Zdarzenie miało miejsce w Australii. Pewien motocyklista wybrał się wraz z pasażerem na przejażdżkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że ani kierujący ani pasażer nie mieli kasków. Oprócz tego motocykl nie był zarejestrowany i nie posiadał sprawnego oświetlenia.
Pomysłowy motocyklista miał jednak latarkę wetkniętą w usta i to ona pomagała mu oświetlić drogę. Jazda skończyła się zderzeniem z samochodem, który wykonywał manewr skrętu na głównej ulicy w mieście Perth. Zarówno motocyklista jak i pasażer zginęli na miejscu. Wcześniej policja otrzymała telefon od jednego z kierowców, który informował o niebezpiecznym motocykliście, ale na chwilę obecną nie wiadomo, czy chodziło o sprawcę wypadku.
Według świadków kierujący samochodem nie miał szans na dostrzeżenie zbliżającego się motocykla. Ciężko się dziwić biorąc pod uwagę fakt, że niektórzy kierowcy samochodów nie zauważają motocyklistów używających normalnych świateł, a tutaj mówimy o latarce.