Valentino Rossi zdementował kolejne spekulacje o tym, jakoby miał przenieść się do F1, mimo wyraźnego zainteresowanie ofertą Ferrari podczas ostatniej rundy MotoGP, która odbyła się we Francji.
Włoch jest bez przerwy łączony z kilkumilionowym kontraktem, który miałby zostać podpisany po jego przejściu do F1. Pierwsze spekulacje pojawiły się w 2004 roku, kiedy Rossi po raz pierwszy testował bolid Ferrari.
Jednak kiedy ostatnio Rossi podpisał kontrakt z Yamahą, który kończy się w roku 2010, wydawało się, że temat został ostatecznie zamknięty.
Okazało się, że jest inaczej. Na torze Le Mans temat został znów poruszony, a Rossiemu zaproponowano zawrotną sumę 40 milionów funtów.
Rodzą się pytania, czy Rossi zgodzi się pojechać bolidem Ferrari w 2011 roku lub czy podpisze umowę z legendarnym włoskim koncernem, jeśli ten wycofa się z F1?
To kuszące, jednak mam podpisany kontrakt z Yamahą – śmieje się gwiazda teamu Fiat Yamaha. – To prawda, że rozmawiałem z Ferrari.
W zeszłym tygodniu przeczytałem, że może w przyszłym roku będę ścigał się czerwonym samochodem. Byłoby cudwonie, ale muszę przyznać, że byłoby to dość trudne. Na przyszły rok mam podpisany kontrakt z Yamahą, więc byłoby to raczej niemożliwe.
Myślę, że pod koniec FIA i Ferrari się dogadają. Obecnie moja droga do Ferrari jest zamknięta, a nie otrzymałem żadnej oferty na rok 2011 – mówi Rossi.
Po ostatim wyścigu 30-latek musi pokazać, co potrafi. Może uda mu się wyprzedzić Jorge Lorenza, który w czasie ostatnich trzech wyścigów zdobył dwa zwycięstwa.
Źródło: motorcyclenews.com