Czy motocykle będą objęte zakazem dla pojazdów spalinowych? Mamy dobre i złe wieści - Motogen.pl

W żadnym unijnym dokumencie dotyczącym realizacji projektu Fit for 55, czyli ograniczenia emisji spalin w Europie, motocykle nie są wspomniane z nazwy. Z jednej strony to dobra wiadomość, bo, teoretycznie, będzie można je kupować po 2035 roku, z drugiej – wcale nie mamy się czym cieszyć.

28 marca Rada Unii Europejskiej ostatecznie zatwierdziła prawo, w myśl którego od 2035 roku nie będzie możliwe sprzedawanie i rejestrowanie pojazdów emitujących dwutlenek węgla. Tak to właśnie określono – nie jest to żaden zakaz, a pewnego rodzaju wymóg bezemisyjności. W praktyce oczywiście oznacza to konieczność zaprzestania sprzedaży pojazdów spalinowych albo przystosowanie ich do innego paliwa – takiego, którego spalanie nie powoduje emisji dwutlenku węgla.

No dobrze, ale na ten temat napisano już wiele publikacji, kilka z nich znajdziecie także na portalu motogen.pl. Nas, motocyklistów, najbardziej interesuje jedna sprawa – czy zakaz spalinówek dotyczyć będzie także motocyklistów? W niezliczonych publikacjach raz używa się określenia „pojazdy”, innym razem „samochody”. Słowo „motocykle” nie pojawia się nigdzie, choć z pewnością można je zaliczyć do tej pierwszej kategorii.

Motocykle nie istnieją

Przejrzałem oficjalne, unijne publikacje na temat „zakazu spalinowych” i faktycznie – w żadnym miejscu nie pojawia się tam określenie „motorcycles”. Ba! Nawet słowo „vehicles” (pojazdy) pojawia się w bardzo konkretnych kontekstach pojazdów: „zero and low emissions vehicle” (ZLEV), czyli „pojazdów nisko– i zeroemisyjnych” oraz „light commercial vehicles”, czyli lekkich pojazdów dostawczych”. Wciąż nie motocykli.

Co zatem się pojawia? W Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego (PE-CONS 66/22) i Rady UE czytamy:

W rozporządzeniu (UE) 2019/631 wprowadza się następujące zmiany:
(…)

b) dodaje się ustęp w brzmieniu:
„5a. Od dnia 1 stycznia 2035 r. zastosowanie mają następujące docelowe poziomy emisji dla unijnego parku pojazdów:

  • w odniesieniu do średniego poziomu emisji parku nowych samochodów osobowych docelowy poziom emisji dla unijnego parku pojazdów równy 100 % redukcji docelowego poziomu w 2021 r. ustalony zgodnie z załącznikiem I część A pkt 6.1.3;
  • w odniesieniu do średniego poziomu emisji parku nowych lekkich pojazdów użytkowych docelowy poziom emisji dla unijnego parku pojazdów równy 100 % redukcji docelowego poziomu w 2021 r. ustalony zgodnie z załącznikiem I część B pkt 6.1.3.

A zatem – wciąż nie motocykle. Słowo to nie występuje w tym dokumencie. No dobrze, ale zajrzyjmy jakie są odstępstwa, może ktoś pomyślał, by literalnie zwolnić motocykle z ograniczeń emisji? W dziale „Odstępstwa” na unijnej stronie „CO₂ emission performance standards for cars and vans” mamy jednak tylko to:

Producenci mogą ubiegać się o odstępstwo od swoich docelowych indywidualnych poziomów emisji na następujących warunkach:

  • Mały producent (odpowiedzialny za mniej niż 10 000 samochodów lub mniej niż 22 000 nowo rejestrowanych samochodów dostawczych rocznie) może zaproponować własny cel w zakresie odstępstw, w oparciu o kryteria określone w rozporządzeniu.
  • Niszowy producent samochodów (odpowiedzialny za od 10 000 do 300 000 nowo rejestrowanych samochodów rocznie) może ubiegać się o derogację na lata do 2028 r. włącznie. W latach 2020-2024 cel derogacyjny musi odpowiadać 45% redukcji średniej emisji w 2007 r. W latach 2025-2028 cel derogacyjny będzie o 15% niższy od celu derogacyjnego na 2021 r.

Znów ani słowa o motocyklach. Czy to znaczy, że po prostu ktoś miłosiernie zapomniał o kierujących jednośladami i od 2035 roku tylko my będziemy mogli kupować pachnące smarem i spalinami nowe motocykle? Niestety, nie do końca.

Głową w mur i grochem o ścianę

O tym, że unijne dyrektywy konsekwentnie nie wspominają o motocyklach, alarmował już dawno Dolf Willigers z FEMA (Federacja Europejskich Stowarzyszeń Motocyklowych). W 2021 r. Komisja Europejska ogłosiła konsultacje społeczne na temat zrównoważonego transportu miejskiego. W całej dokumentacji nawet słowem nie wspomniano tam o motocyklach, nawet elektrycznych. Zupełnie jakby nie istniały.

FEMA interweniowała w tej sprawie, było nawet spotkanie na najwyższym szczeblu z Komisją Europejską. Efekt? Żaden – w ani jednej publikacji Komisji Europejskiej na temat transportu motocykl nie pojawił się w kontekście środka transportu. Kolejny przykład: na początku tego roku Komisja Europejska przygotowała podręcznik pt. „Ocena bezpieczeństwa ruchu drogowego – podręcznik metodologii i wdrażania”. Na 86 stronach tej publikacji słowo motocykl pojawiło się tylko raz – w kontekście przetwarzania danych. Dla porównania – rowerzystów wymieniono 61 razy, pieszych 47 razy, ale o motocyklach ani słowa.

Ale wnioski z tych przykładów nie są wcale optymistyczne. To nie tak, że mamy spokój, bo każdy nas olewa. Jest dokładnie odwrotnie – unijni urzędnicy traktują nas jak samochody, całkowicie ignorując fakt, że jednoślad jest w miejskim organizmie znacznie mniej uciążliwy niż samochód. Nie tylko ze względu na mniejsze wymiary, ale też emisję znacznie niższą niż samochód. Tymczasem w wielu miastach kierujący jednośladami płacą za parking stawki takie same jak samochody, choć zajmują jedną czwartą tyle, co one. Tak jest choćby w Paryżu, czy Sztokholmie.

Zdaniem Dolfa Willigersa z FEMA, choć motocykle nie są wymieniane w planach dekarbonizacji transportu drogowego w Unii Europejskiej, przepisy unijne dotyczyć będą także jednośladów. Póki co urzędnicy nie mają świadomości, że motocykle istnieją, ale pewnego dnia ktoś zauważy niedopatrzenie i do listy, na której dziś figurują samochody osobowe i lekkie pojazdy dostawcze, dopisze także „fuel powered bikes”…


Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany