Redline Biker Team - Motogen.pl

Oferta skórzanych kurtek jest szeroka – wielu producentów, jeszcze więcej produktów. Od stonowanych barw do krzykliwych kolorów, przywodzących na myśl sportowe kombinezony. A wśród nich przewija się produkt polskiej marki Redline.

 

Jeśli szukasz odzieży bardzo stonowanej, ale atrakcyjnej w swojej prostocie i bardzo uniwersalnej, to powinieneś, Drogi Czytelniku, zwrócić baczną uwagę na Biker Team, klasyczną motocyklową kurtkę, uszytą z wysokiej jakości skóry o matowym licu. Produkt dostępny jest w jedynym słusznym kolorze, czyli wedle tego, co głosił stary Henry Ford, czarnym. Jedynym ozdobnikiem są tu lekko kremowe pasy, naszyte wzdłuż rękawów, poprowadzone przez klatkę piersiową i plecy. Producent zrezygnował też ze zbytniego eksponowania swojego firmowego logo, jak to często ma miejsce w przypadku innych produktów spod znaku Redline. Tu nazwa producenta jest wytłoczona na wysokości karku oraz na rękawach w okolicach barków. Znakomity zabieg. Logo jest, ale nienachlane. Bardzo dobre jest też pierwsze wrażenie. Kiedy rozpakowałem paczkę z kurtką, okazało się, że jest ona zapakowana w przezroczysty pokrowiec z grubej folii, zaopatrzona w wieszak, a o autentyczności produktu informuje nas hologram naklejony na metce. Do tego pełna informacja o użytych materiałach, rodzaju podpinki i zastosowanych protektorach. Naprawdę miło, tym bardziej że wspomniany pokrowiec nie jest typową jednorazówką, a można wykorzystywać go wielokrotnie, np. wieszając po sezonie ciuch w szafie.

 

Wróćmy jednak do samej kurtki. Czarna, matowa, opisane wyżej paski-ozdobniki. Do tego z przodu, na wysokości piersi dwa otwory wentylacyjne, z których można skorzystać w upalny dzień. Pikowana podpinka ma formę kamizelki i jest to swego rodzaju wada – w chłodniejsze dni ręce pozostają bez dodatkowego zabezpieczenia termicznego, jednak biorąc pod uwagę sam krój Biker Team, podyktowane to było chyba formą rękawów, które mają jak najlepiej przylegać do ciała, tak aby protektory znajdowały się na właściwych sobie miejscach (na końcach znajdują się suwaki ułatwiające tę czynność i patki z napami, zabezpieczające dodatkowo przed rozsunięciem się rękawów).Na dole pleców, po wewnętrznej stronie znajduje się zamek błyskawiczny, pozwalający na połączenie kurtki ze spodniami. Co ciekawe, jeśli używamy spodni niemających takiej opcji lub niekompatybilnych (np. od innego producenta), można wszyć do nich jedną z części suwaka, co zdecydowanie załatwia sprawę i nie pozwala na świecenie nerkami podczas jazdy. Bardzo dobrej jakości i dobrze wykonana jest wewnętrzna podszewka. Zrobiona została z siatki o sporych oczkach, pozwalającej na swobodną cyrkulację powietrza i ewentualne odprowadzanie wilgoci – kiedy spocimy się lub zmokniemy.

…Sam Arnold Gubernator mógłby ją przywdziewać w „Terminatorze”…

 

Jest bezpiecznie!

Zaopatrując się w odzież motocyklową, baczną uwagę należy zwrócić nie tylko na design ciuchów, ale na ich wykonanie i zabezpieczenie newralgicznych punktów na ciele użytkownika w razie upadku. Jeśli chodzi o Bikers Team, to widać, że producent nie oszczędzał. Świetnie wykonano szwy, w większości są one podwójne. Na plecach od wewnętrznej strony znajduje się kieszeń skrywająca w sobie piankowy protektor, mający za zadanie chronić kręgosłup przed następstwami uderzeń. Nie jest to ochrona idealna, ale element jest solidny, jaki spotyka się nawet u najbardziej znanych marek, jak np. Alpinestars. Pozostałe elementy ochronne znajdziemy na barkach i przedramionach. Wszystkie certyfikowane i „nieściemnione” – bez trudu odnajdziemy na nich numer homologacyjny. Co ciekawe, na życzenie klienta kurtka może zostać wyposażona opcjonalnie w najwyższej jakości protektory firmy Knox, specjalizującej się w produkcji tego typu elementów. Zapewne podbije to cenę produktu, ale tu wybór należy do klienta. Dopasowany kołnierz nie pozwala na wdzieranie się powietrza pod kurtkę podczas jazdy oraz jej przesuwanie. Smaczkiem są też wszystkie suwaki. Nie znajdziemy tu półśrodków, każdy z nich to markowy YKK, zapewniający wysoką jakość i bezproblemowe, długie użytkowanie.

 

Pierwsza jazda

Nie było łatwo. Mój pierwszy, dłuższy kontakt z Bikers Team miał miejsce podczas wyjazdu na Race 61. Do pokonania miałem około 600 km w jedną stronę i natrafiłem na zmienne warunki pogodowe. Najpierw ulewny deszcz, skutecznie utrudniający podróż. Kurtka przyjmowała na siebie hektolitry wody i naprawdę długo walczyła z wilgocią, nie pozwalając jej się wedrzeć do środka. Niestety, wiadomo że skórzana kurtka bez membrany prędzej czy później wpuści wodę do środka. Później upał i palące słońce – tu przydatne okazały się otwory wentylacyjne, tłoczące do wewnątrz chłodne powietrze. Przy okazji mój ciuch nabrał swoistego „sznytu”, nabierając wyglądu, który mogę określić jako vintage. Wizualnie kurtka postarzała się, gdzieniegdzie pojawiły się jasne ślady po wypłukanym garbniku, wyglądające jak rasowe otarcia. Po przebyciu łącznie ponad 1200 km, przemoczeniu i szybkim wyschnięciu Bikers Team pozbawiona jest jakichkolwiek usterek. Wszystko pozostaje na swoim miejscu i wciąż dobrze służy. Znakomicie spisuje się zarówno podczas szybkich wypadów i miejskich przelotów, jak i w trasie. A do tego wszystkiego – gdyby nie fakt, że protektory na przedramionach są umieszczone na stałe – mogłaby być świetną kurtką typu casual (odzież codzienna).

 

Dobre, bo polskie

Niezły wygląd, wysoka jakość materiałów użytych do produkcji i markowe komponenty – to wszystko składa się na finalny produkt, który należy wysoko ocenić. Po kilku latach obecności na rynku marka Redline, mając w ofercie takie produkty, jak testowana przez nas kurtka, staje się ciekawą alternatywą dla droższej odzieży topowych producentów. W cenie poniżej 1000 zł (dokładnie 999 złotówek) stanowi naprawdę konkurencyjny produkt. A do tego mamy świadomość, że wspieramy polskich przedsiębiorców. Miło też patrzeć na szybki rozwój krajowych brandów.

 

Ocena

Moja ocena? Cóż, niech będzie jak w szkole. Stawiam piątkę. Mocno uniwersalna, klasyczna motocyklowa kurtka dla każdego. Świetna prezencja na chopperze, idealna na mocnego nakeda, a i jadąc na „plastiku” nie będzie wstydu. Sam Arnold Gubernator mógłby ją przywdziewać w „Terminatorze”.

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany