Kilkadziesiąt lat temu motocykl był środkiem transportu. Pozwalał na przemieszczanie się, transport rodziny, dóbr, niezależność od bardzo słabej komunikacji zbiorowej, a dzisiaj?
„Pół świniaka” przywiezione za czasów komuny ze wsi, wakacje w koszu motocykla, dojazdy do szkoły, podróż „ze wsi do miasta” po wyspecjalizowane towary, czy możliwość wyjazdu na „zabawę” czyli ówczesną potańcówkę w mieścinie obok – wszystkie te potrzeby były realizowane za pomocą motocykli. Zakup auta był kosmicznie drogi, a do tego niedostępny dla każdego. Rolę „pociągowego woła gospodarki” posiadał jednoślad. Dzisiaj… sytuacja się zmieniła.
Użytkowa przewaga motocykla wynika tylko z jego mobilności w zatłoczonych miastach. I tak sprawdzi się w kurierce, dostawach pizzy, jako pojazd ratowniczy czy policyjny. Chociaż tak prawdę mówiąc mam wrażenie, że maxiskutery są w tym jeszcze lepsze. Poza rynkami wschodzącymi, mało kto traktuje jednoślady jako pojazdy użytkowe; a wyjazdy z rodziną w koszu jednośladu pod namiot wynikają z chęci, a nie konieczności. Kto dzisiaj wiózłby kanapę skuterem, czy jechał „na wieś” po worek ziemniaków?!
Motocykl stał się hobby, sposobem na życie, podkreśleniem osobowości właściciela, realizacją jego „zajawki”, pasji, czy potrzeby podróży.
Dzisiaj często traktowany jest jako „członek rodziny”. Dawniej zużyty, zepsuty sprzęt trafiał do komórki jako dawca części, a teraz często po latach jest restaurowany przez dzieci właściciela…
Samochody przejęły rolę podstawowego środka transportu. Są bezpieczniejsze, wygodniejsze, przewiozą więcej osób i bagażu, a jeśli przyjmiemy pewne kryteria, są także dużo tańsze w eksploatacji. Ale to motocykl w większości zapewnia doznania, wrażenia, przyjemność i świadomość, że robimy coś ciekawszego, niż inni.
Dopóki takie założenia będą spełnione, dopóki ludzie będą chcieli realizować się, zaspokajać swoje potrzeby doznań poprzez jazdę motocyklem, jednoślady będą produkowane. Jednak patrząc na młodzież, coraz mniej młodych osób interesuje się motocyklami. Dojazdy do szkoły można zrealizować elektryczną hulajnogą czy rowerem. Co jest tańsze, cichsze i mniej ograniczone (możemy jeździć po ścieżkach rowerowych). Młodzi ludzie wolą gry, portale społecznościowe, a z czasem z pewnością wybiorą autonomiczne pojazdy – czy w formie zakupu, czy wypożyczenia w klimacie „car sharing”…
A to oznacza, że perspektywy dla jednośladów wcale nie są dobrze rokujące – czy znikną z rynku? Wątpię. Raczej zmienią formę na bardziej atrakcyjną dla obecnej (lub przyszłej) młodzieży. Co oznacza, że będą elektryczne, z wbudowaną konsolą do gier, dostępem do portali społecznościowych i całkowicie niepasujące do obecnych wyobrażeń. Czego zarówno sobie jak i Wam nie życzę…
P.S.: Na zdjęciu głównym Kuba Olkowski na Energica Eva oraz Jędrzejak na Harley-Davidsonie LiveWire – oba motocykle są w 100% elektryczne i zwiastują zmiany…
Zostaw odpowiedź