Do wypadku doszło w czerwcu 2011 roku. Małżeństwo z małym dzieckiem wybrało się na spacer. Na szutrowej drodze minęło ich dwóch quadowców, obsypując piachem i żwirem. Kiedy kobieta zaczęła za nimi wołać, zawrócili. Na swoje nieszczęście kobieta zbyt mocno zbliżyła się do jadącego pojazdu lub też sam quadowiec przejechał zbyt blisko niej i nie zdążył zareagować. Kobieta zginęła na miejscu.
Rodzina 29-letniej wówczas Agaty Ch. chce, by sprawca wypadku był sądzony jak za zabójstwo, a nie jak za nieumyślne spowodowanie śmierci. Drugi z quadowców, oskarżony o nieudzielenie pomocy i oddalenie się z miejsca wypadku, przyznał się do winy. Przed sądem wyjaśniał: „Na łuku drogi zauważyłem, jak Piotr zjeżdża na lewą stronę drogi, a potem kobietę stojącą przed quadem, w wyniku czego została ona potrącona. Spanikowałem i odjechałem”.
Jak sprawa się zakończy, na razie nie wiadomo. Piotr S. nie przyznaje się do winy. Rodzina Agaty Ch. czeka na kolejną rozprawę i decyzję sądu co do kwalifikacji czynu.
Jak pewnie zauważyliście, jest to kolejny wypadek z udziałem quada i pieszego. Takich zdarzeń jest coraz więcej i nasuwa się pytanie, czy naprawdę kierowcy czterokołowców nie mogą w jakiś sposób koegzystować z innymi ludźmi. Jeżeli szybko nie znajdzie się rozwiązania sytuacji, będziemy mieć do czynienia z jeszcze większą nagonką na czterokołowce, która nikomu nie wyjdzie na dobre.