Motocross Ostróda - Motogen.pl

W dniu 02.08.2009 odbyła się V runda Mistrzostw Okręgu Warmińsko-Mazurskiego w motocrossie klasy MX65, MX 85, MX1, MX2, MX OPEN, MX WETERAN z licencją oraz amator KJM (konkursowa jazda motocyklem). Organizatorem zawodów był Auto Moto Klub „DRWĘCA” Ostróda. Na miejsce rywalizacji wybrano tor motocrossowy w Kajkowie. Trasa przejazdu liczyła 1600 metrów i była głównie piaszczysta.
 

Organizator stanął na wysokości zadania, jeśli idzie o przygotowanie imprezy. Cały tor został wyrównany, a skoki poprawiono. Przed każdym przejazdem miejsce startu i pierwszy zakręt były wyrównywane. Również pogoda dopisała, słoneczko raz przygrzewało, a raz zachodziło chmurkami, które dawały lekkie ochłodzenie. Organizator nie zapomniał o zwilżaniu suchego toru, co pozytywnie wpłynęło na ogólny odbiór zawodów. Jak to w motocrossie bywa, rywalizację podzielono na dwa biegi. Z powodu startu wszystkich klas w wyścigach z licencją, klasy MX65 i MX85 jechały razem. Wraz z MX1 startowali zawodnicy MX2 oraz MX OPEN z WETERANAMI. Klasa KJM jechała na samym końcu.

Pierwszy bieg. Na maszynie startowej ustawili się najmłodsi zawodnicy, czyli klasa MX65 i MX85. Po dynamicznym starcie ruszyli na trasę. W klasie MX 85 na prowadzenie wysunął się Szymon Motylewski, lecz stracił je po pierwszym skoku, gdyż na zakręcie wyleciał z trasy. Nie patrząc na nic zebrał się szybko, aby gonić swoich rywali. Po przejechaniu kolejnych czterech okrążeń Szymon odzyskuje czołową lokatę i utrzymuje się na prowadzeniu do końca wyścigu. W klasie MX65 od początku do końca prowadzi J. Ratajski. Ten młody zawodnik jest bardzo utalentowany i nie odpuszcza ani jednego skoku. Wyśmienita technika jazdy daje mu najwyższą pozycję w pierwszym biegu. Po najmłodszych uczestnikach przyszła pora na starszych, czyli klasę MX1 i MX2. Tutaj rywalizacja była zacięta tak samo, jak w biegu najmłodszych klas. Po kilku okrążeniach trasa zaczęła przypominać wojskowy poligon, a im dłużej trwały zmagania, tym było gorzej. Sporo zawodników przewracało się na piaszczystych muldach, które tworzyły się zaraz po lądowaniu za hopami. Kilku uczestników zaliczyło poważne przewrotki przez kierownicę i potrzebna była interwencja kibiców, aby ściągnąć ich z toru. Po chwili dochodzili do siebie i wracali na tor, by kontynuować walkę. Najlepszy w MX1 okazuje się W. Kuształa. Równie dzielnie spisał się M. Szanter z MX2. Obaj zawodnicy bardzo płynnie przejechali podziurawioną trasę, uzyskując największą liczbę okrążeń. Następni w kolejce stanęli zawodnicy z MX OPEN i WETERAN. Był to jeden z najciekawszych wyścigów, gdyż na linii startu ustawił się również, znany wszem i wobec, Ł. Kurowski, który swoją jazdą zadziwiał wszystkich. Wykonywał popisowe skoki, jak na niego przystało. W tym wyścigu wiadomo było, kto jako pierwszy przekroczy linię mety. Nie było żadnych wątpliwości, że będzie to Ł. Kurowski. Rozjeżdżona trasa nie sprawiała mu żadnych problemów i była swoistym treningiem. W weteranach najlepszy przejazd zaliczył G. Amilianowicz. Na sam koniec ścigali się uczestnicy klasy KJM. Wiele osób obawiało się, że ci amatorzy nie poradzą sobie z nierówną trasą i dojdzie do nieszczęśliwych wypadków. No i tak rzeczywiście się stało. Wielu z nich zaraz po starcie poprzewracało się. Choć ich bieg trwał tylko dwadzieścia minut, to zdawał się trwać wieczność. Widać było, że walka z motocyklem, w grząskim piachu, dawała się we znaki. Część z zawodników nie ukończyła pierwszego biegu. Bezkonkurencyjny w tej klasie okazał się M. Gotkowski. Po niezapomnianych emocjach biegu pierwszego nastąpiła krótka przerwa. Kibicom czas umilał Ł. Kurowski i jego quadowe popisy – m.in. jazda na dwóch kołach. Na taką wymarzoną przejażdżkę załapały się dwie dziewczyny, które Łukasz przewiózł we wcześniej zademonstrowany sposób.

Bieg drugi rozpoczął się tak samo jak pierwszy i nie przyniósł żadnych zmian w klasyfikacji. W kategorii MX85 doszło do przykrego zdarzenia. P. Białooki nie opanował motocykla na muldach i wywracając się złamał nogę. Był to najgorszy wypadek tego dnia. W klasie KJM było gorzej niż w pierwszym wyścigu. Coraz więcej zawodników zaliczało gleby. Grząski piasek z dziurami zbierał swoje żniwo, zarówno wśród zawodników, jak i ich motocykli. Gdy jeden z uczestników ledwo co się podniósł zaraz za nim lądowali kolejni, nie dając temu pierwszemu szans na odjechanie. Wyglądało to strasznie. Po ostatnim tego dnia, morderczym wyścigu przyszła pora na najbardziej oczekiwaną część imprezy, czyli rozdanie pucharów. I tu narodził się ogromny problem. Najmilsza chwila zawodów przerodziła się w horror. Okazało się bowiem, że motocykle nie posiadały chipów i czas ich przejazdu nie był mierzony – jedyne, co notowano, to czas okrążenia. Panie, które miały listę nagrodzonych, zaniemówiły, gdyż owa lista nie zgadzała się z faktycznymi wynikami. Z tłumu kibiców można było tylko usłyszeć dajcie im puchary, bo oni sami wiedzą jak przyjechali. Po chwili udało się dojść do porozumienia i odbyło się wręczenie nagród.

Zawody zapowiadały się bardzo dobrze, jednak wszystko można łatwo popsuć jakąś drobnostką, w tym wypadku brakiem chipów i odpowiedniego pomiaru czasu. Gdyby nie to lekkie niedociągnięcie, okręgowe zawody w Ostródzie można by podciągnąć pod niektóre rundy mistrzostw Polski. Miejmy nadzieję, że drugi raz taka wpadka się nie powtórzy, a kolejne okręgówki będą już posiadały profesjonalny pomiar czasu, by nie doszło do kolejnej takiej przykrej sytuacji.
 

Więcej o motocyklach Kawasaki