Jeszcze nie do końca opadł kurz i piasek na katarskiej pustyni po pierwszej rundzie MotoGP sezonu 2018, kiedy tanecznym krokiem w stylu tanga, zbliżamy się do kolejnej. Katarską perłę złowiło Ducati z Dovizioso za sterami, kto zdominuje argentyński parkiet? Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale oczywista.
Tym razem gorące emocje i fantastyczna atmosfera czekają nas na południowo amerykańskim torze Termas de Rio Hondo w Argentynie, którego zaszczytna nazwa pochodzi właśnie od uzdrowiskowego miasta słynącego z gorących źródeł. Jego położenie geograficzne ze zmiennymi warunkami pogodowymi od ekstremalnie gorących i wilgotnych po ulewne deszcze w dużym stopniu wpływają na atmosferę panującą na tym wyścigowym obiekcie.
Argentyński tor od 2014 roku kiedy to Grand Prix Argentyny, po 15 latach powróciło do kalendarza MotoGP, zdążył już przyzwyczaić wszystkie ekipy wyścigowe, że jest nie tylko najszybszy, ale również niezwykle wymagający, a wynik końcowy stawki nieprzewidywalny.
Zeszłorocznym triumfatorem GP Argentyny, był przesiadający się wówczas na Yamahę Maverick Viñales, który na trzy starty w najwyższej klasie raz wygrał, raz nie ukończył wyścigu i raz dojechał na 10 miejscu. Obecnie Viñales jest dotąd wielką niewiadomą podobnie jak warunki panujące nad Termas de Rio Hondo.
Drugi w GP Argentyny w 2017 roku był kolega Viñalesa z Movistar Yamahy Valentino Rossi. Dla Rossiego argentyńska runda jest szczególnie bliska, ze względu na rzesze swoich kibiców, ale również przez osiągane do 2014 roku wyniki. Trzy razy stał na podium zaliczając kolejno zwycięstwo i dwa drugie miejsca. Zmotywowany na początku sezonu, niesiony dopingiem fanów skłonny do ryzyka Doctor może dać show z finiszem na podium.
W sezonie 2017 ekipa Movistar Yamaha zdobyła dublet na Termas de Rio Hondo. Jak będzie tym razem?
Trzeci był Cal Crutchlow, któremu argentyński parkiet przypadł do gustu i który ratował w 2017 roku dobre imię Hondy, dowożąc punkty za 3 miejsce. Jego koledzy z Hondy, a dokładnie z fabrycznego zespołu Repsol Honda Marc Marquez i Dani Pedrosa nie wytrzymali tempa, pomylili kroki lądując na „deskach” argentyńskiego toru.
Jak pokazały poprzednie sezony dla Marca Marqueza, Argentyna to runda pełna miłosnych wzlotów i upadków. Tegoroczny obrońca tytułu jeśli nie wygrał, lądował w piachu. Jego bilans argentyńskich potyczek to 2:2. Poprzednie występy były ściśle powiązane z relacją jaka była między zawodnikiem i motocyklem. Lądujący w 2017 na deskach Marquez nie dogadywał się ze Hondą, tak dobrze jak ma to miejsce w teraz. Kiedy Marquez zgrywa się z motocyklem to wysoce prawdopodobnym wynikiem może być rezultat 2:3 dla hiszpańskiego zawodnika z #93.
Dani Pedrosa ubiegłorocznej południowo amerykańskiej przygody nie może zaliczyć do wymarzonych; po przeciętnym starcie, z okrążenia na okrążenie podkręcał tempo nierzadko walcząc z rywalami o pozycję. Na 12 kółek do mety zyskując czwartą lokatę oraz jeszcze bardziej podkręcając tempo w drugim zakręcie podzielił los swojego zespołowego kolegi Marca Marqueza. Jego obecna forma z Kataru jeszcze bardziej podkreśla nieprzewidywalność tego zawodnika. Może odpali, ale czy utrzyma się w sidle? Do tej pory na trzy występy jeśli dojeżdżał do mety, to stawał na podium, zaliczając 2 i 3 miejsce.
Obecny lider klasyfikacji generalnej królewskiej klasy Andrea Dovizioso oraz jego zespołowy partner z Ducati Jorge Lorenzo, argentyńską rundę sezonu 2017 przy pomocy psychologów starają się na dobre wymazać ze swojej wyścigowej pamięci.
Przeciętny w 2017 roku Dovizioso, drugi raz z rzędu na tym obiekcie został ścięty przez innego zawodnika, lądując na deskach i nie zdobywając żadnych punktów w klasyfikacji. W 2016 roku z toru zabrał go jego ówczesny kolega z zespołu Andrea Iannone, a w 2017 roku zrobił to zawodnik Aprili Aleix Espargaro. Sam zainteresowany do tegorocznej rundy podchodzi z dystansem skupiając się na pracy, którą ma do wykonania dla Ducati. Po tym jak fabryka z Bolonii podpisała z nim nowy kontrakt ze znaczącą podwyżką, pokazując mu tym samym, jakie pokładane są w nim nadzieje – to zadanie dla aktualnego lidera mistrzostw świata nie będzie zadaniem łatwym. Miejmy nadzieje, że przełamie argentyńską czarną serię.
Podobną serię dwóch wywrotek z rządu ma jeżdżący na Ducati Jorge Lorenzo, który w 2016 roku glebą pożegnał się z Yamahą, a w 2017 roku spektakularną glebą przywitał się z Ducati. Po tym jak Lorenzo zajął miejsce Andrei Iannone w zespole Ducati, tak mocno wczuł się w rolę swojego poprzednika, że w trakcie GP Argentyny, od razu w pierwszym zakręcie postanowił wykonać manewr w stylu ,,Iannone machen”, z tą różnicą że w większości Iannone eliminował również swoich rywali, a Lorenzo wyeliminował tylko siebie. Dodatkowo nieudana tegoroczna pierwsza runda w Katarze oraz przedłużenie kontraktu przez Doviego, który wyrósł już nie tylko na lidera generalki, ale również lidera fabrycznego zespołu Ducati, na pewno spędza Jorge sen z powiek powodując drżenie kolan przed wejściem na gorący parkiet Termas de Rio Hondo.
Na koniec warto też wspomnieć o oponach, dla których argentyński tor jest bezlitosny. Po przygodach we wcześniejszych latach, kiedy opony Michelin nie radziły sobie na wymagającej nawierzchni Termas de Rio Hondo dosłownie rozpadając się w mak, francuski producent postanowił dmuchać na zimne zabierając cztery różne mieszanki ogumienia. W ten sposób dostępne będą następujące opcje; miękka, dwie średnie i twarda mieszanka zarówno z przodu, jak i z tyłu.
Przy okazji rundy w południowej Ameryce w paddocku, często da się usłyszeć słowa ,,zakładaj buty i ruszaj w tango”, komu ten taniec wyjdzie najlepiej oraz kto zostanie królem parkietu przekonamy się już w ten weekend podczas drugiej rundy MotoGP w gorącej Argentynie.