Czy prędkość maksymalna rzędu 170 km/h może zrobić wrażenie na motocykliście, a już zwłaszcza na Valentino Rossim, który właśnie zdobył piąty w karierze tytuł mistrza świata w MotoGP? Zdawałoby się że nie.
No, chyba że przy takiej właśnie prędkości próbujesz utrzymać na wąskiej szutrowej drodze 300 konnego Forda Focusa WRC. Dodatkowo z nieba leją się strugi marznącego deszczu, widoczność spadla do kilkunastu metrów, a ty właśnie zbliżasz się do kolejnego wzniesienia, za którym może być lód, którego nie masz w notatkach. Zrobiłeś je w końcu parę dni wcześniej, zanim temperatura spadła poniżej zera i walijskie szutry zmieniły się w lodową pułapkę. Takich właśnie „atrakcji” posmakował mistrz MotoGP podczas tegorocznego Wales Rally GB. Jak sobie poradził?
Pierwszego dnia warunki były katastrofalne – padał ulewny deszcz, na odcinkach było mnóstwo lodu, słaba widoczność. Tego dnia, ze względu na bezpieczeństwo załóg, odwołano aż dwa oesy. Rossi zaczął spokojnie, może nawet zbyt asekuracyjnie, kończąc pierwszą próbę dopiero na 45 miejscu. Trudno się dziwić, skoro szutrowe opony nie trzymały na zmrożonej nawierzchni i nawet doświadczeni kierowcy mieli ogromne problemy. Według Mikko Hirvonena z Forda na tego typu nawierzchnię bardziej odpowiednie byłyby opony z kolcami! Wracając do Rossiego, zaczął się on systematycznie wspinać na wyższe pozycje, co zaowocowało zakończeniem pierwszego dnia rajdu na 24 miejscu. Może nie był to idealny początek, ale nie było tak tragicznie, biorąc pod uwagę, że dla wielu kierowców był to dzień dramatyczny: Mikko Hirvonen w Focusie WRC zaliczył dachowanie, podczas gdy Chris Atkinson w Subaru Imprezie roztrzaskał się na drzewach i ostatecznie wylądował na obserwacji w szpitalu.
Przez noc ktoś dodzwonił się do tych na górze, żeby w końcu zakręcili kurek z wodą i w sobotę świeciło piękne słońce. Temperatura wciąż w okolicach zera i w ocienionych miejscach było bardzo ślisko. Stojąc w jednym z takich miejsc podziwialiśmy jeżdżące pełnymi bokami samochody WRC. Dla kibiców – piękne widowisko, dla kierowców – pełne napięcia momenty. Rossi rozpoczął odważniej, wykręcając 20 czas na najdłuższym odcinku dnia – Resolfen (30.68 km). Wraz z pokonanymi kilometrami było coraz lepiej i Valentino skończył kolejny, trudny dzień rajdu na 15 pozycji w generalce, kręcąc po drodze czasy, które zwróciły uwagę doświadczonych rajdowców. Piękna słoneczna pogoda utrzymała się również w niedzielę, chociaż temperatura nie podniosła się. Nadal bardzo zimno, przez co szuter w wielu miejscach był pokryty warstwą lodu. Jednym słowem nadal niebezpiecznie. Do przejechania były cztery oesy. Na dwóch próbach Rossi uzyskał 12 czas, objeżdżając miedzy innymi Mathew Wilsona, doświadczonego kolegę z zespołu Stobart. Na ostatnim odcinku specjalnym mistrz MotoGP wykręcił 11 czas, co było najlepszym wynikiem podczas całego rajdu.
Valentino podczas rajdu poczynił ogromne postępy, kręcąc coraz lepsze czasy, co nie umknęło uwadze Sebastian Loeb’a, który nie krył słów uznania. Pomimo, że nie udało mu się ukończyć rajdu w pierwszej dziesiątce, tak jak wcześniej planował, Rossi dojechał na metę szczęśliwy. 12 miejsce w tak wymagającej imprezie WRC z pewnością można uznać za ogromny sukces. Mistrz świata zapowiedział, że jeżeli czas pozwoli, to wystartuje w kolejnym rajdzie. Musiało mu się spodobać, bo wieść gminna niesie, iż po wygaśnięciu kontraktu z Yamahą Rossi chętnie wskoczyłby za kółko samochodu sportowego. Trudno mu się dziwić, bo chociaż prędkości maksymalne nie są tak zawrotne jak w MotoGP, to kiedy wpadasz na potężną hopę, mając dobrze nawinięte na blacie i lecisz parę sekund w powietrzu to z pewnością są to wrażenia, za którymi wkrótce zatęsknisz.