Wielka pompa, tworzenie własnej serii wyścigowej elektrycznych motocykli i porażka już na inauguracyjnej rundzie. To nie wróży dobrze dalszemu istnieniu rozgrywek FIM e-Power.
W ostatni weekend ruszyła seria FIM e-Power. Zmagania powstały po wycofaniu się Federacji z patronowania TTXGP. Okazało się, że tworzenie własnych wyścigów wyszło FIM-owi co najmniej bokiem. Inauguracyjne zmagania były, nie da się tego inaczej nazwać, wielką klapą. Do wyścigu wystartowało zaledwie pięć maszyn. Na dodatek organizator postanowił zmniejszyć liczbę okrążeń z planowanych ośmiu do pięciu. Spowodowane to było obawą, że żaden z zawodników nie dojedzie do mety. Zresztą okazało się, że te środki ostrożności były w pełni uzasadnione. Z pięciu startujących wyścig ukończyło zaledwie trzech. Przynajmniej udało się zapełnić podium. Zwycięzcą inauguracyjnej rundy został włoski kierowca, Thomas Betti.
Na dodatek nie zapowiada się lepiej. Kolejna runda wyznaczona na 22 maja w Albacete stoi w tym momencie raczej pod znakiem zapytania ze względu na minimalne zainteresowanie zawodników uczestnictwem w serii.
Szkoda, że FIM zrezygnował z patronowania TTXGP. Może w tym momencie nie miałby takich problemów, a my moglibyśmy podziwiać prawdziwe zmagania elektrycznych motocykli, a nie jedynie namiastkę ścigania się, za to pod logiem wielkiej organizacji motocyklowej.