Konfiskata pojazdów pijanym zmienia się w farsę. Resort tworzy parodię kary - Motogen.pl

Szumnie ogłaszana konfiskata pojazdów pijanym kierowcom okazuje się być kolejną wydmuszką. Progi kar podwyższono tak, by dotknęły one ledwie garstki pijanych kierujących.

Pomysł na przepisy, w myśl których pijany kierowca traciłby swój pojazd, pojawiły się w Sejmie jeszcze w 2021 roku. Posłowie długo nie mogli dojść do porozumienia co do ostatecznego kształtu, spierając się o detale, zupełnie jakby walczyli także o ochronę samych siebie w takich sytuacjach.

Finalnie jednak uzgodniono ostateczny kształt nowelizacji i skierowano go do Senatu. Ten, o dziwo, stanął w obronie pijanych kierowców i odrzucił projekt w całości. Kiedy ustawa wróciła do Sejmu, ten odrzucił weto Senatu i nowelizację przyjęto. Dziś wiemy jednak, że przepisy nie wejdą w życie ani w pierwotnie zakładanym terminie, ani w kształcie, który znamy.

Początkowy projekt zakładał, że kierujący, u którego zostanie wykryta ilość alkoholu równa lub większa niż 1 promil, straci swój pojazd, niezależnie czy doprowadził do wypadku, czy nie. Jeśli zaś kierujący spowodowałby wypadek będąc pod wpływem alkoholu, do konfiskaty wystarczyłaby ilość 0,5 promila. Przepisy miały wejść w tym roku.

Niestety – resort sprawiedliwości ugiął się pod naciskami alkoholowego lobby i postanowił, że progi, przy których orzekana jest konfiskata, zostaną podwyższone. Dziennik Gazeta Prawna informuje, że próg, przy którym pijany kierowca straci pojazd, niezależnie od tego czy doprowadził do wypadku czy nie, zostanie ustalony na 1,5 promila.

Z kolei przepadek pojazdu dla kierującego, który spowodował wypadek, określono na 1 promil. Tajemnicą poliszynela jest, że znakomita większość tzw. pijanych kierowców to ci, u których w czasie kontroli wykryto do 1 promila alkoholu. Nowe wartości, określone przez Ministerstwo Sprawiedliwości, występują rzadko, co oznacza, że długo dyskutowany i ważny przepis, został sprowadzony do karykatury samego siebie.

Mało tego – wiadomo już na pewno, że przepisy nie wejdą w tym roku. Najbardziej prawdopodobny jest rok 2024, ale ta data także nie jest pewna.

I choć Polacy w europejskich statystykach dotyczących liczby pijanych kierowców na drogach, zajmują bardzo dobre miejsce (w takim stanie jeździ tylko ok. 1,5 procenta), to z całą pewnością nie jest to usprawiedliwienie dla tolerowania patologii. Tym bardziej, że poparcie społeczne dla tego pomysłu jest bardzo wysokie.


2 komentarze

  1. Miś

    Oburzenie autora godne pudelka. Zrobiono słusznie. Zmienia się drakońskie prawo, na społecznie słuszne. W ten sposób kary dotkną naprawdę PIJANYCH kierowców, stanowiących realne zagrożenie. Ci co rano jadą do pracy na zejściu czy po 2 małych piwkach, stanowią mniejsze zagrożenie niż 20 latek za kierownicą Audi RS, czy mistrz ostrożności jadący środkowym pasem100km/h na autostradzie .

    Odpowiedz
  2. Anonim

    W ogóle nie powinno się odbierać pojazdów, choćby nie wiem jaki wynik wyszedł. Kodeks karny od dawna określa wysokości i rodzaje kar za spowodowanie wypadku. A skoro ktoś zgadza się z tak prowadzoną polityką niech zawnioskuje o wprowadzenie ustawy, w myśl której można stracić np. prawo do użytkowania i posiadania nieruchomości , na terenie której spowodował wypadek pod wpływem alkoholu lub innych używek. Co Wy na to?

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany