Spis treści
W związku z pracą, jaką wykonuję poruszam się różnymi motocyklami. Od pewnego czasu zauważyłem bardzo ciekawe zjawisko: 90% wyprzedzonych motocyklistów za wszelką cenę próbuje się odegrać…
Zacznijmy od początku – nie mam problemu z tym, że inny motocyklista mnie wyprzedza. Tempo mojej jazdy uzależnione jest od miliona rzeczy: nastroju, tego czy w danym momencie chcę się zmieścić w budżecie na paliwo, zmęczenia, chęci, pogody, przyczepności do podłoża czy rzeźby trasy. To czy inny motocyklista jedzie wolniej czy szybciej, absolutnie nie ma dla mnie znaczenia no chyba, że jedziemy w grupie – wówczas warto dostosować się do tempa najwolniejszego. Ale ja nie o tym.
Od jakiegoś czasu zauważyłem, że 90% wyprzedzonych motocyklistów zaczyna próbować nawiązywać walkę w wyścigu, którego nie ma. Widać u nich natychmiastowe spięcie, mimo, że nie wyprzedziłem ich dlatego, że chcę pokazać, że jestem szybszy po prostu blokował mnie w korku czy na fajnych winklach. To zjawisko jest najbardziej zauważalne w korku.
Sytuacje
Samochody stoją, typ się przeciska, jadę za nim kilkadziesiąt metrów, widzę, że sobie nie radzi. W jakiejś luce udaje mi się wyprzedzić go drugim rzędem pomiędzy autami i dojeżdżam na skrzyżowaniu przed nim. Ruszamy, przed nami kolejny korek, a typ w ostatniej chwili po raz kolejny wciska się przede mnie i spowalnia przeciskanie się wśród aut. Podobnie było kilka razy w trasie. Jadę swoim tempem. Zbliżamy się do winkla, wyprzedzam kolesia który mimo sprzętu z dużo większym potencjałem do jazdy po zakrętach zwalnia, jakby zakręt sparaliżował mu część ciała.
Wyprzedzam go, zakręt się kończy, a typ przejeżdża obok mnie z agresywnym przyspieszeniem, po czym pięć kilometrów dalej znów go wymijam, bo odpuszcza do poziomu niższego niż przed pierwszym wyprzedzeniem. Nie mam pojęcia o co chodzi, czy to kwestia urażonego ego, czy jakiejś dumy. A może przesiadywania na facebookowych grupach „przeganiamy marzenia szybką jazdą” albo „zatankowani adrenaliną i benzyną, fani wyścigów drogowych”.
Globalnie jest mi wszystko jedno, czy wyprzedzę typa, czy będę jechał z nim. Po prostu nie do końca rozumiem ten charakterystyczny zryw i jego celowość: czy chodzi o to, żeby pokazać, że on też może mnie wyprzedzić, czy to niska samoocena a może gość naoglądał się filmów z drag racingu albo wyścigów ulicznych…a Wy, spotkaliście się z takim zjawiskiem?
Zostaw odpowiedź