Red Bull Romaniacs – wielki triumf Jarvisa - Motogen.pl

Red Bull Romaniacs za nami. Po raz drugi zawody hard enduro wygrał Graham Jarvis.

Red Bull Romaniacs za nami. Po raz drugi zawody hard enduro wygrał Graham Jarvis.

 

Jako pierwszy na mecie ponownie pojawił się Jarvis. Za nim na zabytkowe schody w Sibiu wjechało 124 pozostałych zawodników. Wszyscy byli bardzo zmęczeni jednak szczęśliwi, że udało im się dojechać do końca tych ekstremalnie ciężkich zawodów.

 

Zapraszamy do zapoznania się z relacją z trzech ostatnich dni tych niepowtarzalnych i wyjątkowo ciężkich zawodów. Jeżeli przegapiliście opis pierwszego dnia zmagań znajdziecie go tutaj.

 

Sibiu, w Rumunii, 18 lipca 2011 – dzień drugi
Po dwóch dniach, kiedy to Graham Jarvis był na prowadzeniu, trzeciego dnia przyszła kolej na zwycięstwo Chrisa Bircha. To był dzień szybkich odcinków, relaksującej jazdy z odrobiną ciężkich odcinków pod koniec tego etapu, gdzie zawodnicy wzajemnie sobie pomagali. Słońce wróciło i bezlitośnie wypalało trasę, choć, biorąc pod uwagę szybkie tempo jazdy, dla większości zawodników nie stanowiło to większego problemu. Uczestnicy zawodów cieszyli oczy przepięknymi krajobrazami i korzystali z odświeżających powiewów chłodnego powietrza, choć przy osiąganych prędkościach wielu zmagało się z kłopotami nawigacyjnymi.

 

Część zawodników połączyła siły, tak jak na przykład Birch i Letti, którzy wyglądali, jakby załapali wiatr w żagle, a na mecie wymieniali między sobą doświadczenia z trasy rajdu. Chris Birch zmaga się dodatkowo z odnowioną kontuzją ręki, a po wyścigu zaaplikował sobie okłady z lodu.

Letti także wyruszył na trasę z naderwanym ścięgnem w stopie, co powodowało ból przy każdym jej opuszczeniu. Mimo to wyjazd na trasę z kontuzjami nie stanowiło większego problemu aż do momentu, w którym zawodnicy dotarli na koniec dnia do sekcji podjazdów korytem rzeki, wypełnionym błotem i głazami (tylko dla klasy PRO). To był moment, w którym większość wymieniała nazwisko kierownika trasy – Seppo, obiecując, że go zabiją.

 

Prowadzący do tej pory Jarvis, jadący precyzyjnie niczym chirurg, także zmagał się z kłopotami w nawigacji, co pomogło Birchowi w objęciu prowadzenia tego dnia. Jarvis wyleciał z motocykla dwukrotnie na szybkich odcinkach, ale pokazał także niewiarygodne, niemal kaskaderskie wyczyny na sekcjach zjazdowych.

 

Graham Jarvis: „Rozpocząłem naprawdę nieźle, znalazłem dobry rytm do jazdy – chociaż nie ukrywam, że w głębokiej trawie zdarzały się problemy. Potem zaliczyłem upadek, wpadłem na drzewo, a następnie, musiałem przebijać się przez kilku zawodników z klasy Hobby i jadąc w ich kurzu zaliczyłem kolejny upadek. Przegapiłem także kilka rozjazdów, co kosztowało mnie trochę czasu. Wciąż jednak pozostały jeszcze dwa dni, więc sądzę, że będzie ciekawie.”

 

Chris Birch: „Dziś miałem dużo lepszy dzień I bardzo dobrze mi się jechało. Motocykl sprawował się doskonale, ten KTM chyba po prostu lubi takie wyzwania. Temperatura zbytnio nie doskwierała, większość odcinków pozwalała przewietrzyć się w trakcie jazdy. Najgorszy był końcowy odcinek w błocie, prowadzący korytem rzeki usłanym kamieniami. Na dzisiejszym odcinku widziałem także prawdziwy pokaz koleżeństwa, kiedy dwóch zawodników z klasy PRO pomagało swojemu koledze Darrylowi Curtisowi, poświęcając 10 minut swojego czasu. To był chyba najgorszy dzień w karierze tego zawodnika. Daryll zaliczył upadek, wylądował w drzewach i był przekonany, że dla niego jest już po zawodach. Na szczęście nic poważnego mu się nie stało, a motocykl, który wylądował w wąwozie udało się wyciągnąć. Daryll wrócił na trasę, a Martin Volný i Emanuel Gyennes, którzy mu pomogli, otrzymali odpowiednią do poświęconego czasu premię minutową. To był pokaz prawdziwie sportowej rywalizacji i ducha walki na Romaniac’s.”

