Wszyscy jeździmy motocyklami, więc wiemy, że nie liczy cel, ale przyjemność z pokonywania drogi. Czasem jednak trzeba do celu dojechać odpowiednią trasą. Z doświadczenia wiemy, że sporo motocyklistów, zamiast kupować urządzenia nawigacyjne i montować je na kierownicy lub pod owiewką, korzystają ze smartfona. Wystarczy włączyć aplikację z nawigacją, podpiąć słuchawki i uważnie słuchać głosu podpowiadającego o najbliższych skrzyżowaniach. Poza tym właśnie zbliża się zima i często przesiadamy się do samochodów.
To przydługie wprowadzenie można podsumować jedną nazwą własną: Google Mapy. Właśnie tak nazywa się jedna z najpopularniejszych nawigacji smartfonowych. W Polsce popularność podkradał Yanosik, a to za sprawą społecznościowego powiadamiania się o fotoradarach oraz wszelkiego rodzaju przeszkodach na drodze.
Na początku 2019 roku Google Mapy wprowadziły w Europie i także w Polsce analogiczną funkcję powiadamiania o kontrolach prędkości i przeszkodach. Początkowo była dość okrojona, ale kilka tygodni temu pojawiły się nowe funkcjonalności.
I w ten sposób każdy użytkownik może zgłosić oraz otrzymać ostrzeżenie o:
– wypadku,
– kontroli prędkości,
– korku,
– robotach drogowych,
– zamknięciu pasa,
– niesprawnym pojeździe,
– obiekcie na drodze.
Czy te funkcje sprawiły, że Google Maps stały się „ostateczną” aplikacją do nawigowania? Pomimo całej sympatii dla polskiego Yanosika, musimy przyznać, że my nie włączaliśmy go już od miesięcy…
Od kilkunastu dni Google Mapy wprowadzają także „alert o zjechaniu z trasy”. Dzięki niemu użytkownik oraz wybrane osoby zostaną powiadomione, jeżeli kierowca taksówki zjedzie z wyznaczonej trasy lub jeżeli porywacz pojedzie w niepożądanym kierunku…
Przy okazji przypominamy, że Google Mapy w 2018 roku zaczęły wprowadzać „motocyklowy tryb nawigowania”. Funkcjonalność była wysoce pożądana w Azji, jednak na rynkach Europy najwyraźniej została porzucona… Albo jeszcze się rozwinie!