Spis treści
Nawet Valentino Rossi zaczynał przygodę z motocyklami o mniejszej pojemności. Rozwój umiejętności i techniki jazdy metodą małych kroków, według mnie sprawdza się najlepiej. Po sezonie czy dwóch spędzonych w siodle mniejszego motocykla, o wiele szybciej ogarniemy większą maszynę.
Są w końcu również motocykliści, którzy po prostu nie wymagają od motocykla niczego więcej niż oferuje im mała pojemność. Kurierzy, dostawcy pizzy oraz ludzie z pragmatycznym podejściem do motocykla, jako taniego w zakupie i utrzymaniu środka transportu, zwykle nie potrzebują niczego więcej. Dlatego właśnie przedstawiamy Wam dwa pojazdy, będące jednymi z najtańszych w swojej klasie.
YBR 125
Przyglądając się dokładniej temu motocyklowi, na myśl przychodzą produkty rodem made in China… Jak się okazuje, wcale się nie mylimy! Ta mała Yamaszka produkowana jest w kraju, który kojarzy się raczej z tanim badziewiem niż solidnym produktem, jakim powinien być pojazd z trzema skrzyżowanymi kamertonami w logo. Na szczęście, jakość wykończenia wcale nie jest zła, a gdy wspomnę o cenie wynoszącej 7.900 zł za pachnącą nowością nówkę z salonu, zupełnie zmieniamy podejście do YBR’ki.
Może zabrzmi to przewrotnie, ale ten mały klasyk może się podobać. Pewnie nie są to zamierzone działania, a jedynie cięcia kosztów, ale styl nawiązuje do motocykli sprzed kilkudziesięciu lat – brak tu jakichkolwiek nowoczesnych rozwiązań. Wszystko jest proste i ma jedynie spełniać swoją praktyczną funkcję. Jest też, oczywiście, druga strona medalu. W porównaniu do swojej większej siostry, 125-tka od razu jest przygotowana do zadań, jakie w większości przypadków będzie pełnić – wołka roboczego. Świadczą o tym m.in.: centralna podstawka, kopniak, stelaże boczne pod sakwy oraz całkiem solidny bagażnik, dzięki któremu bez problemów przewiozłem dwie duże opony do swojego prywatnego motocykla.
Liczniki, oczywiście, nie rozpieszczają swoim wyglądem, ale czego można było się spodziewać. Dwa duże i bardzo czytelne analogowe wskaźniki prędkości i wartości obrotowej oraz cztery podstawowe kontrolki obudowane w ordynarny, porażający tanim wyglądem plastik. Na pochwałę zasługuje za to precyzyjny wskaźnik poziomu paliwa, którego często brakuje w dużo większych i droższych motocyklach. Kontrolery na kierownicy też są absolutną podstawą. Szkoda tylko, że zabrakło awaryjnego odcięcia zapłonu. Koszt jego założenia z pewnością jest śmiesznie mały, a mały czerwony pstryczek ułatwiłby eksploatację i poprawił bezpieczeństwo użytkownika.
Jeżeli już kiedyś jeździliście na większych motocyklach, siadając za sterami małej Yamahy z pewnością uśmiechniecie się od ucha do ucha. Masa pojazdu oraz lekkość z jaką działa hamulec i sprzęgło, przypominają zabaweczkę. Tak też można potraktować jazdę. Ten motocykl jest lekki, zwinny i sprytny. W gęstym ruchu miejskim właśnie takie atrybuty, a nie kilkaset koni pod siodłem decydują o tym, czy bez problemów ominiesz korki w godzinach szczytu, czy utkniesz w nich na dobre. Jeżeli ma to być Twój pierwszy jednoślad, poradzisz sobie z nim bez problemu. Ta konstrukcja wybacza wiele błędów, jakie popełniają początkujący. Obsługa jest – nie obrażając nikogo – „idiotoodporna”, a jeżeli już coś nabroicie, to osiągane prędkości raczej nie stanowią zagrożenia. To nie to samo, gdy pędząc sportowym motocyklem, każdy błąd może skutkować szybszym spotkaniem z Panem Bogiem.
Mimo mizernego wyglądu, heble można zaliczyć do udanych. Ich skuteczność w pełni odpowiada osiągom i masie małej Yamaszki. Przy odrobinie wprawy uda nam się nawet unieść tylne koło podczas hamowania. Gorzej sprawują się opony o bliżej nam nieznanej, egzotycznej nazwie. Trzeba na nie uważać, zwłaszcza na mokrym lub pokrytym białymi pasami asfalcie.