 

Letti: “To był dla mnie bolesny dzień, choć nawigacja, która dla większości zawodników stanowiła problem, była całkiem OK. Jestem cały czas ostro nakręcony, jedzie tu czołówka zawodników ścigających się w hard-enduro, i bardzo podoba mi się ściganie z nimi. W tym roku mamy zespół w którym jedzie ojciec i syn – Romeo and Cristan Dunca, którzy mają mnóstwo frajdy z jazdy razem i ze ścigania się ze światową czołówką. Ojciec, Romeo Dunca startował w Dakarze w 2005 i dojeżdżając na 79 pozycji pokazał, że jest szybkim zawodnikiem, nawet startując w klasie Hobby. Widać, że jego syn odziedziczył ten talent.”

 

Sibiu, w Rumunii, 19 lipca 2011 – dzień trzeci
Ponownie jazda w pięknej, słonecznej pogodzie. Wydaje się że wszystkie ubiegłoroczne życzenia zawodników, którzy modlili się o słońce po przejechaniu trasy w deszczowych warunkach edycji 2010 zostały wysłuchane. Z pewnością było gorąco i tylko w cień w lesie, czy przekraczanie rzeki mogło przynieść nieco ulgi zawodnikom, ale z pewnością nie wystarczająco.

 

Dzień 3-ci to tradycyjnie dzień, który łamie tych którzy nie są stworzeni do Red Bull Romaniacs i dzisiejsze dramatyczne historie na trasie właśnie to odzwierciedlają. Twardzi mężczyźni płakali, a hardkorowi zawodnicy enduro byli gotowi sprzedać swoją duszę aby tylko uzyskać jakąś pomoc w pokonaniu przeszkody, a istota ludzka stała się gotowa do walki o trochę wody, aby przetrwać dzień. Twardzi mężczyźni płakali, a hardkorowi zawodnicy enduro byli gotowi sprzedać swoją duszę aby tylko uzyskać jakąś pomoc w pokonaniu przeszkody, a istota ludzka stała się gotowa do walki o trochę wody, aby przetrwać dzień. Zawodnicy faktycznie oferowali pieniądze, wymachując kartą kredytową i gotówką, aby tylko uzyskać pomoc od widzów – po prostu starali się przetrwać jakoś ten dzień. Widziano jak niektórzy zawodnicy najeżdżają na torby fotografów aby pozyskać trochę wody i jak wpadają do pobliskiej zatoczki pijąc wodę jak spragnione zwierzęta. Mottem dnia był na pewno ból – nawet dla najlepszych zawodników.

Jednak śmietanka światowego Extreme Enduro dotarła do mety z szerokim uśmiechem na twarzy. Tym bardziej, że najtrudniejsze wyzwania, były rano i mieli trochę czasu, aby ochłonąć i odzyskać płynność jazdy, nacieszyć oko pięknymi widokami i odświeżyć się dzięki szybkiej przeprawie przez wodę. Pozycję lidera zajął ponownie Graham Jarvis i zakończył tylko kilka minut przed Chrisem Birchem.

Graham: „Miałem dzisiaj super dzień. Trochę trudniejszy rano, ale kiedy się już obudziłem, naprawdę znalazłem swoją „falę”, nawigacja była łatwiejsza niż wczoraj, ale mimo to ominąłem kilka skrętów, przez to że nie patrzyłem na mój GPS. Zdecydowanie podobała mi się ta piękna przejażdżka! Rano było ekstremalnie przez jakieś 30 minut, ale po tym, trasa znowu pozwoliła wrzucić szybkie tempo. „

Chris: „Rano było dosyć trudno, ale najgorsze dla mnie było zobaczyć jak mój dzielny motocykl stacza się na dół po stromym wzgórzu, rozbijając się przy tym o drzewa. Wielkie podziękowania dla załogi Lars Enöckl, Niki Stelzmüller i Erich Brandauer, którzy pomogli mi wymienić wygiętą kierownicę a Brandauer podarował swój tylny błotnik. Udało mi się nadrobić trochę straconego czasu, ale Graham międzyczasie zrobił duże postępy. Nie przeszkadza mi jednak że zostałem pokonany przez tak wielkiego zawodnika jak Graham Jarvis!

Sibiu, w Rumunii, 20 lipca 2011 – dzień czwarty
5 dni temu 176-ciu bardzo zmotywowanych zawodników edycji 2011 Red Bull Romaniacs-a przejechało około 600 km przez rumuńskie wsie, sponiewierało swoje motocykle i ciała tak, jakby ich życie od tego zależało i 124 dotarło na metę. Najlepszym z nich był Graham Jarvis, który dominował przez cały wyścig i który wygrał Red Bull Romaniacs po raz 2-gi. Jak wszyscy inni, musiał dać z siebie wszystko, aby przejść przez trudne odcinki trasy PRO, przezwyciężyć awarie, upadki i nie poddawać się, lecz naprawić sprzęt i walczyć do wyczerpania. Jednak udało się, jechał „jak chirurg”, i miał wystarczająco dużo energii aby stać się zasłużonym zwycięzcą. Graham wygrał Red Bull Romaniacs w 2008 roku, mocno forsował w dwóch ostatnich latach (udział w 2009 roku, i 2-gie miejsce w 2010), aby znowu wygrać w 2011 roku. Gratulacje!

