Spis treści
Kawasaki ER-5 to jeden z najpopularniejszych motocykli klasy 500 cm3. Ta dość klasyczna konstrukcja jest ciekawą propozycją dla początkujących, dając dobre właściwości jezdne i niską awaryjność.
Kawasaki w latach dziewięćdziesiątych zrobiło sztuczkę, która obecnie jest coraz bardziej popularna u renomowanych producentów. Jeden, dopracowany silnik opakowano w kilka nadwozi i w ten sposób powstała cała seria motocykli cenionych na rynku maszyn używanych. Jedną z nich był właśnie ER-5, wprowadzony do produkcji w 1997 roku.
Kawasaki ER-5 dane techniczne i konstrukcja
Kawasaki ER-5 to typowy motocykl klasy naked. Już w chwili swoich narodzin nie sposób było nazwać go nowoczesnym. Nie był może tak tradycyjny jak Kawasaki W650, ale daleko mu też do nowoczesnej sylwetki i sportowego stylu Kawasaki Z750. ER-5 to po prostu „zwykły motor” i za to tak wielu użytkowników go lubi. Mamy więc stalową ramę kołyskową, dwa tylne amortyzatory, tylny hamulec bębnowy i podwójne zegary obudowane w charakterystyczne „solniczki”. Ale suche dane techniczne nie sprawiają, że tym Kawasaki jeździ się jak zabytkiem. Nic bardziej mylnego. ER-5 to zwinny motocykl, który lekko się prowadzi, daje wysoki komfort jazdy i niskie spalanie.
W sam raz dla początkujących, którzy szukają motocykla niezbyt skomplikowanego, a zarazem dającego frajdę z jazdy. Nie specjalnie nadaje się on jednak dla wielbicieli sportu. Proste zawieszenie dość wcześnie daje za wygraną, a przód jest zbyt miękki (szczególnie w pierwszych rocznikach). Wiele osób próbuje rozwiązać ten problem, montując akcesoryjne sprężyny i zalewając olej o nieco większej lepkości.
Kawasaki ER-5 ile koni – w sam raz!
Dwucylindrowa, chłodzona cieczą jednostka wywodzi się z 60-konnego, usportowionego GPZ-600S. Na potrzeby nakeda zastosowano w niej jednak inne wałki rozrządu i nastawy gaźników, przez co moc maksymalna wynosi 50 KM. Są oczywiście wersje zdławione (do 34 KM), które były oferowane między innymi na rynku niemieckim. Jak sprawdzić ile koni ma dana sztuka? Prawdę powiedzą dokumenty, albo jazda próbna – odblokowany ER-5 osiąga ponad 180 km/h i robi to całkiem sprawnie. Ważniejsza od samej mocy jest charakterystyka pracy jednostki napędowej. Silnik Kawasaki ER-5 ma zapas momentu obrotowego w niskim i średnim zakresie, co pozwala na płynną jazdę bez odkręcania gazu do oporu.
Kawasaki ER-5 waga pod kontrolą
Konstruując ER-5 Kawasaki nie stawiało na oszczędność w masie. Nie to było priorytetem. Mimo to nie można powiedzieć, że ten model jest ciężki. 193 kg z płynami to waga, która nie powinna sprawiać trudności początkującym. Poza tym same dane techniczne nie oddają poprawności wyważenia i zdolności manewrowych tej maszyny. ER-5 bardzo lekko się prowadzi, w czym pomagają kompaktowe wymiary, dobrze dobrana geometria i wąskie opony.
Motocykl tylko minimalnie zmieniał się podczas swojej produkcji. Dwa razy modernizowano przednie zawieszenie, gdyż właściciele narzekali na jego zbyt miękkie zestrojenie. Od strony wizualnej, lekki lifting przeprowadzono w 2001 roku, kiedy to całkowicie przebudowano zbiornik paliwa, kanapę (siedzenie), zadupek i przedni hamulec. Podstawowe założenia konstrukcyjne pozostały jednak bez zmian. Po co modyfikować coś, co sprawdza się doskonale?
