Wrocław Motorcycle Show 2015 - relacja - Motogen.pl

Pomimo że do Wrocławia mam blisko, to jakoś na Wrocław Motorcycle Show nigdy nie było mi po drodze, więc była to moja pierwsza wizyta w Hali Stulecia. Zaraz po wejściu musiałem nieco zmienić swoje myślenie i wyobrażenia o targach nawet nie na regionalne, ale na lokalne. Trzeba jednak przyznać, że impreza była bardzo dobrze wypromowana, a już na wlocie do Wrocławia przywitał mnie billboard z reklamą WMS.

 

Hala Stulecia nie jest dużym miejscem, więc jak zawsze organizatorzy mieli nie lada wyzwanie, żeby zmieścić możliwie najwięcej atrakcji, które zatrzymają odwiedzających na dłużej. Jeżeli rozpatrywać imprezę jako wydarzenie lokalne, to oferta motocykli była naprawdę imponująca. Można było zobaczyć sprzęty takich marek jak Aprilia, Ducati, Harley-Davidson, Honda, Kawasaki, KTM, Moto Guzzi, MV Agusta, Suzuki, Triumph i Yamaha.

 

Na stoisku Yamahy czekała chyba największa motocyklowa atrakcja targów – nowa R1, która cieszyła się sporym zainteresowaniem. Niestety stoisko nie było do końca dobrze przemyślane, a upchnięcie dużej liczby motocykli na bardzo małej powierzchni sprawiło, że ciężko było dotrzeć do niektórych modeli, a jeszcze trudniej było się wydostać.

Kawasaki postawiło sobie ambitny cel i chciało zaprezentować we Wrocławiu model H2R, ale niestety zabookowana sztuka nie dotarła do Polski na czas. W zamian za to pokazano pozostałe modele z tegorocznych nowości.

 

Wrocław Motorcycle Show to chyba pierwsza polska impreza targowa, na której widziałem motocykle Kawasaki. Było to najładniejsze (obok Ducati Scrambler) stoisko na wrocławskich targach. Skoro już wspomniałem o Ducati Scrambler, to puzzlowi wymiatacze mogli wygrać motocykl na weekend. Wystarczyło tylko w jak najkrótszym czasie ułożyć puzzle, których motywem przewodnim był oczywiście Scrambler. Dla uzyskania lepszego wyniku można było wspomóc się serwowaną na stoisku kawą.

 

Wrocławskie targi to nie tylko motocykle, ale również akcesoria i inne „okołobranżowe“ atrakcje. Podczas WMS jak zawsze można było kupić pełen strój motocyklowy oraz akcesoria do swojej maszyny. Oprócz tego Motopomocni przeprowadzali szkolenia z zakresu udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej, a policjanci z drogówki chętnie odpowiadali na pytania motocyklistów. Można było również zapoznać się z ofertą kilku ośrodków szkolenia kierowców, a przedstawiciele jednego z nich objaśniali na scenie pułapki egzaminacyjne.

 

Scena była istotnym punktem targów, ponieważ w dużej mierze dzięki niej tętniły one życiem. Przez cały weekend gościli na niej podróżnicy przepytywani przez Anię Jackowską, stunterzy i przedstawiciele wybranych firm. Można było rozmarzyć się przy opowieściach o podróżach, a także zapoznać z ofertą tych nieco bliższych zorganizowanych wycieczek, które pozwalają odkryć tajemniczy i niezwykle pozytywny Dolny Śląsk.

 

W kuluarach również sporo się działo. Dookoła głównej hali spotkały się historia, off-road i customowe motocykle. Każdy mógł z bliska przyjrzeć się między innymi projektom Game Over Cycles. Firma przywiozła do Wrocławia motocykl zbudowany dla Nergala oraz motocykl pokryty prawdziwymi tatuażami. Obie maszyny wzbudziły spore zainteresowanie. Wśród klasyków był między innymi Sokół z wózkiem bocznym oraz Junak w wersji crossowej, a także sporo samochodów określanych jako „Polski Realny Luksus”. Jeżeli ktoś miał ochotę zaczerpnąć świeżego powietrza, to również ciężko było narzekać na nudę, ponieważ swoje umiejętności zaprezentowali jedni z najlepszych polskich stunterów. Wśród nich byli między innymi Stunter13, Fragment i Leo Stunt, który postanowił się wyłamać i lata na quadzie.

 

Jak już wspomniałem – była to moja pierwsza wizyta na wrocławskich targach i zastanawiałem się nad ich ogólną oceną. Musiałem mocno przesterować swoje myślenie na temat tego, jak powinny wyglądać targi motocyklowe. Wrocław Motorcycle Show można określić jako „domówkę”. Salonem są tutaj stoiska, a kuchnią – czyli miejscem, w którym dzieje się najwięcej – scena. To właśnie ta kuchnia, gdzie przy serwowanej obok kawie można było posłuchać ciekawych i momentami zabawnych opowieści z dalekich podróży, sprawiła, że pomimo małej skali piątą edycję Wrocław Motorcycle Show można śmiało zaliczyć do udanych.

Autor: Wojciech Grzesiak