Spis treści
Stare, dwusuwowe 125 ccm wyprodukowane w Polsce mają status „kultowych”. WFM, WSK, SHL, czy powojenne Sokoły o pojemności 125 ccm bez względu na kompletność i stan techniczny zawsze się sprzedadzą. Najgorsze jednak, że w przedziale do 6000 zł ciężko znaleźć w pełni wyposażony i zadbany mechanicznie motocykl klasyczny z pierwszej połowy lat 50. Dlaczego o tym piszę?
Mój kuzyn obraca się wśród miłośników youngtimerów – głównie samochodów. Ma kilka ciekawych aut, a od paru sezonów przymierza się do oldschoolowej 125 ccm. W zasadzie najbardziej rozsądnym wyborem byłby motocykl wyprodukowany w PRL, ale stan, ceny, a przede wszystkim fakt, że wspomniane sprzęty mają sporą popularność, zdecydowanie kuzyna zniechęcił. I tak od dłuższego czasu poszukiwał ciekawego motocykla…
Jedziemy! Husqvarna Rödmyra 120 ccm z 1954 r
W piątek po pracy odebrałem telefon i pytanie, czy znajdę chwilę w sobotę – trafił na ciekawą 125-tkę w całkiem sensownej cenie. Szybko okazało się, że chodzi o Husqvarnę Rödmyra 120 ccm z 1954 r. Dzień później wsiedliśmy w vana i pokonaliśmy 200 km.
Naszym oczom ukazał się kompletny motocykl w oryginalnym malowaniu. Był w specyfikacji bliskiej oryginałowi, chociaż w oryginalnym stanie z patyną i nadszarpnięty zębem czasu. Brakowało klaksonu pneumatycznego oraz pompki do opon (wentyle typu rowerowego). Stan motocykla mógł być różny. Nieodpalany od kilku lat, podobno po remoncie silnika, bez kranika i wężyka paliwowego – wydawał się kotem w worku.
No to odpalamy
Silnik lekko dał się obrócić, po wykręceniu świecy okazało się, że jest iskra. Do gaźników przymocowaliśmy kawałek przewodu paliwowego i po jego napełnieniu motocykl… odpalił z drugiego kopnięcia.
Praca silnika była cicha, równa, oczywiście trzeba popracować nad gaźnikiem, wnętrzem zbiornika, ale motocykl został kupiony.
Po co komu PRL?
I w tym momencie zacząłem rozkminy: w jakim celu kupować WFM/WSK? Kosztuje więcej, jest znacznie gorzej wykonana, bardziej pospolita, brakuje jej ciekawych rozwiązań.
Patrząc na przedni wahacz z gumowymi elementami tłumiącymi, półki wykonane z blachy sprężystej wspomagającej resorowanie, a przede wszystkim odlewy i spawy wykonane w sposób dużo bardziej finezyjny, zastanawiam się, czym wygrywają polskie pojazdy. Są ciekawsze? Lepsze? A może to tylko kwestia sentymentów…
Powiem szczerze, że brakuje mi argumentów za zakupem motocykla z PRL.
A może ktoś z Was napisze w komentarzu, dlaczego wybrałby „demoluda” zamiast konstrukcji podobnej, ale bardziej solidnej za podobne lub mniejsze pieniądze, a do tego bardziej nobliwej i sprzedawalnej za granicą marki?
Zostaw odpowiedź