Treningi GRANDys Duo już na stałe wpisały się w kalendarz imprez motocyklowych na torze w podpoznańskim Przeźmierowie. Organizowane od kilku lat, cieszą się sporą popularnością – zarówno wśród zawodowców, jak i amatorów, pragnących doskonalić swoje umiejętności jazdy pod okiem doświadczonych zawodników i w bezpiecznych warunkach toru wyścigowego.
Dlaczego prawie majówka? Cóż, nie udało się zaklepać majowego weeendu, tak więc organizatorzy i uczestnicy musieli zadowolić się terminem przypadającym na dwa ostatnie dni kwietnia, czyli w środku tygodnia (środa i czwartek). Mimo tego park maszyn pękał w szwach, a tor zapełniły motocykle wszelkiej maści, począwszy od turystycznego BMW i przeróżnych nakedów, a kończąc na rasowych superbikeach przygotowanych przez czołowych krajowych i zagranicznych tunerów.
Uczestnicy zostali podzieleni na grupy, zgodnie z doświadczeniem i uzyskanymi czasami okrążenia. Dla początkujących, pierwsze jazdy były okazją do kręcenia kolejnych kółek pod okiem i przewodnictwem czołowych zawodników z klas mistrzowskich. Wzorem reklamy z TV można by rzec: dwa dni treningów: tysiak, opony – powiedzmy drugi tysiak, paliwo – a ze stówkę najmarniej… Jazda z Badziakiem – bezcenna!
Kolejne grupy oznaczały coraz szybszych jeźdźców i wyższe klasy wyścigowe, aż do ekipy, w której z prędkościami podświetlnymi poruszali się czołowi zawodnicy klas mistrzowskich. A wśród nich dwóch francuskich zawodników: Guillaume Dietrich i Kenny Forray. Dla nich była to pierwsza okazja do testów na Torze Poznań, jak i szansa na poprawne zestrojenie motocykli przed, ruszającym za dwa tygodnie, sezonem wyścigów. Niestety, zabrakło wśród nich Gwena Giabbaniego, który odniósł kontuzję podczas rundy Mistrzostw Francji.
Co do samych francuskich zawodników, jak się okazało po drugim dniu treningów, nie taki diabeł straszny, jak go malują. Nasi ściganci potrafili nie tylko dotrzymać im kroku, ale nawet ich prześcignąć, co udowodnił Sławek Grausam. Fakt jest taki, że superbike z teamu GRANDys Duo nie był jeszcze gotowy (fabryczny silnik), ale widać, że rodzimi zawodnicy trzymają wysoką formę i potrafią pokazać prawdziwą klasę. Bardzo ładnie pojechali też: Hubert Tomaszewski (zadowolony ze swojej Hondy), Janusz Oskaldowicz (bez stresu ujeżdża ubiegłoroczny model R1), a w klasie 600ccm prym wiedli Tomek Kędzior i Daniel Bukowski.
Poznańska impreza była też okazją do spotkania dawno niewidzianych znajomych. Mateusz Stokłosa, który ostatnio ciągle jest w rozjazdach, pojawił się ze swoją CBR 1000RR w barwach K&L Intermoto, w asyście jednego z mechaników czeskiego zespołu. Sezon w Poznaniu rozpoczął od dobrego czasu, jednak trapiony alergią i zapaleniem spojówek, drugiego dnia zrezygnował z części treningów, aby chwilę poudzielać się towarzysko, jak zwykle grzecznie, pożegnać się ze wszystkimi i pognać do domu. Adam Badziak mógł treningi potraktować czysto rozrywkowo, no, ewentualnie jako możliwość dogłębnego przetestowania fabrycznego Suzuki GSXR 1000 K9. W seryjnych owiewkach, z odpalonymi światłami stanowił ewenement w swojej grupie. Wśród zawodników pojawił się też jeden z weteranów klasy Superbike, Piotr Stachowiak. Piotrek zaskoczył wszystkich swoją wysoką formą i przygotowaniem, uzyskując znakomite wyniki i plasując się na piątej pozycji. Brawo! Formą zaskakiwał też Mariusz Grandys, niestety, pech chciał, że dohamował na piasku zalegającym na torze i organoleptycznie zapoznał się, po raz pierwszy w tym sezonie, z nawierzchnią toru.
Mimo pomiaru czasu stosowanego również podczas WMMP, nie można mówić o rekordzie, ale nieoficjalnie takowy został pobity. Kenny Foray na GSXR 600 minimalnie poprawił czas uzyskany przez Andrzeja Chmielewskiego, a uznawany do tej pory za rekord toru dla motocykli klasy 600ccm. Kenny, testując nastawy swojego motocykla, wykręcił najszybsze kółko – 1:37.595. Zapewne nie będzie to ostatnie słowo młodego Francuza, który podkreślał, że to jeszcze faza testów sprzętu, prób ustawień i doboru ciśnień w oponach. Ale okazał się też bardzo kontaktowy i sympatyczny, pomagając Tomkowi Kędziorowi i udzielając cennych rad. Jak podkreślał później Tomek, była to rzecz rzadko spotykana wśród konkurentów z tej samej klasy. Panowie wyjechali razem na jeden z treningów, gdzie co kilka kółek wymieniali się na prowadzeniu, pokazując sobie nawzajem tor jazdy i dając szansę na ocenę stylu. Kenny nie szczędził Tomkowi pochwał, ale jednocześnie udzielił mu kilku wskazówek. Tym sposobem Kędzior natychmiast przegonił Daniela „Bułę” Bukowskiego, zaliczając, w swojej klasie pojemnościowej, drugą lokatę.
Wśród zawodników klas mistrzowskich zabrakło kilku nazwisk, między innymi Irka Sikory, Marcinów Walkowiaka i Kałdowskiego (obaj wcześniej „zaliczyli” treningi w Brnie) oraz Pawła i Marka Szkopków. Chociaż nie do końca – Paweł pojawił się w parku maszyn w niedzielę rano, przyglądając się zmaganiom na torze i obserwując poczynania swoich kolegów jako widz. Co do wyników Francuzów, rzecz skwitował krótko:
– Ci Panowie, to nie są słabeusze, to zawodnicy na bardzo wysokim poziomie, którzy czują motocykle, wiedzą, jak je ustawić i szybko na nich pojechać. Poza tym, wyścigi będą o tyle ciekawe, że wszyscy trzej mają duże doświadczenia z Endurance, co pozwoli im na utrzymanie równego tempa wyścigowego. Będzie bardzo ciekawie.
Na pytanie o swoje starty w Mistrzostwach Świata Supersport, Paweł odpowiedział:
– Są problemy, zespół ponosi konsekwencje braku zastępstwa za zawodnika, ale wysłano pismo do organizatora o przywrócenie ich do rozgrywek. Nawet jeżeli nie dojdzie do tego, to dostałem w Assen informację, iż mogę startować w World Supersport z dzikimi kartami, które przyznane mi będą według moich potrzeb i możliwości. Wiadomo, dużym problemem są teraz finanse, ale możliwe, że wszystko się uda i wystartuję jeszcze w kilku wyścigach WSS. Matej Smrz ma ten problem z głowy, jeździ teraz w barwach własnego zespołu, miejmy nadzieję, ze będzie mu się wiodło jak najlepiej.