Jeden z motocykli, który bardzo chciałem przetestować w tym roku i bardzo chciałem to zrobić na torze, to najnowsze, duże i mocarne supermoto od Ducati – Hipermotard 950. Szybciutko z importerem zgrałem termin wypożyczenia motocykla z rundą Time Attack na Torze Słomczyn i czekałem z niecierpliwością na piątek, 17 maja.
Dla wszystkich, którzy nie do końca orientują się na czym polegają torowe imprezy Time Attack, już na wstępie powinienem napisać, że to walka o najlepszy czas okrążenia, walka z samym sobą – to jest tutaj kluczowe i wyróżnia tę imprezę od wyścigów, pucharów, ale też od wolnych treningów. Jeżeli interesujecie się formułą MotoGP, to w największym skrócie Time Attack to kwalifikacje, walka o pole position, czyli próba wykręcenie najlepszego czasu okrążenia.
Jak to działa? Po wypełnieniu papierologii i pozostawieniu swojego prawa jazdy w zastaw otrzymałem kostkę do pomiaru czasu. Dzięki niej i aparaturze pomiarowej będzie wiadomo jaki najlepszy czas okrążenia wykręcę. Pod namiotem organizatora znajduje się monitor, na którym na żywo prezentowany jest najlepszy wynik każdej z osób biorących udział w wydarzeniu. Na torze jazda bez napinki, nikt nikogo za wszelką cenę nie próbuje wyprzedzić, bo przecież nie liczy się kolejność na mecie. Uwielbiam takie torowe zmagania, bo osobiście uważam, że jest to najbezpieczniejsza forma ścigania, a zdrowie jest najważniejsze!
Obok monitora straszą puchary – Dla najszybszego Typa, Dla najszybszej Typiary, Dla najszybszego z wąsem, oraz te pocieszające dla ostatnich – Będę szybsza i Będę szybszy. Grunt, to nie zostać obdarowany tą ostatnią figurką, ale… bez napinki!
Time Attack to impreza całodzienna, ale podzielona na dwie sesje. Ja przyjechałem na tę popołudniową i to są „zawody” zupełnie niezależne od tego, co działo się w sesji porannej. Przede mną pół dnia ścigania. Niestety po wyjeździe na pierwszą sesję torową i zrobieniu dokładnie 6 rozgrzewkowych, zapoznawczych okrążeń – spada deszcz. Deszcz, który nasila się i przechodzi w ulewę. Tor spływa potokami wody. Nawałnica jest potężna, ale krótkotrwała. Po kilkunastu minutach wychodzi słońce i zaczyna się proces osuszania toru. Decyduję się wyjechać na częściowo mokry tor, lepiej go poznać. Po godzinie – tor jest suchy i możemy wrócić do szybszej jazdy.
Hipermotard (roboczo dostał ksywę Hiermarket – wiecie, RODO, te sprawy…) prowadzi się wyśmienicie, co skutkuje nawet przez chwilę piątym czasem okrążenia – na 40 zawodników.
Oczywiście niektóre sprzęty, z którymi korespondencyjnie walczę, są po prostu poza wszelką kategorią torową. Oprócz supersportów, supermociaków, nakedów, sport-turystyków, turystycznych enduro, po nitce toru majestatycznie poruszają się dwa identyczne cruisery spod znaku H-D – bo impreza ta jest dla wszystkich!
Podczas rundy Time Attack mamy dostęp do narzędzi, namiot serwisowy z dachem nad głową i nad kierownicą, do którego można wprowadzić swoje sprzęty, food track z pysznymi burgerami, zabezpieczenie motocyklowego ratownika medycznego, ale przede wszystkim koleżeńską, wspaniałą atmosferę.
Kolejna, druga z tegorocznych pięciu, wspomaganych przez TRW i Yamahę, imprez Time Attack już 16 czerwca na Torze Wschodzącym w Białymstoku. Będziecie? Warto!