Spis treści
Zadebiutowała w 1999 r. wzbudzając kontrowersje zarówno osiągami jak i wyglądem. Jako pierwszy, seryjny motocykl przekroczyła granicę 300 km/h. Do redakcyjnego laboratorium trafiła druga generacja modelu, oferowana od 2008 r. Czy Hayabusa jest żyletką w rękach małego dziecka, a jej kosmiczne osiągi wymagają spisania testamentu przed każdą podróżą? Jakie ma wady, zalety i kto powinien ją omijać szerokim łukiem?
Wygląd
Nowa Hayabusa wygląda ładnie. Obłe, niezgrabne linie starszego modelu odeszły w niepamięć, owiewki nakreślono ostrzejszą kreską. Z przodu dominuje pionowy reflektor wykorzystujący soczewki. Po jego bokach znajdziemy wloty do dynamicznego doładowania i kierunkowskazy. Rama kształtem przypomina poprzedni model, a wahacz wciąż przytłacza rozmiarami. Duży bak wyprofilowano w taki sposób, że łatwo znaleźć wygodną pozycję zarówno w zakrętach, jak i podczas turystycznej jazdy. Wydechy z dużych zrobiły się monstrualnie duże. Największe zmiany zaszły z tyłu – w miejsce niezbyt urokliwego, elipsoidalnego reflektora trafił większy, zgrabniejszy o kształcie trapezu. Tylne kierunki zostały zintegrowane z plastikami.
Mimo zmian widać, że kolejne wcielenie Hayi jest bardziej face-liftingiem, niż zupełnie nowym modelem. Detalem najbardziej przestylizowanym są liczniki – wprawdzie wciąż analogowe, ale nieco inaczej rozplanowane; otrzymały dodatkowo shift-light i wyświetlacz biegów. Niestety, przy okazji modernizacji zrezygnowano ze wskazań zużycia paliwa. Na otarcie łez Busa zyskała regulację intensywności podświetlenia deski rozdzielczej i zmienne mapy zapłonu. Zmiany stylistyczne motocykla poszły w dobrym kierunku nadając Hayabusie agresywności i nieco świeżości przy umiarkowanej rewolucji stylistycznej. Dbałość o szczegóły znacznie się poprawiła – popracowano także nad subtelnością odlewów, a sety podnóżków wreszcie przestały wyglądać, jak produkt wojenny z frontowej kuźni.
Silnik
Wraz z powiększeniem skoku tłoka o 2 mm, pojemność urosła do 1340 ccm, ale lista zmian jest znacznie większa: wprowadzono podwójne przepustnice, zwiększono stopień sprężania, odchudzono elementy układu korbowego i rozrządu. Silnik zyskał tytanowe zawory i gładzie cylindrowe pokryte niklem utwardzane domieszką węglika krzemu i fosforu zmniejszających tarcie. Uzyskana moc z dynamicznym doładowaniem oscyluje w granicach 213 KM (znamionowa 197 KM), a maksymalny moment obrotowy sięga 155 Nm przy 7200 obr./min. Sześciobiegowa skrzynia biegów pracuje perfekcyjnie; biegi przełączają się precyzyjnie i bez szarpnięć. Dla poprawy trwałości zastosowano natrysk oleju na koła zębate 4, 5 i 6 biegu. Układ napędowy motocykla jest jego największym atutem; w moim odczuciu to jedna z najlepszych jednostek na rynku, a w klasie 200 KM bezkonkurencyjna pod względem kultury pracy, przebiegu krzywej mocy i momentu oraz….zużycia paliwa, chociaż pracuje nieco bardziej szorstko niż w modelu 99-07 r.
Zawieszenie i hamulce
Układ hamulcowy wzbudza zaufanie wyglądem; dwie tarcze o średnicy 310 mm współpracujące z czterotłoczkowymi zaciskami Tokico z przodu i pojedyncza tarcza 260 mm z jednotłoczkowym zaciskiem z tyłu, mają wprawdzie przyzwoitą dozowalność, ale siła hamowania pasuje co najwyżej do popularnego nakeda średniej klasy. Do motocykla ocierającego się o 300 km/h są zwyczajnie za słabe. Brakuje ABSu. Nawet za dopłatą. Zawias jest w pełni regulowany; z przodu widelec USD o średnicy rury nośnej 43 mm, z tyłu solidnie wyglądający wahacz wleczony o gabarytach syberyjskiego drwala odżywiającego się niedźwiedzią krwią. Zawieszenie w przeciwieństwie do układu hamulcowego nie powoduje najmniejszych powodów do narzekań, no może poza przeciętną dostępnością do regulacji napięcia wstępnego sprężyny.
