Standardowo zaczyna się teleturniejem z gatunku 10 pytań do. A gdzie to jest? A dlaczego w nocy jadą, a co oni mają takie dziwne garby? Hitem jest stwierdzenie, że: biedni są, bo muszą pić tyle tych redbulli, że zapaści dostaną… No ale cóż, taka praca, choć na szczęście w tych bidonach, to oni wodę mają, mamo.
Wyścig rusza, komentarze dopiero się zaczynają. Ojej, jak oni gęsto jadą, za blisko, coś się zaraz stanie! Nie powinni tak blisko siebie jechać. O Boże, jak oni się przechylają! Za bardzo! Zaraz się któryś przewróci. Co oni tak te kolana i całe nogi wyciągają, a tyłkiem się przesiadają z jednej strony na drugą. Jeden obok drugiego tak się szybko mijają, okropne! Przecież na zakręcie, to oni są w poziomie! Oni tak szybko jadą, że na pewno nic nie widzą!
I wiecie co? Ja nie słucham już naszych komentatorów, Grzesiek z Adamem przestają dla mnie istnieć, całkowicie skupiam się na tym, co mówi moja mama. Chłonę jej emocje i notuję co mówi. I z tego wszystkiego pojawia się jedna myśl, że mama pozostanie mamą, a głównym zadaniem mamy jest martwienie się – o mnie, o synową, o ojca, o nasze psy i… okazuje się, że także o zawodników Moto GP. Przecież to urocze!
Po jakimś czasie, po ochłonięciu z pierwszych emocji, zaczyna się jednak docenianie kunsztu zawodników. Zobacz jak w zakręcie bliziutko podjechał, ale nie dał się wyprzedzić – to niesamowite jest! Aż w końcu wyścig przejeżdża ostatnie okrążenie. Reakcja na walkę Doviego z MM93? Zaskoczona jestem, jak można przejechać tak pięknie obok drugiego, ale odwaga, ale umiejętności niesamowite. Dovizioso może być podwójnie dumny, bo nie dość, że wygrał, to jeszcze zaimponował mojej mamie – a to nie jest wcale takie proste.
Ale na koniec, mam kilka wniosków do Dorny, zapisanych na szybko na kolanie, które to moja mama wygłosiła w czasie trwania wyścigu. A więc tak, należy:
- wydać zakaz skupiania się, odległość między zawodnikami powinna wynosić minimum 2,5 metra
- ograniczyć przechyły – po prostu za bardzo się przechylają
- zakazać wyprzedzania w zakrętach, bo to niebezpieczne
- ograniczyć prędkość na torze do 200 km/h, teraz jeżdżą stanowczo za szybko
- zmienić trasę, żeby każde kółko wglądało inaczej, bo tak wszystkie identyczne, to nudne jest
- oznaczyć lepiej metę, bo: To już koniec? A gdzie meta? A tu… To jej nie widać…
Czy oglądaliście kiedyś wyścigi z waszymi domownikami będącymi absolutnymi motocyklowymi „mugolami”? Jeżeli tak, to podrzućcie w komentarzach jakieś teksty, bo na pewno coś mądrego zostało wypowiedziane. A jeżeli nie, to serdecznie polecam zaprosić ich „na Argentynę”, żałować nie będziecie na 100%.
Lewa!