Niestety – jak powiedzą niektórzy – nie w Polsce. W Wielkiej Brytanii stróże prawa otrzymali nowe zalecenia, mające poprawić bezpieczeństwo motocyklistów, ale prowadzące do absurdalnych sytuacji.
Trzy nowe, warte 20 000 funtów motocykle zostały skradzione ze sklepu, podczas gdy policja nie zrobiła nic, by złapać złodziei. Opinia publiczna w Manchesterze, gdzie doszło do przestępstwa, jest oburzona. Policjanci rozkładają ręce. Złodzieje uciekali bez kasków, a nowa regulacja prawna zabrania brytyjskim stróżom prawa ścigania przestępcy na motocyklu, jeśli nie ma on założonego kasku. Ma to zapobiec stworzeniu zagrożenia utraty życia lub zdrowia przez ściganego motocyklistę. Właściciel sklepu, Tony Crawford, któremu ukradziono Yamahę YZF-R1, Hondę Fireblade CBR1000RR i Hondę CBR600RR, nie posiada się ze złości: "Zaskakujące jest to, że nie wolno im ścigać ludzi, których mają prawie pod nosem i jasne jest, że gdyby to zrobili, miałbym z powrotem moje motocykle!". Niestety, nowy przepis otwiera drogę do nadużyć. Jeśli bowiem ścigany motocyklista zrobi sobie krzywdę, on lub jego rodzina mogą pozwać policję o odszkodowanie i dochodzić racji na drodze sądowej. I co z tego, że taki delikwent stworzy po drodze zagrożenie dla ogromnej liczby osób? Nie nosi kasku, więc najważniejsze jest, żeby jemu nic się nie stało. A podobno tylko nasz piękny kraj obfituje w prawne absurdy…
W Polsce policja może ścigać motocyklistę bez względu na to, czy ma on kask, czy też nie. Jeśli jadący jednośladem stwarza zagrożenie dla innych, musi zostać zatrzymany i kropka. I nie będziemy w tej chwili rozważać kwestii słuszności niektórych zatrzymań czy też ich formy. Faktem jest, że za policjantami stoją przepisy prawne, które mają ułatwić im pracę.
Jak myślicie, gdzie teraz szczególnie wzrośnie liczba kradzionych motocykli?