Co może być lepsze od quadowej imprezy organizowanej na wysokim poziomie i do tego w doborowym towarzystwie? Świetnie zorganizowana quadowa impreza w dobrym towarzystwie i do tego na idealnie przeznaczonych do tego terenach.
Ekipa z Suzuki chyba wzięła sobie do serca uwagi z zeszłorocznej edycji na temat średnio ciekawego rejonu, w jakim odbywał się rajd. W tym roku redakcja zaproszona została do Lubiechowej (Sudety), gdzie znajduje się ośrodek przygotowany specjalnie do motocyklowo-quadowych szaleństw. Praktycznie tuż za jego murami znajdował się stromy podjazd prowadzący do lasu, gdzie została wytyczona 30-kilometrowa trasa rajdu.
Avanti
Po sobotniej odprawie i rozdaniu road booków, wszyscy ruszyli na podbój zwalonych pni, błotnych przepraw i usianych kamieniami wąskich, leśnych duktów. Informacja o rekreacyjno-rozrywkowym charakterze imprezy nie zapowiadała, co tak naprawdę będzie się tu działo. Wystarczy wspomnieć, że pierwszy Odcinek Specjalny o długości około 200 metrów potrafił zatrzymać jednego quada na dobre 30 minut…
Trzeba przyznać, że okolice Lubiechowej są wprost wymarzone do jazdy. Jak się okazało, w tym samym ośrodku, w którym odbywało się Suzuki Quad Adventure, stale stacjonują zawodnicy z Niemiec, Holandii i Włoch, trenując tu między sportowymi imprezami. Trasa została wytyczona na dwa sposoby, aby zarówno profesjonaliści, jak i początkujący mogli zasmakować w górskiej jeździe. Gorzej, że road book opracowany został w taki sposób, że przeoczenie jednego, drobnego szczegółu powodowało natychmiastową dezorientację i zgubienie się. To sprawiło, że po kilku godzinach błądzenia większość dała sobie spokój ze sportową rywalizacją i zaczęła jeździć po prostu dla przyjemności, wyszukując coraz to ciekawszych podjazdów lub starych tras rajdu ATV Polska. Na takich atrakcyjnych terenach nawet jazda w kółko bez celu była niesamowitą frajdą, co poskutkowało tym, że ostatni uczestnicy zjeżdżali do bazy rajdu dopiero późnym popołudniem.
Jazda to nie wszystko
Oczywiście nie samą jazdą miłośnik quadów żyje. W sobotni wieczór po zakończonym rajdzie wszystkich uczestników zaproszono na biesiadę, podczas której rozdano nagrody oraz pokazano zdjęcia i krótki film z imprezy. Następnego dnia ekipa SQA walcząc ze zmęczeniem i bólem głowy (to z pewnością od górskiego powietrza), ruszyła kolejny raz na trasę rajdu.
Impreza wypadła zdecydowanie pozytywnie. Mimo zbliżającego się wielkimi krokami października, pogoda jakimś magicznym sposobem akurat przez dwa dni rajdu rozpieszczała słońcem i odpowiednią do jazdy temperaturą. Z taką liczbą uczestników trudno tworzyć porównania do imprez masowych, ale z doświadczenia wiem, że bez odpowiedniego przygotowania nawet najprostsze rzeczy można zepsuć. A tu proszę – organizatorzy trzymali się harmonogramu, nie było mowy o jakichkolwiek obsuwach czasowych czy chaosie. Ba, sama jazda nie była jedyną atrakcją, bo każdy z uczestników mógł wziąć udział w pucharze sterowanych radiem samochodów. Warto też wspomnieć o tym, że na tych szczególnie trudnych odcinkach terenowych mniej doświadczeni kierowcy mogli poprosić o pomoc specjalnie oddelegowanych do tego celu profesjonalistów, czuwających nad bezpieczeństwem.
Podsumowując, gratuluję Suzuki odpowiednio przygotowanego spotkania miłośników „warczących traktorów”. Z niecierpliwością czekam na kolejną edycję Quad Adventure.