W swoim debiutanckim okrążeniu od razu uciął 7 sekund z rekordu toru. Po wyścigu dostał ksywkę „Wheelie King”. Żywa legenda!
Kevin Schwantz ma dziś 55 lat, jest żywą legendą MotoGP (wcześniej GP 500), a jego numer startowy 34 został honorowo wycofany z użycia. Gdy ścigał się na przełomie lat 80 i 90, zapewniał wyjątkowo emocjonujące widowiska. Ale nie każdy wie, że Kevin raz w życiu wystartował w jednym z najbardziej niebezpiecznych wyścigów drogowych: w Grand Prix Makau rozgrywanym na torze ulicznym, pomiędzy betonowymi barierami.
W czasach Schwantza mówiło się (i wciąż się mówi…) że zawodnicy z wyścigów torowych oraz wyścigów drogowych to coś zupełnie innego. Że prawdziwymi mężczyznami są tylko ci z wyścigów drogowych. Kevin postanowił „uciąć głupie gadanie” i w 1988 roku wystartował w GP Makau.
„Kevin pojawił się rano w boksach ze zmęczonymi oczami” – opowiada Garry Taylor, szef zespołu. „Wyjechał na jedno okrążenie rozgrzewkowe i jedno okrążenie szybkie, po czym wrócił do boksów, aby wprowadzić minimalne zmiany ustawienia motocykla i skomentować tor. Był w trakcie opowiadania nam jakie to szalone miejsce, gdy przyszła informacja, że w swoim debiutanckim szybkim okrążeniu od razu uciął 7 sekund z rekordu toru.”
Kevin Schwantz wygrał wyścig z ogromną przewagą. Na torze czuł się tak swobodnie, że miał czas machać do widzów i do kamer, a z wyścigu pomiędzy betonowymi barierami zrobił festiwal jazdy na tylnym kole. Wszystko oczywiście na dwusuwowym Suzuki RGV500 bez żadnej kontroli trakcji.
Zobaczcie nagranie z tego legendarnego wyczynu:
Zostaw odpowiedź