Ze strony internetowej Harley-Davidsona zniknęły motocykle elektryczne, mające pojawić się w przyszłości. Jochen Zeitz, nowy prezes marki ma doświadczenie w ratowaniu firm – kilka lat temu wyciągnął z tarapatów markę Puma, wyraźnie stojącą w cieniu Adidasa czy Nike’a. Czy taka sztuka uda się w przypadku Harley-Davidsona?
O kłopotach finansowych i spadku zainteresowania marką mówi się od jakiegoś czasu. Za pomocą całej gamy pojazdów elektrycznych, Harley chciał przyciągnąć młodszych nabywców, stawiających na nowoczesność, osiągi i ratowanie planety. Niestety, LiveWire sprzedaje się mocno poniżej oczekiwań. Chociaż to udany motocykl, okazuje się, że sięgnęli po niego głównie dotychczasowi posiadacze HD. Dla nowych jest on zwyczajnie umiarkowanie interesujący i zbyt drogi.
Porządki rozpoczęły się od wycofania marki z Indii. Johan Zeitz postawił w wątpliwość sens nadejścia małego Harleya, nad którym pracuje chiński Qianjiang – modele Street 500 i 750 sprzedawały się słabo. Teraz z zakładki „Future Models” zniknęły modele oparte na modelu LiveWire. Czy to oznacza także wygaszenie produkcji elektrycznego Harleya? Mamy nadzieję, że nie.
Tymczasem koncentrujemy się na zbliżającej prezentacji modelu Pan America. Jeśli będzie miał cenę porównywalną z BMW R1250GS, naszym zdaniem może nieźle namieszać. Plotki mówią, że Harley odrobił pracę domową porównywalnie skutecznie w „segmencie BMW”, co BMW z modelem R18 w „segmencie Harleya”. Jak wyjdzie w praktyce – zobaczymy. Pozostaje tylko życzyć amerykanom dużo szczęścia…
Zostaw odpowiedź