Fotoradary GITD nielegalne? - Motogen.pl

Kilka dni temu na łamach Moto.pl ukazał się wywiad z Jarosławem Teteryczem, biegłym z zakresu pomiaru prędkości. Z rozmowy można wywnioskować, że urządzenia, z których korzystają „krokodyle” w samochodach pochowanych po krzakach, mogą co najwyżej robić zdjęcia pamiątkowe. Te ograniczenia wynikają z modyfikacji, jakim aparatura została poddana. Zmiany spowodowały, że tylko z zewnątrz przypomina oryginalny sprzęt. Według eksperta podobnie sprawa ma się z policyjnymi „suszarkami”. Wniosek z tego jest oczywisty: ani jedne, ani drugie urządzenia nie powinny uzyskać homologacji.

Co więcej, biegły wskazuje na nieprawidłowości w przetargach na zakup sprzętu. Większość wymagań jest nielogiczna, a to sugeruje możliwość rozpisywania przetargów pod konkretne firmy. Teterycz podkreśla również, że postawienie technicznych warunków potencjalnym kontrahentom przez, GITD nie zostało poprzedzone analizą stanu prawnego w dziedzinie metrologii. Żeby było jeszcze ciekawiej, chodzi o te wymogi, które dotyczą sposobu komunikacji pomiędzy urządzeniami pomiarowymi. GITD tak sobie rozpisała przetarg, aby musiała skorzystać z urządzeń pośredniczących, co jest prawnie niedopuszczalne i drogie.

Do tego wszystkiego dochodzi następująca kwestia: czy lampy błyskowe zainstalowane w radiowozach „zielonych” faktycznie oślepiają. Sprawa może się wydawać oczywista, ale wystarczy przestudiować jakikolwiek polski akt prawny, żeby dowiedzieć się, że pole do interpretacji jest tu niemal nieograniczone.

Oczywiście powyższe argumenty nie oznaczają wcale, że jeśli nie przyjmiemy zdjęcia i skierujemy sprawę do sądu, to jesteśmy pewni wygranej i unikniemy mandatu. W końcu ułomność systemu nie zwalnia nas z obowiązku zachowania zasad bezpieczeństwa podczas poruszania się po drodze. Jeżeli jednak potwierdzą się wnioski Jarosława Teterycza, to może się skończyć na tym, że Skarb Państwa będzie musiał zwrócić pieniądze bohaterom fotografii wykonanych przez GITD.

Autor: Wojciech Grzesiak