Wyścigi motocyklowe w czeskiej odsłonie - Motogen.pl

Zaczęło się od planowania podróży przez 12-osobową ekipę z Forum Łódzkich Motocyklistów – spragnioną zarówno emocji jak i wypoczynku. Z racji tego, że trening startował rano 17 maja, postanowiliśmy wybrać się do naszych południowo-zachodnich sąsiadów w przeddzień, aby w sobotni poranek udać się po bilety na wyścigi i zwiedzić popołudniem stolicę Czech.

Plan natomiast się troszkę zmienił, gdyż jak powszechnie wiadomo polak o „suchym gardle” nie pójdzie spać, więc w piątek na miejscu rozpakowaliśmy Nasze bagaże z trunkami i tak ok. godziny 5 nad ranem położyliśmy się spać. Obudził Nas budzik osoby, która musiała być na tyle trzeźwa, aby go nastawić jeszcze w nocy… Nasz domek noclegowy znajdował się 20km od miejscowości Horice, więc rano w ruch poszedł grill, herbatka, kawka i przed południem wylądowaliśmy na miejscu.

Przy kasie biletowej otrzymaliśmy papierowe opaski (ważne przez 2-dni), za które było nam dane zapłacić ok.30zł od osoby. Dalej już było z górki – znaleźliśmy sobie przytulne miejsce, później kolejne, zakręt, długa prosta i inne strategiczne punkty. Niestety pech chciał, że po blisko 40-minutowych wojażach z wyszukaniem najlepszej miejscówki spadł deszcz i porządnie dał się we znaki zniechęcając widzów do oglądania treningów. Udaliśmy się zatem do Pragi na zwiedzanie oraz obiad w popularnej restauracji, gdzie jak się okazało jedzenie było tak słone, że nie dało się przełknąć całego dania… Nastał wieczór i wróciliśmy do Naszego domku z grymasem na twarzy i niedosytem wydarzeń.

Przygotowania do startu w klasie 1000ccm

 

Natomiast niedziela zaczęła się wesoło, gdyż niektórzy tak długo tłumili smutki, że nawet na chwile nie zmrużyli oka. Pobudka o 8.00 i ogieeeeń na wyścigi. Słoneczna pogoda, brak opadów – rewelacja. Tym razem pojechaliśmy do Horic od drugiej strony, aby obejrzeć zmagania zawodników z innej perspektywy oraz na innych zakrętach. Starzy wyjadacze mieli ze Sobą nawet krzesła i stoliczki.

Trasa wyścigu przebiegała po drogach publicznych Horic jak i pobliskich zalesionych wzgórz. Dokładna długość jednego okrążenia to 5150 m, a różnica wzniesień na trasie wyścigu to aż 90 metrów! Drogi na tym odcinku mają od 7 do 9 metrów szerokości zaś łączna ilość zakrętów wynosi 26 (11 w lewo, 15 w prawo).

Na każdym zakręcie stała 3-4 osobowa grupa flagowa pilnująca porządku. Wszyscy byli dobrze zorganizowani i sprawnie zarządzali ruchem. Przejść i przejechać w głąb miasteczka można było tylko i wyłącznie podczas 20-minutowej przerwy, a dostęp na trasę wyścigu skutecznie blokowały ustawione barierki. Nie zabrakło również specjalnych oznaczeń krawężników i poboczy (w biało-czerwonych barwach) niczym na wzór toru wyścigowego.

Najważniejszy natomiast był klimat całego wydarzenia. Niesamowity ryk silników roznosił się po całym miasteczku i okolicznych wioskach, a wokół trasy wyścigowej było mnóstwo motocykli również z Polski, tych bardziej jak i mniej sportowych. Ponad to, dla osób spragnionych dodatkowych emocji, nieopodal linii startu/mety utworzono tymczasowe lądowisko dla helikoptera, którym można było się przelecieć za dodatkową opłatą. Strefa gastronomiczna również była dobrze zaplanowana. Mnogość budek z hamburgerami, kiełbaską i ciepłymi napojami była wystarczająca, aby zaopatrzyć głodnych widzów podczas przemieszczania się między strefami.

Zdjęcie z zawodnikiem: Fabrice Miguet

 

Kiedy wyruszyliśmy zobaczyć ostatni wyścig grupy 1000ccm spadło kilka kropli deszczu z nieba. Na całe szczęście była to delikatna mżawka i nie uprzykrzała nikomu życia, ale spowodowała, że zawodnicy zostali zmuszeni do zmiany ogumienia w maszynach i start wyścigu został przełożony o 15 minut. Po przerwie zawodnicy pojechali i odetchnęliśmy z ulgą na kolejne 3 minuty… Po pierwszym okrążeniu jeden z kierowców zgruzował maszynę i miał problemy z poruszaniem się, więc został wezwany śmigłowiec ratunkowy, a wznowienie zmagań zostało przesunięte o blisko 45 minut.

Po wszelkich napotkanych trudnościach opuściliśmy wyżynne miasteczko Horice o 18.00 kierując się do Polski. Nie obyło się bez korków i przygód na trasie, ale bezpiecznie wszyscy dotarliśmy do domów z uśmiechniętą buzią i nowym planem – „kolejny przystanek Wyspa Man”.

Całe wydarzenie uwieczniliśmy na materiale video:

Zobacz zapowiedź.