Osiągi, hmm… I jak tu nie być złośliwym. Nie róbcie wielkich oczu, jeżeli na skrzyżowaniu „połknie” Was skuter po tuningu. Niestety, taka jest bolesna prawda, ale czytając ten tekst chyba już sami domyśliliście się, że YBR wcale nie obiecuje przyspieszeń pocisku Tomahawk. Najważniejsze, że są one wystarczające, aby ruszyć spod skrzyżowania na tyle dynamicznie, aby jazda nie była walką o przetrwanie z wyprzedzającymi nas samochodami. Rzeźnicy bez skrupułów dla wyjącego z bólu silnika rozpędzą się do 110 km/h, przy czym jest to już definitywny koniec. Bardziej realna prędkość przelotowa to okolice 80 km/h. Nie jest źle, na krajowej drodze nr 8 i tak już można dostać za to mandat…
YBR 250
Jeżeli YBR 125 oferuje nam raczej proste, czasem nawet archaiczne rozwiązania i klasyczny wygląd, to 250-tka wygląda jak najbardziej aktualnie. Jest po prostu zwyczajnym motocyklem typu naked bike, tyle że o małej pojemności.
21 KM, 20,7 Nm i 138 kg masy dają podstawy do tego, aby mówić o tej „ćwiartce” jako o pełnoprawnym motocyklu. Tak też jest w praktyce. Zasiadając za sterami, nie boimy się obsługiwania motocykla, tak jak w 125 ccm, gdzie mamy wrażenie, że zaraz coś niechcący możemy popsuć. Szerokość kanapy oraz jej odległość od kierownicy jest wystarczająca, aby nawet roślejszy motocykliści znaleźli miejsce i zajęli wygodną pozycję. Jeżeli weźmiemy pod uwagę klasę pojemności tej Yamahy, to zestaw przyrządów pokładowych zaskoczył mnie tym, co oferuje. O tym, co dzieje się z motocyklem, dowiemy się z dwóch analogowych wskaźników prędkości i wartości obrotowej silnika. Do tego, oprócz standardowych kontrolek, z ciekłokrystalicznego wyświetlacza odczytamy godzinę, dwa dzienne przebiegi oraz poziom paliwa w postaci czytelnych słupków. Co ciekawe, tarcze zegarów nawiązują stylem do tej użytej w sportowym modelu R1. Oczywiście, nawiązania do wyczynu są tu mocno na wyrost, ale zabieg stylistyczny wyszedł całkiem zacnie.
Japońska 250-tka całkiem nieźle zaspokaja nasze poczucie estetyki. Jakość spasowania elementów jest poprawna. Części, takie jak: gładkie szkło przedniego reflektora, łączona konsola podnóżków dla kierowcy i pasażera, ładnie wyglądające zegary czy bogato obudowany osłonami układ wydechowy, sprawiają, że Yamahą YBR 250 można bez wstydu pokazać się w „towarzystwie”. Moje zastrzeżenia budzi jedynie materiał służący do tapicerowania kanapy i kiepsko wyglądający uchwyt dla pasażera.
Dobrze, wiemy zatem jak ten motocykl prezentuje się z wierzchu, a co kryje się pod owiewkami? Na pochwałę zasługuje podwozie. Nie myślcie, oczywiście, że jest to jakaś wypasiona Showa z pełną regulacją – co to, to nie. Zawieszenie jest tradycyjne i proste w swojej konstrukcji, jednak dobrze radzi sobie z masą i osiągami motocykla. Ustawienie jest udanym kompromisem pomiędzy komfortem, a pewnością i wyczuciem prowadzenia. Tu Japończycy odrobili swoją pracę domową. Przy okazji kolejnej, poszli chyba na wagary…
Jeżeli w małej YBR zestaw hamulce–opony, od którego często zależy nasze zdrowie i życie przedstawiał się następująco: dobre heble, kiepskie opony, to w większej YBR jest dokładnie na odwrót. Co z tego, że koła obuto w groźnie brzmiące Pirelli Sport Demon, jeżeli zarówno przedni, jak i tylny hamulec, to prawdziwa żenada. Jedno jest pewne: w tym motocyklu ABS nie miałby racji bytu. Nawet przy prędkości maksymalnej, klamkę hamulca można z całą siłą docisnąć do manetki! Zabieg, na który nigdy nie odważyłbym się w innym motocyklu z obawy przed uślizgiem lub wystrzeleniem przez kierownicę, tu objawił się jedynie średnio skutecznym spowalnianiem. Tragedia!
Podsumowanie
Jedno obu YBR-kom trzeba przyznać – niczego nie udają! To nie jest pseudo wyścigówka, która wywołuje salwy śmiechu „pierdzącą” pracą po odpaleniu. Nie udają też chopperów, gdzie pojemności powyżej 1000 ccm i rubensowskie kształty i tak są klasą średnią. Są po prostu tanimi, małymi i sympatycznymi motocyklami codziennegoużytku, podzięki czemu bardzo przypadły mi do gustu.
YBR do chińczyka, naprawdę? Jak dla mnie to nie jeden chińczyk to naśladuje ybr. Wygląd da się poprawić, wystarczy trochę pozmieniać, trzeba chcieć.
Osiągam spokojnie ok. 100 na godzine.
Motorower i skuter o pojemności silnika do 50 ccm ( odblokowany, czy tuningowany, który miałoby mnie wyprzedzać) zgodnie z przepisami nie może jechać szybciej niż 45 km/h, czyli przekroczy prędkość, więc należy się mandat, a ybr jedzie dalej ]:)