na stojący przed nim pojazd.
Natomiast w piątek wieczorem protestowali motocykliści korzystający na co dzień z autostrady A1. Pięć z ośmiu bramek, obsługujących węzeł w Rusocinie, zostało zajętych przez blisko 200 motocyklistów. Powielili dotychczasowy schemat włoskiego strajku, przez co utworzył się prawie 2-kilometrowy korek. Akcja trwała około trzy godziny.
Niestety, mimo dobrze przyjętej pierwszej akcji motocyklistów, kolejne nie spotkały się z aprobatą współużytkowników autostrad. Wielu stojących w korku kierowców samochodów złorzeczyło motocyklistom, argumentując swoje racje faktem, że skoro stać ich na motocykle, to stać i na płacenie za autostradę. Toteż płacili.
Okazało się, że niemożliwe stało się możliwe i setki ludzi potrafiło zjednoczyć się w ramach jednego celu. Oby tak dalej. Jest szansa, że wywalczymy sobie coś, mimo że nie należymy do większości. Jeszcze.
Źródło: Onet