Kask, którego jedynym dodatkowym wyposażeniem jest pokrowiec. Tylko częściowo wypinana wyściółka – górna część jest na stałe przyklejona do styropianu za pomocą… taśmy klejącej. Do tego na pierwszy rzut oka brak jakiejkolwiek wentylacji na górze skorupy. Chińczyk za 150zł? Nie! Suomy Defender do znalezienia na półkach sklepowych za osiem stów.
Suomy jest jednym z najbardziej cenionych producentów kasków. Stawia się go tuż za „Wielką Trójcą” – Shoei, Arai i Schuberthem. Model Defender stoi najniżej w hierarchii garnków Suomy, kusi mnie więc, by przykleić mu etykietkę produktu budżetowego. I nie wahałbym się ani chwili gdyby nie jeden detal, a mianowicie cena, która na pewno nie należy do tych budżetowych. Zobaczmy czy mimo wszystko Defender będzie w stanie się obronić.
Suomy Defender
Skorupa Suomy Defendera jest wykonywana z włókna szklanego. Niestety odlewa się ją tylko w dwóch rozmiarach. Garnek waży 1350 gram, czyli śmiało można nazwać go lekkim. Po założeniu na głowę nie czuć ciężaru, w dodatku Defender wydaje się bardzo wygodny! Wlot powietrza otwierasz przesuwając w dół mały suwak na szczęce. Niestety w rękawicach czasem ciężko wyczuć to miejsce. Górnych wlotów powietrza nie ma, są za to „wyloty” przykryte spoilerem. Kask bez wentylacji „czupryny”? Raczej niespotykane. Po co w takim razie te wyloty? Jak się okazuje głowa wcale się nie poci. Pozostaje podejrzewać, że spoiler kieruje powietrze do miejsca, które wcześniej określiłem wylotami wentylacyjnymi, jednak tak czy inaczej, nie uświadczysz tutaj powietrza przepływającego przez całą skorupę (tak jak np. w testowanym ostatnio HJC HQ-1). Teoretycznie nie da się rozszczelnić wizjera, ale w praktyce można go minimalnie dźwignąć i nie opada z powrotem do pozycji zamkniętej. Dzięki temu można wtłoczyć jeszcze więcej świeżego powietrza na twarz. Nie jest to jednak potrzebne – nawiew jest wystarczająco silny (niestety nie słabnie po zamknięciu wlotu na szczęce). Dodatkowo wizjer jest pokryty warstwą antifog i nie paruje. Niestety, gdy jest chłodniej to para szybko skrapla się na szybce i obraz staje się nieostry. Podczas jazdy jest OK ale podczas dłuższego postoju na światłach warto uchylić szybę. Być może problem rozwiązał by deflektor na nos. Defender co prawa ma minimalny nosek, ale nie jest to deflektor z prawdziwego zdarzenia.
Wyściółka to kolejny mankament Defendera. Jej górna część jest na stałe przymocowana do kasku. Można to oczywiście „obejść” wyciągając z garnka cały styropian, ale to bardziej pracochłonne niż zwyczajne wypięcie materiału. Poza tym można wtedy przeżyć mały szok… wyściółka jest przyklejona do styropianu za pomocą przezroczystej taśmy klejącej! Poduszki boczne można wyciągać – są dość specyficznie zamontowane – żeby to zrobić trzeba otworzyć specjalną dźwignię. Jest to całkiem wygodne i zajmuje tylko moment. Jako zapinanie w Defenderze służy sprawdzone DD (Podwójne D, 2D-Ring). Pasek jest wystarczająco długi żeby można go było jedynie poluzować przed założeniem i ściągnięciem kasku. Do jednego z pierścieni został przymocowany plastik na końcu którego umieszczono zatrzask. Można do niego przypiąć pasek żeby się nie plątał. Plastik służy też jako uchwyt, który przesuwasz żeby poluzować zapinanie – bardzo wygodne rozwiązanie.
Wizjer w tym kasku ma mechanizm ukryty pod zaślepkami. Żeby wyciągnąć szybkę należy ściągnąć zaślepki (trzymają się na trzech zatrzaskach), następnie przekręcasz i wyciągasz zawleczkę – wizjer zdemontowany. Nie potrzeba do tego żadnych narzędzi. Jeśli szyba nie dolega idealnie do uszczelki to możesz wyregulować położenie mechanizmu. Jest on zamontowany na trzech śrubach, z czego odkręcenie jednej wymaga wcześniejszego zdemontowania wizjera. Sam mechanizm działa sprawnie i pozwala na położenie wizjera w pięciu pozycjach. Jak już wcześniej wspominałem od wewnątrz znajduje się warstwa antifog. Jest bardzo delikatna więc podczas mycia trzeba się z nią ostrożnie obchodzić.
Na początku wspominałem, że Defender, zaraz po założeniu, wydawał się wyjątkowo wygodnym kaskiem – to prawda. Jednak po dłuższych przelotach komfort zdecydowanie spadał – poduszki mimo iż zdawały się idealnie opasać uszy, to jednak nieco uciskały. Możliwe że po prostu garnek nie pasuje na moją głowę tak dobrze jak inne kaski i inni nie będą mieli problemów z wygodą, więc nie zaliczam tego na minus.
Aerodynamika
A co to takiego? Aerodynamika jest największą bolączką Suomy Defendera. Specjalnie poświęciłem jej osobny akapit, ponieważ przez cały okres testowania kasku, to właśnie aerodynamika najbardziej dokuczała. Nie chodzi tylko o zwykłe opory powietrza. Defender ma tendencje do wpadania w turbulencje – drobne wibracje zaczynają się już przy 120-140 km/h. Wraz ze wzrostem prędkości coraz mniej czuć wibracje, a coraz bardziej standardowe objawy, czyli parcie powietrza na czoło, a właściwie na cały przód. Jazda w Defenderze skutecznie odbierała mi chęci do szybkiego przemieszczania się – ciągłe chowanie się za owiewką nie jest wygodne. Jazda ze sporymi prędkościami jest możliwa, ale na dłuższą metę wyjątkowo męczy. Dodatkowo Defender jest kiepsko wytłumiony, ale nie na tyle żeby było to uciążliwe.
Podsumowanie
Stosunek ceny do jakości, w przypadku testowanego garnka, jest bardziej niż słaby. Aerodynamika potrafi być naprawdę uciążliwa. Kolejna wada to brak w pełni wypinanej wyściółki. Byłby to dobry kask do jazdy skuterem, jednak skuterzyści zazwyczaj celują w całkiem inną półkę cenową. Może też się sprawdzić jako typowo miejski kask, ale tutaj górują szczękowce. Poza tym w swoim przedziale cenowym Defender ma bardzo dużą konkurencję, która nieraz oferuje więcej i to za sporo niższą cenę.
Plusy:
Lekki (1350 gram) i dobrze wyważony
Minusy:
– Fatalna aerodynamika,
– niewypinana górna wyściółka,
– głośny,
– kiepski stosunek cena/jakość.
Testowany kask dostarczył nam importer – firma POLand POSITION.
Zostaw odpowiedź