Swoją historię ER-5 zakończył w 2006 roku. Jego miejsce zajął nowy model – Kawasaki ER-6, który stał się godnym następcą popularnej pięćsetki. Również ma dwa cylindry, ale stylistyka poszła już w dużo nowocześniejszym klimacie.
Opony Kawasaki ER-5, czyli co piszczy w serwisie
Kawasaki ER-5 to motocykl mało skomplikowany w serwisie. Przy odrobinie doświadczenia wiele operacji można wykonać samodzielnie. Dostęp do silnika jest bardzo dobry, a luzy zaworowe regulowane są z pomocą śrubek. Trzeba to robić często, gdyż to właśnie zawory są jedną z nielicznych słabych stron tej maszyny. Doświadczenie wskazuje, by korygować luzy zaworowe co 6000 km, wraz z wymianą oleju i filtra oleju.
Ważne, by nie dopuścić do ich podparcia, gdyż od tego mamy tylko krótką drogę do poważnych i kosztownych w usunięciu uszkodzeń głowicy (wypalają się same zaworu i gniazda). Jedną z typowych usterek jest luz powstający a zabieraku tylnego koła. Na szczęście wymiana gumowych elementów załatwia sprawę. Bacznie trzeba patrzeć na kranik paliwa i gaźniki – oba elementy nie lubią brudu i pozostawiania maszyny z pustym zbiornikiem na zimę (co sprzyja pojawieniu się korozji). Czasami kończy się to wlaniem przez nieszczelne gaźniki kilku litrów benzyny do oleju. Jeśli więc przy oględzinach używanej sztuki stwierdzimy zbyt duży stan oleju (tak bardzo zbyt duży!) oraz niepokojący zapach benzyny, lepiej odpuścić taką sztukę. Nie wiadomo, jak długo silnik pracował na takiej mieszance. Na szczęście są to sporadyczne przypadki, a właściciel zazwyczaj zauważa problem po długim postoju motocykla.
Poza tym, Kawasaki ER-5 nie jest drogie w utrzymaniu. Ceny części zamiennych nie są wysokie, a takie podzespoły jak opony czy akumulator przy odpowiedniej eksploatacji wystarczają na bardzo długo. Umiarkowana moc nie sprzyja w „zjadaniu” ogumienia w tempie tak zawrotnym jak w sportowych motocyklach.
Kawasaki ER-5 cena
Ceny używanych Kawasaki ER-5 zaczynają się już od około 4000 złotych, ale zazwyczaj są to dość zmęczone życiem sztuki. Często mają porysowany po wypadku wydech, czy wymienioną kierownicę, czy kierunkowskazy – nie zawsze są to oznaki tuningu, częściej napraw po spotkaniu z ziemią. Wystarczy jednak dołożyć 2-3 tys. złotych, by kupić motocykl w przyzwoitym stanie. Wybór rocznika jest tutaj drugorzędny, choć wersje produkowane po 2001 roku są nieco ładniejsze i mają dopracowane przednie zawieszenie i hamulce. Lepiej skupić się na realnym stanie konkretnego motocykla, jego historii serwisowej i rynku pochodzenia. Sztuki z Wielkiej Brytanii mogą być mocno skorodowane, dotyczy to szczególnie wydechu i ramy.
Po zakupie na pewno trzeba zrobić przegląd z wymianą oleju, oraz zerknąć do zaworów, by mieć pewność, że luzy nie są zbyt małe. Warto sprawdzić stan klocków hamulcowych. Dobrze utrzymane Kawasaki ER-5 może być kompanem na lata, nie tylko dla początkujących, ale także dla doświadczonych motocyklistów szukających drugiego motocykla na dojazdy do pracy, czy kręcenie się „wokoło komina”.
Zostaw odpowiedź