MotoGP 2018: GP Argentyny - emocje przerosły talent! - Motogen.pl

Bohaterem (pozytywnym/niepozytywnym*) był z całą pewnością Marc Marquez. Hiszpan dominował w trakcie całego weekendu wyścigowego. Miał świetne tempo a w kwalifikacjach jak sam twierdzi, nie chciał ryzykować wywrotki, dlatego startował z drugiego rzędu. Z racji kiepskich warunków pogodowych, start się opóźniał. Kiedy zawodnicy ponownie się ustawili, na starcie zapanował chaos.

Ciekawostką był fakt, że znaczna część stawki zmieniła opony i teoretycznie musiała wystartować z alei serwisowej. Niestety, mogło być za mało miejsca, dlatego organizatorzy postanowili przesunąć ich na koniec pól startowych. W efekcie, zwycięzca kwalifikacji (Jack Miller który pozostał na oponach kwalifikacyjnych) ustawił się samodzielnie na pierwszej linii, a daleko, daleko za nim pozostali zawodnicy.

Na okrążeniu rozgrzewkowym motocykl Marca Marqueza nieoczekiwanie zgasł. W normalnych warunkach oznacza to start z alei serwisowej, jednak Marquezowi udało sie go uruchomić i mimo, że wbrew przepisom powrócił na miejsce startowe, sędziowie pokazując palec w górę sprawiali wrażenie akceptujących sytuację.

Po starcie Marquez szybko przebił się na czoło wyścigu ale po kilku okrążeniach dostał karę przejazdu przez aleję serwisową. I tutaj rozpoczął się ciąg wydarzeń, które zapewne przejdą do historii (niekoniecznie chlubnej) w MotoGP. Marquez po powrocie na tor był na 19 pozycji. Jego tempo cały czas oscylowało wokół najszybszych okrążeń wyścigu regularnie urywając po kilka dziesiątych sekundy względem czołówki. Niestety, wyprzedzania okazały się niezbyt czyste. Najpierw doprowadził do kolizji z Aleixem Espargaro za co musiał oddać pozycję a po kilku okrążeniach w trakcie wyprzedzania Valentino Rossiego doprowadził do kolizji i wywrotki tego drugiego.

Dla sędziów było to zbyt wiele i Marquez otrzymał karę doliczenia 30 sekund do wyniku końcowego, w efekcie spadając poza punktowaną pozycję.

Po wyścigu Marc poszedł przeprosić Valentino Rossiego, ale nie został do niego wpuszczony, przez co uspokojone, ale mocno kontrowersyjne relacje pomiędzy zawodnikami po raz kolejny się pogorszyły. Czy nie lepiej było wstrzymać się kilka zakrętów i zaatakować w czysty sposób? Obrona piątej pozycji dawała by mu czołową lokatę w generalce.

Co w ogóle stało się z głową Marka Marqueza? Aktualny mistrz ostatnio sprawiał wrażenie, jakby mocno uspokoił swoje nerwy.

Dlaczego sędziowie zezwolili mu na start z pól startowych i kontynuację wyścigu a następnie ukarali przejazdem przez pit?

Jaka jest granica pomiędzy jazdą na limicie a narażaniem reszty stawki na niebezpieczeństwo?

Czytając wypowiedzi obydwu zainteresowanych na zagranicznych portalach pojawiają się kolejne wątpliwości…

Czy wobec średniej kondycji wyścigowej swojego motocykla Rossi znów rozpoczął gry „okołowyścigowe”?

Czy Marquezowi na pewno odjechał przód w zakręcie w którym zderzyli się z Rossim?

Czy długo jeszcze będzie niesmak po tym weekendzie?

Oceńcie sami…

Jedno jest pewne, wczorajszy wyścig po raz kolejny podzielił społeczność kibiców na fanów 46 i fanów 93. Tam, gdzie są porachunki, walka, tam jest i oglądalność. Na pewno na tym skorzysta promotor serii a także wszyscy sponsorzy, reklamodawcy w telewizji i pośrednio fani wyścigów. Przynajmniej nie będą to nudne procesje, jak w formule jeden. Faktem jest, że kibice lubią bezkompromisowych zawodników a przy talencie Marqueza napewno nieraz jeszcze dojdzie do takich sytuacji.

Swoją drogą, czy ktoś pamięta podium wyścigu w Argentynie, czy szaleńczą jazdę 93?

*-niepotrzebne skreślić