Graham: „To był kolejny ciężki dzień, a musiałem ostro przeć do przodu, bo wiedziałem, że Chris nigdy by się nie poddał. Wtedy złapałem drut w tylnym kole, przez który zaliczyłem wywrotkę i musiałem popracować trochę, aby to odczepić z mojego motocykla. Jestem naprawdę szczęśliwy, że udało mi się teraz wygrać Red Bull Romaniacs po raz 2-gi! To był wspaniały wyścig i mam nadzieję, że wrócę tu ponownie w przyszłym roku. Wsparcie z Husaberg i GoldenTyre był duże i doceniam to też!”

 

Grahamowi rzeczywiście przez cały wyścig deptał po piętach bardzo zadeterminowany Chris Birch, który też świetnie sobie radził. W przeciwieństwie do wielu swoich kolegów, którzy nie chcą nawet oglądać swojego motocykla przez najbliższe kilka dni, Chris myślami jest już przy następnym wyścigu, który odbędzie się w RPA w najbliższą sobotę!

 

Chris: „Ostatni dzień był najtrudniejszym do tej pory, było dość ciężko, ale na pewno miałem świetną zabawę. Zajęcie 2-go miejsca za Grahamem jest ok w mojej sportowej karierze. Ten facet jest niesamowity! Kocham ten wyścig, jeśli jest ktoś kto myśli o zrobieniu RBR, mogę go tylko zachęcić, zrobiłem dużo różnych tras i wyścigów na całym świecie, ale ten jest zdecydowanie najlepszy. Tylko pamiętajcie, aby wybrać odpowiednią do swoich umiejętności klasę …!”

 

Ogólny trzeci Andreas Lettenbichler jechał jakby nie było jutra i stanowił nie lada wyzwanie dla Grahama w niektórych częściach dzisiejszego dnia. Jego umiejętności jazdy raz jeszcze oszołomiły jego światowej klasy przeciwników, którzy obserwowali go jak przekracza niektóre przeszkody w prawdziwie magicznym stylu „Lettiego”. Większość z nich nie była w stanie śledzić jego ścieżki. Niestety, rozbił się dwukrotnie i jego GPS został zniszczony. Mimo to Letti nie zrezygnował i jechał za grupą zawodników z klasy Hobby w celach nawigacyjnych, dzięki czemu zapewnił sobie trzecie miejsce ostatniego dnia jak i w całym wyścigu!

 

Letti: „Jestem szczęśliwy, że to już koniec, to był zabawny, ale i trudny wyścig. Wracam do pracy jutro, ale mam mnóstwo wspaniałych wspomnień i niesamowite miejsce na podium co doje mi naprawdę wiele powodów do radości! „

Kolejnym zawodnikiem który odważnie walczył w tej bitwie był Xavi Galindo. Hiszpan był na dobrej drodze, aż stracił kontrolę nad swoim motocyklem tuż powyżej skały i jego sprzęt spadł pionowo w dół obok jeziora, skąd był nie do odzyskania. Xavi pozbył się więc swojego oprzyrządowania i postanowił przepłynąć na drugą stronę jeziora aby szukać pomocy. Tam zobaczył łódź, która wiosłowa szybko więc została przez niego „porwana” i użyta jako prom, który przetransportował jego motocykl z powrotem na właściwy tor. Już godzinę później brał ponownie udział w wyścigu i dotarł jako 10-ty. Podczas ceremonii wręczania nagród otrzymał wodne skrzydła.

Martin „Frejn” Freinademetz: „Nigdy nie mieliśmy jeszcze tak wysokiego procentu zawodników kończących wyścig, z pewnością przyczyniła się do tego wspaniała pogoda, ale również nasze dobre przygotowanie. Oznakowaliśmy i przygotowaliśmy około 600 km tras, zaangażowaliśmy do przygotowań 400 osób, rozdystrybuowaliśmy 20000 litrów benzyny i 270 litrów oleju Motorex do 16 punktów tankowania, zbudowaliśmy 4 punkty serwisowe i ustanowiliśmy 40 punktów kontrolnych, które dostarczało jedzenie, zapewniliśmy też zakwaterowanie dla zawodników i drużyn, a także zaangażowaliśmy światowej klasy służby ratownicze i bezpieczeństwa – dlatego jesteśmy tak zmęczeni jak zawodnicy, a zarazem bardzo szczęśliwy, że mieliśmy tutaj takie wielkie wydarzenie sportowe Extreme Enduro! Wielkie „dziękuję” dla mojego zespołu i uczestników za podjęcie wyzwania! Jest to, więc idealne miejsce i czas do rozpoczęcia przygotowań do Red Bull Romaniacs 2012, który odbędzie się w ramach Mistrzostw Świata Extreme Enduro. „