Guy Martin zaatakuje rekord 300 mph (482 km/h) na turbo-Hayabusie o zabójczej mocy... z ojcem i herbatką [wywiad] - Motogen.pl

Jego używana Hayabusa ma teraz 830 KM mocy, a rekord ustanawiany jest na jednej mili ze startu zatrzymanego. W towarzystwie taty!

Guy Martin jest kosmiczną osobowością (albo po prostu kosmitą). Jest mechanikiem w warsztacie ciężarówek, jeździł rowerem przez USA, prowadził programy motoryzacyjne w TV. Aha, no i całkiem nieźle ściga się w wyścigach drogowych. Te trochę przestały go kręcić, więc zaczął bić rekordy prędkości.

W 2018 roku kupił od kolegi używaną Hayabusę. Wziął to Suzuki, bo cena była niezła (poniżej 26500 zł), ale za to stan też był nienajlepszy. Teraz ten motocykl ledwo przypomina oryginał. 'Busa stała się jeszcze bardziej aerodynamiczna, a na okrutnie długiej liście modyfikacji jest też wielka turbosprężarka. Efekt? Hayabusa Martina osiąga 830 KM mocy.

Guy bił nią rekordy prędkości na odcinku jednej mili (1609 metrów) ze startu zatrzymanego. Jego pierwszy rekord to 410 km/h, następnie pojechał 435 km/h, a finalnie wykręcił 453 km/h. Tak się składa, że ostatni wynik wyrażony w milach to 282 mph, a to już bardzo blisko bariery 300 mph (482 km/h), więc oczywiście, że trzeba jechać w to dalej!

„Doszedłem do wniosku, że jeżeli robisz coś takiego, i nie godzisz się aby za to zginąć, to tak naprawdę nie chcesz tego robić”zadeklarował Guy Martin w wywiadzie dla swojego sponsora, Morris Lubricants.

Aktualnie Guy pracuje na tym, aby odzyskać brakujące 18 mph prędkości maksymalnej. Czeka na przykład na przesyłkę z USA z nowymi kołami.

„Robię głupie rzeczy już od dawna i wciąż tu jestem dlatego, że umiem rozpoznać odpowiednią sytuację, aby przycisnąć. Z zadowoleniem potrafię także powiedzieć 'nie, nie jestem gotowy, nie wsiądę na motocykl'” powiedział Martin.

Jedyny stres, który odczuwam, występuje na kilka sekund przed startem do próby. To dlatego, że nie wiem co się wydarzy. W motocyklu jest sporo prototypowych podzespołów, które będę testował i nie wiem jak się sprawdzą. Nikt nie wie, bo nikt tego nigdy nie robił.”

Martin przyznał jednak, że doświadczenie prędkości jest odpowiednią nagrodą za taki stres. Przyznał też, że nie do końca wie, jak to doświadczenie opisać.

„250 mph (400 km/h) jest jeszcze w porządku. Ale jak osiągnąłem 260 czy 280 mph (420 czy 450 km/h), nie mogłem spać przez dwa dni. Przez dwa dni chodziłem nakręcony.”

Taka próba trwa zaledwie kilkanaście sekund, ale jest skrajnie wycieńczająca. A trzeba pamiętać, że Martin ścigał się w wyścigach drogowych, bił rekord w beczce śmierci, odgrywał legendarny skok w Wielkiej Ucieczce i robił wiele, wiele innych nierozsądnych rzeczy.

„To tylko 16 sekund, wszystko trwa zaledwie 16 sekund. Trzeba zagryźć zęby i jak facet pokonać tego potwora na odcinku 1 mili. Nie jestem w stanie porównać tego do niczego innego z mojego doświadczenia. To czyste szaleństwo. Jest jest jak pojedynek wrestlingowy, ale w każdej dziedzinie – fizycznej, mentalnej, wszystko na raz”.

Gdy motocykl zostanie przygotowany, Guy podejmie próbę… razem z ojcem i herbatką.

Mamy pewną rutynę, wiemy co robimy. Ojciec to kocha, kocha moją pasję do tego. Wskoczymy do busa, pojedziemy po pasie, wszystko ustawimy, napijemy się herbatki, wyciągniemy motocykl, zerkniemy, powiem 'dobra, pogoda jest w porządku’ i wystartujemy. Tylko ja, mój ojciec, komputer, motocykl i dane. To wszystko”.

No i prawie 500 km/h na liczniku… Powodzenia z Polski, wariacie!

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany