Spis treści
Posłowie PiS proponują, aby znieść możliwość odmowy przyjęcia mandatu. Obywatel z marszu uznawany byłby za winnego. Miałby 7 dni na dostarczenie dowodów niewinności.
Posłowie PiS zaproponowali projekt ustawy zmieniający zapisy Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia. Według nowego projektu, obywatel i kierowca może stracić praktyczną możliwość do odwołania się od mandatu.
Projekt wzbudza ogromną burzę. Na Twitterze przez posła Kuleszę (Konfederacja) nazywany jest barbarzyństwem, a posłanka Lubnauer (Koalicja Obywatelska) przyrównuje go do zaocznego wyroku śmierci.
Czy i kiedy nowelizacja wejdzie?
Pomysł jest projektem poselskim. Zaproponowany został przez posłów PiS i podpisany został przez 32 posłów – wyłącznie z PiS. Projekt wywołuje zamieszanie medialne i stanowczo odcinają się się od niego posłowie Porozumienia i członkowie opozycji. Specjaliści d.s. prawa karnego apelują, że nowe zapisy są oburzające. Szanse na wejście ustawy w życie są (na szczęście) niewielkie.
Założenia nowelizacji – o co chodzi?
W praktyce nowelizacja sprawiłaby, że policjant zastąpi sąd. To policjant definitywnie zadecyduje o karze, a obywatel otrzyma niewiele czasu (7 dni!) na możliwość odwołania. Co więcej – to na obywatela spadłby obowiązek przedstawienia wszelkich dowodów niewinności.
Komentujący zauważają, że projekt zmian jest pomysłem twórców ustawy na zastraszenie obywateli – tych obywateli, którzy mają dość obostrzeń i rozporządzeń, a którzy coraz mniej chętnie przyjmują mandaty. Przy okazji projekt mocno uderzyłby w kierowców.
Swój pomysł władza argumentuje chęcią usprawnienia postępowania w sprawach o wykroczenia oraz odciążeniem sądów od obowiązków związanych z takimi sprawami.
Odmowa mandatu – jak jest teraz i co miałoby się zmienić?
Aktualnie od karania są sądy. Mandat jest „uproszczoną” formą ukarania, ale jednocześnie dobrowolną formą. Policjant może nałożyć mandat, ale może także stwierdzić, że wykroczenie jest zbyt poważne lub zbyt skomplikowane i od razu skieruje sprawę do sądu. Obywatel czy kierowca ma także możliwość przyjęcia mandatu na miejscu, albo może się z nim nie zgodzić – czyli zastosować odmowę przyjęcia, aby skierować sprawę do sądu.
Według aktualnego prawa, po skierowaniu sprawy do sądy, aż do momentu zapadnięcia prawomocnego wyroku, kierowca traktowany jest jako osoba niewinna. Co istotne, to na oskarżycielu ciąży obowiązek udowodnienia winy.
Posłowie PiS chcieliby, aby możliwość „odmowy” zniknęła. W jej miejsce pojawiłoby się „odwołanie od mandatu”.
Jeżeli więc nie będziemy chcieli przyjąć mandatu, policjant zastosuje nowe narzędzie – sporządzi na mandacie odpowiednią wzmiankę. Wówczas mandat uznany zostanie za odebrany.
W takim przypadku mandat trzeba byłoby zapłacić, a osoba z marszu uznawana jest za winną. Co więcej, to obywatel miałby obowiązek dostarczyć przed sąd cały zestaw dowodów świadczących o niewinności. Czyli na przykład kierowca musiałby uzyskać nagranie z rejestratora, opinię biegłego o niesprawnym radarze czy niepoprawnie wykonanym pomiarze. Na odwołanie się mielibyśmy 7 dni – po przekroczeniu tego terminu składanie wniosków byłoby już niemożliwe.
Co ciekawe, PiS proponuje, aby możliwość odwołania działała na zasadzie albo-albo. Czyli albo obywatel odwołuje się od wysokości nałożonej grzywny, albo od zasadności kary w stosunku do czynu. Projekt ustawy od razu zaznacza, że sąd mógłby zwiększyć karę.
To tak na poważnie?!
PiS przekonuje, że projekt jest korzystny. Projekt wywołuje jednak tak wiele głosów przeciw, że wprowadzenie go w życie jest niemalże niemożliwe. Przyrównywany jest do pomysłu państwa opresyjnego, gdzie to „pan władza” na miejscu decyduje o winie. Póki co w Polsce działa proces legislacyjny, a więc liczymy na rozsądek posłów pozostałych partii.
Zostaw odpowiedź