Spis treści
Ograniczenie prędkości do 30 km/h w miastach nie ma żadnego wpływu na bezpieczeństwo – taki wniosek płynie z badania przeprowadzonego w Wielkiej Brytanii.
Czytając doniesienia z różnych krajów Europy, ale obserwując także nasze polskie podwórko, zaczynamy podejrzewać, że ograniczenia prędkości są czasem jedynym pomysłem rządzących na poprawę bezpieczeństwa. Wygląda to trochę tak, jakby zarządcom miejskich dróg nie chciało się zwyczajnie podjąć żadnej inicjatywy ponad postawienie kolejnego znaku drogowego.
30 km/h jako rozwiązanie wszystkich problemów
Tymczasem możliwości obniżenia realnej prędkości w miastach jest zaskakująco dużo – począwszy od kształtowania przebiegu dróg, poprzez stosowanie określonych elementów infrastruktury, aż po wprowadzanie ograniczeń prędkości właśnie, które w wielu europejskich miastach traktuje się jako ostateczność i stosuje tylko tam, gdzie naprawdę nie ma innego wyjścia.
W Polsce strefy Tempo 30 zaczęły być traktowane jako złoty środek na uzdrowienie wszelkich problemów z organizacją ruchu. W 7. odcinku PodKasku wspominaliśmy o pomyśle władz Warszawy na objęcie tą strefą… 30 procent stołecznych dróg! W Poznaniu strefy takie funkcjonują już od dość dawna, powodując białą gorączkę u kierowców.
30 km/h nie działa
Okazuje się, że badania wcale nie potwierdzają skuteczności obniżania dopuszczalnej prędkości do 30 km/h. Tak wynika z opublikowanych w Journal of Epidemiology and Community Health wyników badań przeprowadzonych w Belfaście na 76 drogach w centrum tego miasta. Badacze porównali statystyki dotyczące dróg, na których wprowadzono ograniczenie do 30 km/h (20 mph) i porównali je z tymi samymi danymi pozyskanymi z dróg, gdzie ograniczenia pozostały na poziomie 50 i 65 km/h (30 i 40 mph).
Okazało się, że w statystykach nie wykryto istotnych różnic w częstotliwości występowania wypadków na drogach z ograniczeniem do 30 km/h. Co więcej – stwierdzono, że średnia prędkość na drogach z różnymi ograniczeniami nie różniła się. Wprawdzie natężenie ruchu na drogach z prędkością ograniczoną do 30 km/h było niższe, ale mogło to wynikać z różnych czynników.
Zalecana większa kreatywność
W raporcie z badania podkreślono, że miejskie władze powinny podchodzić do sprawy uspokojenia ruchu z większą kreatywnością, stosując różne metody, nie tylko ograniczenia prędkości – wyspy drogowe, progi zwalniające, czy szykany. Nam pozostaje marzyć, by Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego przeprowadziła podobne badania w Polsce. Obawiamy się jednak, że obstrukcja, z której znana jest ta organizacja, nie pozwoli aż na takie szaleństwo. Poza tym mogłoby się okazać, że święty graal miejskich władz, czyli znak ograniczenia prędkości do 30 km/h straciłby sens.
Zostaw odpowiedź