Jazda
Silnik nagrzewa się błyskawicznie. Pozycja jest pochylona, kierownicę zamontowano nieco wyżej, niż w sportach co sprawia, że pokonywanie większych dystansów jest mniej uciążliwe, a jazda miejska łatwiejsza. Motocykl ma możliwość wyboru jednej z trzech charakterystyk pracy silnika; pełna moc (domyślna), pełna moc z mniej spontaniczną reakcją na gaz i tryb deszczowy o zredukowanych osiągach. Zastosowany układ wtryskowy jest perfekcyjny. Odmierza dawki paliwa z aptekarską dokładnością. Wypadkowa zmiany otwarcia przepustnicy to genialne połączenie sugestii umysłu z reakcją na tylnym kole. Po przekroczeniu 3000 obr./ min. szansa na zadławienie silnika jest porównywalna z trafieniem drugiej z rzędu szóstki w totolotka. Bez względu na to, jaki zapięliśmy bieg, ile dodaliśmy gazu i jak bardzo motocykl jest obciążony bagażami, Hayabusa przyspiesza. Czasem robi to tak spektakularnie, że zatrzymując się przed następnymi światłami mamy ochotę wyświetlić światu komunikat „zwycięstwo absolutne”. Wrażenie pozornej ciężkości znika wraz z pokonaniem pierwszych metrów. Dla kierowcy zdradliwy jest fakt, że Hayabusa jedzie szybciej, niż odczuwamy. Gwałtowna zmiana kierunków przychodzi nadspodziewanie łatwo, ale nie oszukujmy się – sportowe litry są w tym dużo lepsze.
Poręczność akceptowalna, a przeciskanie się w korkach powyżej oczekiwań; ograniczają nas głównie lusterka. Motocykl w każdym zakresie prędkości jest fenomenalnie stabilny. Podmuchy wiatru ani ostre hamowania nie robią na niej najmniejszego wrażenia. Jeśli raz wybierzemy kierunek, motocykl będzie go trzymał z siłą rotweilera wgryzającego się w nogawkę, aż do czasu kolejnego sygnału z kierownicy. Ten motocykl jest jak wojownicy trenujący capoeirę; pozornie wyluzowani zwodzą nas, udając taniec, czarują, odwracają uwagę. W praktyce czekają na nasze rozluźnienie, żeby zadać niespodziewany, błyskawiczny cios z dłuższego dystansu. Hayabusa jest podobna; niby przyjazna, wyluzowana i przewidywalna, ale jeśli tylko przestaniemy się kontrolować, zaskoczy nas szybkością, z jaką faktycznie się poruszamy. Monolog Suzuki z kierowcą nie jest zbyt wyszukany: „szybciej o 10, 20, 30, 50 km/h?…spoko, już przyspieszam o 100 km/h! …sorry, przyspieszyłam o 200, 220, 260 km/h. Dajesz radę? …280 km/h….już odpuszczasz? Z kim ja pracuję….!”.
Podróż w dwie osoby jest przyjemna; motocykl nie wykazuje zauważalnego spadku osiągów, a pasażer ma solidny uchwyt, sporo miejsca i nie musi ekstremalnie podkurczać nóg. Całość przy akompaniamencie basowego brzmienia wydechów. Tankowanie poprawia humor; średnie zużycie paliwa 8.2 l/100 km przy kilku próbach prędkości, sprintach ze świateł i przeciskaniu się w korkach – biorąc pod uwagę masę motocykla na sucho 230 kg to świetny wynik!
Podsumowanie
Jazda Hayabusą to spore przeżycie; GSX1300R to nie tylko legenda, to praktyczny kawał kultowego, użytecznego żelastwa. Szkoda, że podczas modernizacji w 2008 r. skoncentrowano się głównie na poprawie osiągów, kosmetyce i ulepszeniach aerodynamicznych. Duża część użytkowników wykorzystuje swoje egzemplarze do turystyki i codziennych dojazdów do pracy, dlatego z myślą o nich układ ABS powinien być dostępny przynajmniej za dopłatą. Kontrola trakcji i możliwość elektrycznej zmiany ustawień zawieszenia również nie byłaby zbędnym dodatkiem. Jednak o modyfikację proszą zwłaszcza hamulce.
Zastosowane są co najwyżej poprawne. Poza tą wadą Hayabusa jest udanym motocyklem, o piorunujących osiągach, ale oddającym je z takim spokojem, że nawet średnio zaawansowany kierowca nie będzie miał problemów z bezpieczną jazdą. Oczywiście pod warunkiem zachowania czujności i częstego spoglądania na prędkościomierz. To świetne połączenie zalet motocykla sportowego i wygodnego turystyka, z rozpoznawalnym wyglądem. Naszym zdaniem Hayabusa jest ofertą dla myślących motocyklistów, ceniących dobre osiągi i komfort wyższy, niż na sportach. Cena 54900 wydaje się atrakcyjna; oprócz przyzwoitego motocykla, w promocji otrzymujemy możliwość dołączenia do elitarnego klubu posiadaczy motocykli o mocy zbliżonej do 200 KM.
Motocykl do testu użyczył salon:
Suzuki Piaseczno
ul. Puławska 38,
05-500 Piaseczno
tel: 22 726 35 35-36
www.suzukipiaseczno.pl
Zostaw odpowiedź