To była prawdziwa bomba na początek nowego wieku – wspólna konstrukcja z legendarnym Porsche, cylindry rozchylone pod kątem 60 stopni, chłodzenie cieczą i niemal nieskończone pokłady energii. Fakt, że model napędzany jednym z najnowocześniejszych, jeśli nie najnowocześniejszym silnikiem w historii Harleya jest właśnie wycofywany z oferty, zakrawa na ponury żart. Wydawałoby się, że im dalej w przyszłość, tym więcej zastosowań dla tej konstrukcji, zwłaszcza na tle innych, mocno tradycyjnych jednostek napędowych tej firmy.
V-Rod zawsze mocno odstawał od pozostałych maszyn z Milwaukee i ktoś w końcu zdecydował, że jednak zbyt mocno. Obecne warunki rynkowe są dla Harleya wyjątkowo ciężkie – sprzedaż regularnie spada, w Europie szaleje norma emisji EURO 4, a amerykańska młodzież woli gapić się w smartfony niż połykać kilometry na ciężkich motocyklach. Zarząd firmy postanowił, chyba nie po raz pierwszy, że receptą jest powrót do źródeł i szukanie szans w przywiązaniu klientów do wartości tradycyjnie związanych z Harleyem.
Sam V-Rod na pewno zacznie nabierać wartości kolekcjonerskiej i będzie trzymał cenę na rynku wtórnym. Straszna szkoda, że jego silnik nie znalazł się chociażby w którymś z modeli turystycznych, co lekko przewietrzyłoby myślenie klientów o motocyklach legendarnej marki. Mamy nadzieję, że czasy sprzyjające śmiałym projektom na miarę V-Roda niedługo powrócą.
Więcej o motocyklach Harley-Davidson