Motoshow Ełk 2012 – moto impreza w stylu mazurskim - Motogen.pl

Bóg najprawdopodobniej lubi zapach palonej gumy i strzały z układów wydechowych… Przywitał zawodników, wystawców i widzów słońcem i temperaturą dającą nadzieję na optymistyczną końcówkę wakacji. Impreza odbyła się w malowniczo położonej miejscowości Ełk. Główną atrakcję stanowiła runda wyścigów na ¼ mili organizowana przez stowarzyszenie SSS. Zawody odbywały się na zamkniętej obwodnicy miasta. Jak widać, władze miejskie są bardzo rozrywkowe, gdyż nie miały problemu z wyłączeniem drogi krajowej na cały dzień. Nas jednak interesowały przede wszystkim motocykle.

Mogliśmy zobaczyć zawodników w aż pięciu kategoriach: MOTO, MOTO PLUS, MOTO MAXI, MOTO EXTREME i najbardziej hardcorowa – MOTO CHOPPER. Niektóre klasy nie były zbyt mocno oblegane, niemniej rywalizacja była ciekawa. Widzowie mieli dostęp do parku maszyn, dzięki czemu mogli z bliska obejrzeć przekrój motocykli z wydłużonymi wahaczami. Na starcie pojawiło się wielu zawodników mocno zaangażowanych w starty na 400 metrów. Dlatego widok turbodoładowanej Hayabusy czy GSX-R 1000 z podtlenkiem azotu nikogo nie dziwił. Rekord zawodów z czasem ET+RT 09.239 ustanowił Przemysław Badowski na Suzuki GSX-R 1000. Nie licząc czasu reakcji przejazd przez 400 metrów zajął 08.967 s. Jednak główną motocyklową atrakcją miał być Jetbike, motocykl napędzany silnikiem odrzutowym o mocy 1200 KM! Po pierwszym kontakcie z maszyną od razu zaczynamy szukać kierowcy, żeby zobaczyć jaką twarz ma szaleniec, który dosiada tego sprzętu. Rury ogrodzeniowe pociągnięte czerwoną farbą, trochę aerodynamicznej blachy i silnik z samolotu. To musi się udać… Stojąc blisko motocykla podczas jego odpalania wykonujemy regularne kroki do tyłu w obawie, że zaraz jakaś jego część urwie nam głowę. Po wejściu na obroty robocze hałas jest ciężki do zniesienia, zaczyna być fajnie… Niestety, warunki lub brak odwagi kierującego nie pozwoliły na osiągnięcie imponującej prędkości, dlatego popisowym numerem były marchewy o niewidzianych przez nas dotąd rozmiarach. Fajnie, ciekawie, szkoda tylko, że bez prezentacji realnych możliwości. Na szczęście rozrywkę zapewnili nam niezastąpieni na tego typu imprezie stunterzy. Krystian „Ostry” Piaścik i Kamil Kozioł szybko stali się ulubieńcami publiczności. Ich przejazdy były miksem technicznych tricków i sztuczek na pełnym ogniu. Po każdym zjeździe z areny słychać było owacje publiczności, która po prostu chciała zobaczyć więcej.

Motoshow Ełk to świetna impreza. Ciężko wyobrazić sobie lepszy weekend. Przyjeżdżamy w piątek i spędzamy dwa dni na mazurskich plażach, żeby w niedzielę, zamiast do kościoła, udać się do polowej świątyni motoryzacji. Mamy nadzieję, że organizatorzy nie będą mieli problemów z organizacją IV edycji Motoshow Ełk. My będziemy tam na pewno.