Spis treści
W tym odcinku gościem Barrego jest Grzegorz, prezentujący swój używany motocykl „od czarnej roboty”, Suzuki GSX1250 FA z 2010 roku. Motocykl mimo sporego przebiegu jest wciąż w bardzo dobrym stanie mechanicznym, a pancerny silnik potrafi dostarczyć sporo radości…
A jak odbieraliśmy ten motocykl w momencie prezentacji? Poniżej fragment testu z 2010 kiedy GSX1250 FA był nowością…
Fragment testu z 2010
„Bandit – nic więcej dodawać nie trzeba. Synonim trwałości i niezawodności. Motocykl, który może nigdy nie wyróżnia się w tabeli osiągów i w niczym nie jest „naj”, za to od lat znajduje rzesze oddanych mu motocyklistów, którzy świata poza nim nie widzą. Niektórzy kupują go z rozsądku, inni z uwielbienia dla charakteru niczym niewyróżniającego się wołka roboczego, który dowiezie nas zawsze i wszędzie.
Celowo nie podałem pojemności, bo powyższy opis doskonale pasuje zarówno do mniejszego, jak i większego Bandita. Jednak w tym drugim przypadku do gry wchodzą całkiem sympatyczne osiągi, rozwijane nie dzięki kosmicznym technologiom, lecz dzięki filozofii pasującej raczej do amerykańskiego powiedzenia „Nothing beats cubic inches!”. W końcu czterocylindrowy „litr” nie może nie jechać.
Historia
Zanim jednak przejdziemy do opisu dużego GSX, cofnijmy się nieco w czasie. Mamy rok 2007. Suzuki prezentuje następcę sportowo-turystycznego modelu GSX-F. Popularny „imbryk” czy „mydelniczka”, jak zwykło się kiedyś przezywać te motocykle, okazał się niczym innym, jak ubranym w modnie skrojone owiewki Banditem 650. Oczywiście, można było mieć pretensje do Suzuki, że nowy model został przygotowany po taniości i w praktyce technicznie niczym nie różni się od Bandita.
Suzuki jednak najwyraźniej wiedziało, co robi. Bo czy sprawdzona od lat konstrukcja, która cały czas spełnia swoje zadanie, a teraz na dodatek atrakcyjnie wygląda, mogłaby mieć jakiekolwiek problemy z odniesieniem sukcesu rynkowego? Nietrudno się było domyślić, że tylko kwestią czasu jest, kiedy również i duży Bandit dostanie sportowo wymodelowane owiewki i zacznie pod tą postacią nazywać się GSX 1250 FA .…GSX 1250 FA nie jest motocyklem, który określić moglibyśmy „posiada wiele części zapożyczonych z Bandita”. On nim po prostu jest…Tak też się stało. Duży GSX-F bez wielkiego szumu medialnego i zapewnień producenta o wyższości nad wszystkim, co do tej pory widziała Ziemia, pojawił się na rynku.
W chwili premiery moja ekscytacja tym modelem była taka, jakby istniał on w ofercie od dobrych kilku lat. GSX 1250FA po prostu nagle zaczął być.
Co zatem oferuje nam Suzuki w swojej nowości na sezon 2k10? Przede wszystkim ustalmy jedno. GSX 1250 FA nie jest motocyklem, który określić moglibyśmy „posiada wiele części zapożyczonych z Bandita”. On nim po prostu jest. Pytanie tylko: czy to źle?”
Więcej znajdziecie w naszym teście z 2010 roku…
Zostaw odpowiedź