Suzuki Gladius we dwoje - Motogen.pl

Nie wchodząc w szczegóły-koordynator do spraw remontów ulic w Warszawie może być z siebie dumny; budowa drugiej nitki metra, remonty większości istotnych arterii komunikacyjnych, zmiany nawierzchni i prace związane z korytarzem transportowym S8, perfekcyjnie sparaliżowały stołeczne ulice. Można narzekać i wściekać się na utrudnienia z za kierownicy samochodu, można także, skorzystać z dobrodziejstw jazdy motocyklem.

 

Od czasu wizyty na Torze Poznań, nasz Gladius usunął się z blasku jupiterów i zajął nieco bardziej plebejskim zajęciem; dwutygodniową przeprawą przez najwęższe gardła warszawskich ulic. Tuż przed weekendem zamontowaliśmy na baku uchwyt dla pasażera Angrip firmy Motoequipment (jego szczegółowy test wkrótce) i korzystając ze sprzyjającej aury sprawdziliśmy, jak Gladius radzi sobie w jeździe we dwoje.

Miejski rekin

Testowany motocykl ma kilka cech, które decydują o predyspozycjach do jazdy w korku. Jest wąski, ma niezły ciąg silnika z dołu, lusterka umieszczono w sposób zapewniający kompromis pomiędzy widocznością a szerokością motocykla. Największym atutem jest jednak pozycja umożliwiająca zarówno wygodną obserwację otoczenia, jak i kontrolę motocykla. Hamulce nie są złe, a zamontowany ABS, mimo że trudno go określić, jako najlepszy, wśród produkowanych w motocyklach, pozwala skoncentrować się na otoczeniu, a nie plamach oleju. Motocykl, dzięki zastosowaniu opon o rozmiarze 160 nie jest wrażliwy na koleiny. W czasie agresywnej, dwutygodniowej jazdy miejskiej nie obtłukłem zarówno motocykla jak i żadnego z mijanych samochodów. W zasadzie można to uznać za duży sukces biorąc pod uwagę nieco agresywny styl jazdy. Na kolana rzuca fantastyczna mobilność a zawistne miny wszelkich właścicieli cruiserów wdychających samochodowe spaliny podczas postoju w korkach – smutne, ale bezcenne.

Time to weekend

Dotychczas niewiele wspominaliśmy o jeździe Gladiusem w dwie osoby. Montaż uchwytu na bak podziałał jak katalizator i wzbudził euforię w mojej współtowarzyszce, mającej dosyć jazd Hayabusą. Jeśli wierzyć jej słowom, Gladius jest wygodny. Odprężona i względnie prosta pozycja kierowcy sprzyja wygodzie pasażera, który nie musi wyciągać tułowia daleko do przodu. Fabryczne rączki sprawdzają się nieźle, a doposażenie motocykla w uchwyt na bak pozwala na znalezienie komfortowej pozycji i wzbudza w pasażerce poczucie bezpieczeństwa. Umiejscowienie podnóżków nie wymusza podkurczania nóg, a niewielki garb na siedzeniu zapobiega przesuwaniu do przodu. W konsekwencji narzekań pasażerki nie zanotowano. Siedzenie jest wystarczająco obszerne ale nieco za twarde. Za pomocą Gladiusa odbyliśmy nieco dłuższą przejażdżkę wokół Warszawy. Odwiedziliśmy malownicze tereny Mazowsza, odzwyczajając wzrok od szarej zabudowy stolicy kraju. W czasie postoju na moście w Małkinii dał się zauważyć pełen ekspresji napis przedstawiający opinię o jednym z mieszkańców, wspomożony kunsztownym graffiti (szczegóły na zdjęciu). W międzyczasie odkryliśmy zabytkowy, kilkusetletni dąb, kameralny zalew w Nowym Mieście k.Płońska i cywilne lotnisko z sympatycznym barem w Chrcynnie. Jedynym mankamentem jazdy we dwoje było dobijające tylne zawieszenie-można oczywiście zwiększyć napięcie wstępne sprężyny, ale trudny dostęp skutecznie nas zniechęcił. Mamy nadzieję, że wraz z modernizacją, Suzuki zamontuje wygodne pokrętło do zmiany nastawów zawieszenia znane choćby z V-stroma 650.

Podsumowanie

Testowany motocykl znów pozytywnie zaskoczył-pokazał, że weekendowe wycieczki dla dwóch osób nie są mu straszne, dzielnie dotrzymując kroku mocniejszym motocyklom. Zużycie paliwa w takich warunkach rzadko kiedy przekraczało 5.5l/100km i było najniższe w całej stawce jadących z nami sprzętów. Mimo ,że Gladius całkiem sprawnie radzi sobie jako weekendowy pojazd wycieczkowy, w zakorkowanym mieście jest dużo lepszy; ciężko znaleźć porównywalnie szybki, ekonomiczny i skuteczny środek transportu. Stan licznika przekroczył 5700km, w czasie których musieliśmy dolać zaledwie 0.3l oleju silnikowego. Opony i zestaw napędowy wciąż dzielnie się trzymają. Do końca tygodnia nasze Suzuki będzie kontynuować codzienne zmagania na stołecznych ulicach, ale już w weekend zabieramy go w Góry Sowie, jako asystenta-pomocnika w realizacji klipów z kolejnymi testowanymi motocyklami.

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany