W świecie zawrotnie rozwijającej się technologii poczciwy Ural radzi sobie zadziwiająco dobrze. Choć w rosyjskich motocyklach wyprodukowanych po roku 2014 znajdziemy już wiele zupełnie współczesnych elementów, takich jak wtrysk paliwa, elektroniczny zapłon, czy hamulce Brembo z ABS-em, to ich główne założenia konstrukcyjne pozostają niezmienne od czasów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.
Okazuje się, że ta pewnego rodzaju toporność znajduje wielu entuzjastów, także w obozie dawnego wroga. Amerykański oddział Urala działa bardzo prężnie i to właśnie on jest autorem najnowszej wersji specjalnej motocykla o nazwie Air LE.
Jest to zestaw z koszem, w którym znajdziemy wszystko, co potrzebne do szczęścia miłośnikom poznawania świata poprzez kamerę drona. Podstawowym elementem jest lądowisko i bezpieczna skrzynia na drona DJI Spark, a także wysokiej jakości, długi selfie stick, na którym można zawiesić rękaw pokazujący kierunek wiatru – przydatna rzecz przy startach i lądowaniach. Zamontowano tu także dodatkowe reflektory, koło zapasowe oraz źródło życiodajnej energii – gniazdo USB.
Ural Air LE jest ponadto pomalowany szarym, “lotnicznym” lakierem i pokryty zestawem grafik, kojarzących się z tymi na maszynach latających. W czasie wyprawy tym pojazdem można z daleka wypatrzeć ciekawe miejsce na kemping, poszukać źródła wody albo po prostu błyskawicznie nakręcić znakomity film z powietrza.
Dzieło amerykańskiego oddziału Urala nie będzie niestety oferowane w Europie – zainteresowani muszą go sprowadzić na własną rękę. Poza odpowiednim zapasem gotówki – 18 tysięcy dolarów, czyli ok. 67 tysięcy zł – przyda się także refleks i szczęście, ponieważ wyprodukowane będzie tylko 40 sztuk motocykla w wersji Air LE.
Nie jest to pierwsza ciekawa edycja tej maszyny. Opisywaliśmy niedawno znakomicie wyglądającego Urala CT TransSib, inspirowanego koleją transsyberyjską.