Test motocykla Suzuki V-Strom 650 XT - wersja bardziej terenowa - Motogen.pl

Suzuki V-Strom pojawił się w sprzedaży ponad 10 lat temu, jako konstrukcyjny krewniak modelu SV650, a więc udanego, sportowo-turystycznego motocykla drogowego, ze średniej kategorii pojemnościowej. Korzyści z zapożyczeń były dwie: mniejsze nakłady na opracowanie nowej jednostki napędowej oraz całkiem przyzwoita dynamika pojazdu, szczególnie w średnim zakresie obrotów.

 

Motocykl bardzo dobrze się prowadził, miał udane, dosyć stabilne zawieszenie, hamulce adekwatne do osiągów, a dwie osoby podróżowały nim wręcz komfortowo. Suzuki bardzo dobrze się spisywał, na krętych, górskich niezbyt równych drogach, dzięki czemu był wykorzystywany przez każdego, kto lubi dalszą turystykę, szczególnie w dwie osoby.

 

Zobacz nasz test długodystansowy: 6000 km na Suzuki V-Strom 650

 

Nie bez znaczenia okazał się fakt, że V-Stroma całkiem solidnie wykonano, był oszczędny i do tego wszystkiego sprzedawany w bardzo korzystnej cenie. Pochodną dobrej konstrukcji, solidności i ceny były niezliczone zwycięstwa w testach porównawczych.

 

Modernizacje V-Stroma nie były epokowe, raczej dostosowujące go do ówczesnych przepisów, mody lub konkurencji: z czasem otrzymał ABS, wtrysk paliwa czy nowe owiewki. Bez względu na generację, każdy V-Strom 650 to motocykl turystyczny, świetnie spisujący się na wszelkich drogach, pod warunkiem, że są to drogi utwardzane.

 

Było zatem kwestią czasu, kiedy producent zdecyduje się na model bardziej nadający się na nawierzchnie sypkie bądź lekki teren. I taka sytuacja wreszcie nastąpiła – oto Suzuki V-Strom 650 XT.

Suzuki V-Strom – zmiany

Zwykły V-Strom to model, o którym napisano mnóstwo artykułów. Dał się polubić, a w 2011 r. wygrał nasze porównanie turystycznych enduro średniej pojemności.

 

Zobacz: Yamaha XT660Z, Suzuki V-Strom 650, BMW F800GS i Triumph Tiger 800 w teście porównawczym

 

Model XT w dużym uproszczeniu, różni się kołami i dodatkowym błotnikiem, wystylizowanym na kultowego już przodka DR Biga. Suzuki twierdzi, że zmieniono także fazy rozrządu. Zastosowane szprychowe koła mają dwie zalety: są dużo bardziej wytrzymałe w terenie i pomagają tłumić nierówności. Błotnik, poza podkreśleniem agresywniejszej stylistyki, poprawia ochronę przed deszczem i błotem.

 

Suzuki V-Strom 650 XT  Suzuki V-Strom 650 XT

 

Wróćmy do naszego modelu. Do testowanego egzemplarza Suzuki V-Strom 650 XT zamontowało zestaw aluminiowych kufrów, osłony na ręce, płytę pod silnik, osłony nadwozia, wykonane z rurek (chociaż klatka bezpieczeństwa będzie lepszym określeniem), a także szybę z deflektorem. W ofercie akcesoriów znajdziemy także halogeny, różne konfiguracje i rodzaje kufrów, torby na bak mocowane do wlewu i magnetyczne itp., co pozwoli spersonalizować nasz pojazd do potrzeb turystycznych.

 

Od strony formalnej, pojazd wykonano przyzwoicie. Użyte tworzywa sztuczne nie są może najwyższej jakości, ale znacznie lepsze niż te w skuterach z Tajwanu czy Chin; odlewy i spawy ramy czy podnóżków mogą dla odmiany służyć za wzór.

 

Jak się jeździ Suzuki V-Strom 650 XT – na następnej stronie>>>

 

 

Suzuki V-Strom 650 XT- jazda

Siadamy za sterami Suzuki V-Strom 650 XT. Deska rozdzielcza niczym nieróżniąca się od zwykłego V-Stroma, ma poza dwoma licznikami przebiegu, wskaźnikiem temperatury, także kontrolkę temperatury ujemnej otoczenia.

 

Uruchamiamy silnik. Szybko się rozgrzewa, a my rozpoczynamy jazdę. Pozycja wyprostowana, swobodna, motocykl na postoju sprawia wrażenie dużego, ale cała jego pozorna ciężkość znika wraz z pokonaniem tarcia statycznego, czyli mówiąc prościej wraz z rozpoczęciem jazdy.

 

Szerokość i rozstaw lusterek dobrano na tyle trafnie, że nie utrudniają jazdy w korku, do której, za sprawą niewielkiej szerokości, motocykl został wręcz stworzony. Skrzynia biegów pracuje przyjemnie; bez szarpnięć i precyzyjnie.

