autor: Bartłomiej Pitera
Latamy tak po okolicy, aż gdzieś w bardziej industrialnej części miasta Gorzkiej Żołądkowej i Budki Suflera znaleźliśmy jakiś tam mniej lub bardziej wolny parking. Simpsonowi w to graj, kręci rolling burnouty coraz bardziej pokrywając czarnymi sznytami poszarzały i wymęczony asfalt. Nagle dwóch małolatów na skuterku podjeżdża do niego i z miną jakby zobaczyli co najmniej Marlin Monroe pytają 'Ej, to ty jesteś Raptowny?’. To było ponad 3 lata temu, ale już wtedy zrozumiałem, że stunt w Polsce powoli przestaje być domeną kilku kolesi mało znanych poza wąską grupką znajomych.
Początki wyglądały mniej więcej tak że w naszym pięknym kraju istniały 3 ekipy: Kamikaze Lublin Squad na ścianie wschodniej, Moto Tczew Team na Pomorzu i Motodawcy w Bydgoszczy. Bardzo ciekawe jest to że Kamikadze i Motodawcy zaczęli jeździć mniej więcej w tym samym czasie, nic nie wiedząc o tych drugich. Oczywiście to nie byli jedyni zajarani i latający ludzie, jednak to oni pierwsi zaczęli pokazywać w internecie swoją jazdę nakręcając tym innych (w tym i mnie). Pamiętam jak z kumplami każdy nowy filmik z Lublina czy Bydgoszczy oglądaliśmy po kilkanaście razy z rzędu, a muzykę towarzyszącą obrazowi zgrywaliśmy tak żeby było słychać ryk motocykli i później dudniło to na kasetach w całym powiecie. Bo właśnie to, co pokazywano na tych filmikach i fotach sprawiało, że ten sport i styl życia ewoluował i wkręcał się coraz to nowym osobom.
Około 2000 roku powstało Kamikaze Lublin Squad, gdzie pierwsze skrzypce grał Raptowny Waldek a akompaniowali mu m.in. Koval, Dżejkob, Jankes, Baza i wielu innych nie mniej dobrych świrów, a wszystkim im fotki cykał Coyot. To właśnie wtedy Raptowny latał na swojej zx7r, która obrosła taką legendą, że niektórzy mówią że to właśnie na niej przyjadą jeźdźcy apokalipsy, a Jeremy Clarkson tak nienawidzi motocykli ponieważ raz się na niej przewiózł i po zatrzymaniu zostawił na siedzeniu mokry ślad. Może jeszcze kiedyś Raptowny ją reaktywuje, bo narazie to przypomina ona bardziej koksownik niż motocykl. Ale wracając do rzeczy, chłopaki z KLSu oczywiście początkowo katowali ulice swego pięknego miasta. Wiadomo jednak wszem i wobec, że motocykl nawet jak stoi na parkingu, to może zabić Bogu ducha winną kobiecinę albo przyprawić o zawał jegomości w kapeluszach i okularach w typie „Stępień Classic”, a co dopiero gdy pędzi ulicą! Powodowało to, że często robiło się nieprzyjemnie niebiesko. Trzeba było więc znaleźć jakąś alternatywę i nadał sie do tego cudownie pas w okolicach Ryk. KLS więc co niedziele stawiał się na weekendowe męczenie sprzętów, a miejscowi mieli lepszy ubaw niż na odpuście. Początki obfitowały w spektakularne gleby i ofiary w sprzętach
. Jednak zgodnie z zasadą ekipy 'jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz’. Co raz ktoś, za wstawiennictwem asfaltu, tulił się w objęcia matki ziemi. Było tego tak dużo że chłopaki nadawali sobie tytuły gleb roku. Dzięki np glebie roku pańskiego 2003 zawitali na szerokie wody show biznesu i pojawili sie w 'Uwadze’ na TVN w materiale o mordercach i psychopatach na motocyklach. Ogólnie, jeśli chodzi o wywrotki, to chyba Freddy Mercury miał na myśli właśnie chłopaków z KLS śpiewając 'Another one bites the dust’. No, ale skoro tak glebili, to znaczy że mocno ćwiczyli i postępy robili (nie czuję że rymuję). A i owszem, postępy były. Świadczy o tym najlepiej wygrana Raptownego w Bielawie na Street Fighter Festival w 2004 roku, którą zdobył na jednym z najładniejszych Polskich motocykli do stuntu, czyli 900rr jego ekipowego kumpla – Bazy. Ogromnym sukcesem, dotąd nie pobitym jest również nieoficjalny rekord naszego zsiadłym mlekiem i miodem pitnym płynącego kraju w jeździe na przednim kole, a mianowicie 201 metrów na R1 03 która miała przerobione tylko kilka rzeczy (wysoka kierownica, stalowe przewody hamulcowe, lepsze klocki i futro z krowy). Natomiast na SFF Bielawa w 2005 drugie miejsce zajął Koval, Raptowny piąte, a Baza zadowolił się dziewiątym. Przez te wszystkie lata lubelscy motocykliście co chwilę terroryzowali miasto latając wszędzie na jednym kole, co stało się ich wizytówką. Ostatnio jednak coś się popsuło i rzadko można podziwiać jakiś dobry uliczny terror. Większość chłopaków z KLS przestała jeździć i w pozostał jedynie Raptowny, który nadal świetnie jeździ i przynajmniej dla mnie jest niemal ikoną Polskiego stuntu. Jeśli będziecie mieli okazję zobaczycie na żywo jak wyglądają jego treningi, też będziecie tak twierdzić.
Motodawcy są z Bydgoszczy a ich główną miejscówką był pas pod Koronowem. W czasach gdy oni zaczynali zabawę ze stuntem, każdy kto choć trochę oderwał przednią oponę od asfaltu już był dobry. W 1998 roku Maciej (Cygan) pierwszy raz stanął na baku w czasie jazdy 80km/h, co wtedy można było pooglądać tylko na filmikach w necie. No i zaczęło się, bo od następnego sezonu już spotykali się w kilka osób i próbowali jakichś trików, palenia gumy i innych udziwnień. W 2000 roku Cygan przywiózł z Hamburga kasetę z filmem 'Las Vegas Extremes’ i wtedy już na dobre ich to pochłonęło, zaczęły się ostre treningi.