Już po raz trzeci legendarną warszawską ulicę Nowy Świat okupowały setki motocykli i tysiące zwiedzających. Po raz trzeci też mieszkańcy stolicy mogli obcować z naszym wspólnym hobby i „poczuć” klimat, który panuje wokół dwóch kółek. Zgadnijcie, po raz który nie była to impreza porywająca…
Szczytny cel
Może zacznę od samej idei przedsięwzięcia, tłumaczy ona pewne charakterystyczne cechy tej imprezy. Nowy Świat to miejsce licznie odwiedzane przez spacerowiczów (młodych, dorosłych, starszych, z dziećmi itd.), pod koniec września można tam spotkać tłumy starające złapać się ostatnie tchnienie ciepłych miesięcy. Pomysł jest prosty, a cel bardzo szczytny. Czemu nie podać im wszystkim jak na tacy motocykli i skuterów? Nowy Świat Motocykli jest imprezą w pewnym sensie demonstracyjną i wizerunkową, choć nie widać tego na pierwszy rzut oka – promowany jest jako zakończenie sezonu motocyklowego i impreza dla motocyklistów. Otóż nie, po trzeciej już wizycie na NŚM utwierdzam się w przekonaniu, że ma on za zadanie jedynie przybliżyć „motocyklizm” osobom nie zaznajomionym z tym tematem. I to się udaje. Pozostaje kwestia kreowania imprezy organizowanej przez firmę Cardinall na jedyne i oficjalne zakończenie sezonu, mimo świetnej pogody zapowiadającej możliwość jazdy jeszcze przez długi czas.
Popatrzmy
Oba dni imprezy, sobota i niedziela (22 i 23 września) przywitały zwiedzających wyśmienita pogodą, było bardzo ciepło i słonecznie jak na końcówkę września. Wzdłuż ulicy Nowy Świat swoje „stragany” rozstawiło wiele firm, mogliśmy obejrzeć dużą część z motocykli i skuterów dostępnych na rynku. Jak zwykle nie zabrakło stoiska Yamahy, mogliśmy na nim obejrzeć motocykle i quady. Naszą uwagę skupiła R1 w malowaniu Fiat Yamaha Cup. Hondę reprezentował dealer – Honda Plaza, a Suzuki – POLand POSITION. Na stoiskach tradycyjnie same perełki. BMW za sprawą firmy Auto Fus pokazało F800, 650X oraz m.in. K i R1200. Ciekawostką było stoisko firmy Benelli – włoskie piękności przyciągały dużą uwagę zwiedzających. Czerwoni, czyli Ducati uraczyli nas kilkoma motocyklami – zwiedzającym najbardziej podobał się piękny 1098 oraz Hypermotard. Nie zabrakło przedstawicieli branży akcesoryjnej. Do wyboru, do koloru – kurtki, kombinezony, odzież cross’owa, buty i kaski. Te ostatnie mocno promowała firma SHOEI. Podobnie jak rok temu, firma Ret Bike wykonała test swojej odzieży wykonując „Darcie Ret Bike’a” ciągnąc kaskadera za quadem.
Na scenie przez dwa dni grała muzyka, co pewien czas mogliśmy oglądać pokazy mody motocyklowej i wygrać upominki w konkursach. Mimo otoczenia tej słynnej ulicy Warszawy knajpkami i restauracjami organizator zadbał o catering – dym z grilla roznosił się po całym terenie imprezy. W sobotę mogliśmy ponadto oglądać pokazy stuntu, zaś w niedzielę odbyła się parada ulicami Warszawy.
Podsumowując
Nowy Świat Motocykli z pewnością nie jest typową imprezą dla motocyklistów, a raczej o nich samych i ich hobby. To świetna okazja by „osoby trzecie” dowiedziały się czegoś o nas i miejmy nadzieję zmieniły zdanie o kierowcach jednośladów. Wielkie podziękowania należą się wystawcom, to oni wkładają serce i swa pracę w promowanie motocykli, dzięki nim ta impreza w ogóle doszła do skutku. Nie zabrakło błędów organizacyjnych, podobnie jak w latach ubiegłych. Powiedzenie „do trzech razy sztuka” w tym wypadku się nie sprawdziło, trzecia edycja NŚM nie była znacząco lepsza od poprzednich, wybitnie udana również nie była. Moim skromnym zdaniem była mniej ciekawa niż poprzednie. Może spotkamy się na Nowym Świecie za rok?