 

Akcesoryjna szyba z deflektorem zapewnia dobrą osłonę przed naporem wiatru, a osoba o wzroście 190 cm bez trudu znajdzie ustawienia dobre dla siebie. Osłony na ręce przydadzą się w chłodniejsze dni i w czasie jazdy w deszczu (niestety, podczas testu, jak na złość była tylko piękna pogoda). Wszystkie części ciała są nieźle chronione przed wiatrem poza stopami, i górnymi częściami ud.

 

Suzuki V-Strom 650 XT  Suzuki V-Strom 650 XT

 

Siedzenie na pierwszy rzut oka jest wygodne, chociaż po 400 km jednorazowej jazdy zaczynamy odczuwać pewien dyskomfort (oferta akcesoriów zawiera siedzenia o różnej wysokości w tym także żelowe, lepiej tłumiące nierówności). Pod nim znajdziemy akceptowalnych wymiarów schowek, mieszczący fabryczne narzędzia.

 

Pasażer ma porównywalny komfort, chociaż po kilkuset kilometrach, zapewne od niewielkich wibracji silnika, czuć mrowienie w nogach.

 

Zwykłe przemieszczanie się po mieście jest intuicyjne. Niewielka szerokość, mocny, dynamiczny zwłaszcza w średnim i górnym zakresie silnik chętnie wkręca się na obroty, a za sprawą dobrze dobranego przełożenia mamy szanse pierwsi wystartować ze świateł. Tutaj dodam, że bez bezpośredniego porównania ze zwykłym V-Stromem 650, różnice w pracy silnika za sprawą zmienionych faz rozrządu są niezauważalne.

 

Układ hamulcowy Suzuki V-Strom 650 XT wygląda archaicznie, nie znajdziemy w nim ani radialnych zacisków, ani takiej pompy hamulcowej. Na szczęście system działa sprawnie. Dozowalność mogłaby być lepsza (wymiana przewodów na stalowe zapewne poprawi sytuację), ale do siły hamowania nie mamy żadnych zastrzeżeń. ABS także włącza się raczej późno, a częstotliwość jego działania jest na tyle duża, że w zasadzie nie czujemy żadnych szarpnięć na klamce hamulca.

 

Zawieszenie zostało zestrojone niemal idealnie; sprężyście, ale nie przesadnie twardo. Napięcie sprężyn z przodu i tyłu możemy zmieniać. W tylnym amortyzatorze – za sprawą łatwo dostępnego pokrętła (rozwiązanie znane z poprzednich modeli). Dzięki takim nastawom, motocykl pewnie prowadzi się po winklach, nawet z dużym obciążeniem. Szybko pokonywane zakręty poza delikatnym wężykowaniem przy dużym obciążeniu, nie zdradzają braku stabilności.

 

Dziurawe drogi to żywioł Suzuki V-Strom 650 XT – na następnej stronie>>>

 

 

Suzuki V-Strom 650 XT – da się jechać każdą drogą

Dziurawe drogi to żywioł Suzuki V-Stroma 650 XT. Zawieszenie i koła filtrują większość nierówności, a przejazd przez dziury to czysta przyjemność. Żadnych dobić, szarpnięć, jazda prawie jak pociągiem po zmodernizowanych torach. Warunkiem granicznym dla szybkości pokonywania zakrętów jest przyczepność opon; te fabryczne są kompromisem pomiędzy szutrami a asfaltem, przez co czasem potrafią zaskoczyć niewielkim uślizgiem. Ale na drodze i tak spisują się lepiej, niż można po nich oczekiwać.

 

Gorzej sytuacja wygląda na szutrach. Jazda po piasku to błyskawiczna strata przyczepności. Szkoda, bo sam motocykl jest wręcz stworzony do szybkich, w miarę równych szutrów, gdzie odpowiednia moc silnika chętnie wprowadzi nas, za sprawą gazu, w kontrolowane poślizgi. V-Strom waży tylko 215kg, co czuć w czasie przedzierania się przez krzaki czy w czasie manewrów, ale spróbujcie jakimkolwiek „pseudo-adventure” zrobić to samo.

 

I tutaj dochodzimy do sedna. Wbrew utartym trendom, nie jest to szosówka wystylizowana tylko na off-road; tym modelem naprawdę da się dojechać dalej, niż na działkę położoną w lesie. Warunkiem jest zmiana opon na kostkę. Nawet w seryjnym wydaniu, dojedziemy nim praktycznie wszędzie tam, gdzie na mapach jest zaznaczona droga. Asfalt, kocie łby, szutry, leśna ścieżka – jeśli niezbyt pionowa, to Suzuki także da radę.

 

Mimo to, odnosząc nowego V-Stroma 650 XT do pierwszych roczników, można śmiało stwierdzić, że ten motocykl naprawdę niewiele się zmienił. Reakcja na gaz jest mniej spontaniczna, hamulce, poza ABS działają podobnie, ergonomia i prowadzenie na drogach asfaltowych, praktycznie takie samo. Poza wyglądem różnice są bardzo małe. Natomiast względem zwykłego modelu, moim zdaniem, zauważalnie poprawiła się dzielność terenowa. Nadal nie jest to poziom jakiegokolwiek enduro, ale wśród pojazdów segmentu adventure i turystyczne enduro, V-Strom XT jest w ścisłym czubie.

 

Suzuki V-Strom 650 XT

 

Podczas testu Suzuki V-Stroma 650 XT przydarzyła mi się pierwsza od wielu lat gleba; wywróciłem się, przesadzając z ilością gazu na polnej drodze. Hałas, jaki temu towarzyszył spowodował, że spodziewałem się kasacji połowy motocykla. Tymczasem okazało się, że fabryczna klatka ochroniła wszystko. Nie było ani jednego porysowanego elementu nadwozia. Poza przytartym lakierem na rurach osłonowych straty wynoszą równe zero złotych.

 

Właśnie takie powinny być pojazdy tego segmentu, twarde, solidne, nadające się do jazdy po gorszych drogach, a nie tylko wystylizowane na enduro, delikatne, filigranowe nakedy z nieznacznie zwiększonym prześwitem, że o drogowym zawieszeniu nie wspomnę.

 

Suzuki V-Strom 650 XT rozpędza się do 190 km/h. W codziennej jeździe spala ok. 5 l/100 km solo i jakieś 5,7 l/100 km z pasażerem. Dynamiczna jazda to ok. 6-6,5l/100km. Przy pojemności zbiornika 20 l możemy spodziewać się zasięgu nawet 400 km. W testowanym pojeździe zauważyłem jedną, istotną wadę: pokrętło napięcia wstępnego sprężyny jest zbyt blisko podnóżków pasażera, co utrudnia jego obsługę.


Czy czegoś mi zabrakło? Z niezbędnych rzeczy nie, ale zapewne konkurencja prędzej czy później wymusi na Suzuki montaż trzech rozwiązań: zmiennych map wtrysku, kontroli trakcji oraz radialnych zacisków hamulcowych. Bez tego możemy cały czas mówić tylko o udanym, a nie wiodącym motocyklu tej klasy.

 

Naszym zdaniem, zalety i wady – na następnej stronie>>>

 

 

Naszym zdaniem

Testowany Suzuki V-Strom 650 XT to w zasadzie stary, dobry V-Strom z nieco większą dzielnością terenową. Czy warto zapłacić za niego prawie 34 000 zł (w promocji 31 500)? Naszym zdaniem – tak. Owszem, nie jest najnowszą konstrukcją. Konkurencja albo ma więcej mocy, albo lepiej daje sobie radę na drodze, albo ma porównywalną cenę, tyle że Suzuki w każdym teście wygrywało dobrymi, chociaż nie najlepszymi notami w każdej kategorii.

 

Suzuki V-Strom 650 XT

 

Dla użytkownika ważniejsze będzie, że ten motocykl jako całość wypada naprawdę dobrze, a wiele lat produkcji skutkuje brakiem wszelkich wad i niedociągnięć konstrukcyjnych. To także dowód, że nie zawsze nowinki techniczne muszą świadczyć o sensowności konstrukcji – w V-Stromie ważniejsze będzie to, że za sprawą bogatego katalogu akcesoriów łatwo go spersonalizujemy, zamontujemy bagaż dla dwóch osób i zamiast rozkminiać działanie gadżetów od kilkunastu minut będziemy w trasie, bez względu na to, jaką wytyczymy.


A dlaczego to jedna z najważniejszych premier dla producenta, a i być może całej motocyklowej społeczności? Motocykle tego segmentu to najważniejsza, najlepiej sprzedająca się grupa pojazdów. Ani choppery, ani sporty, na projekt których trzeba przeznaczyć niewspółmiernie większe środki, nie mają tak dużego udziału w rynku. Ciepłe przyjęcie przez rynek, może oznaczać być lub nie być danego producenta.

 

Według nas nowy V-Strom ma wszelkie szanse podbić rynek i utrzymać Suzuki w ścisłym czubie sprzedaży przez kolejnych kilka lat, chociaż bez kilku wymienionych wcześniej gadżetów, będzie to znacznie trudniejsze, niż w przypadku pierwszych roczników…

 

ZALETY WADY

– niewielkie zużycie paliwa,

– solidna konstrukcja,

– sensownie zestrojone zawieszenie,

– duża poręczność i wszechstronność,

– bogaty katalog akcesoriów,

– sprawdzone podzespoły,

– dzielność terenowa nie zawsze oczywista w tej kategorii pojazdów

– niezbyt wygodne siedzenie.

– pokrętło napięcia wstępnego tylnej sprężyny zbyt blisko podnóżka,

– gumowe przewody hamulcowe

 

Zobacz dane techniczne Suzuki V-Strom 650 XT w naszym katalogu motocykli.

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany